Czy święty może palić?

ks. Wojciech Parfianowicz; GN 18/2014 Koszalin

publikacja 07.05.2014 06:00

Dotyczy mężczyzn lub kobiet, ludzi różnych zawodów i powołań, 
w tym także duchownych. Nie jest łatwo rzucić papierosy, dlatego niektórzy 
w ogóle nie zaczynają... z nimi.


Kard. Angelo Roncalli, późniejszy Jan XXIII, niedawno kanonizowany święty Zdjęcie archiwalne Edizione nazionale dei diari di Angelo Giuseppe Roncalli Kard. Angelo Roncalli, późniejszy Jan XXIII, niedawno kanonizowany święty

Jestem lekarzem już prawie 50 lat. Nie spotkałam jeszcze chorego na raka płuc, który nie paliłby papierosów
– mówi prof. Anna Słowik-Gabryelska, pulmonolog w Koszalinie. – Właściwie codziennie stykam się z chorymi na raka. W ubiegłym tygodniu przyszedł kolejny, nowy pacjent z podejrzanymi zmianami. Wysłałam go na tomografię w trybie pilnym, choć domyślam się, co mu jest – opowiada pani doktor i dodaje, że kiedy ludzie dowiadują się najgorszego, są trochę przerażeni i nie dowierzają.
 Czy ktoś odważyłby się wsiąść do windy z napisem: „W 10 proc. przypadków ta winda spada”? Okazuje się, że śmiałkowie są, co oznacza, że w takiej przejażdżce musi być coś więcej niż przyjemność.


Dziwny biznes


– Nikotyna jest narkotykiem, bardzo silnie uzależniającym fizycznie i psychicznie – mówi Jerzy Protasiuk, terapeuta z ośrodka w Stanominie k. Białogardu. – Żeby uzależnić się od alkoholu, potrzeba minimum pięciu miesięcy. Natomiast papierosa wystarczy zapalić kilka razy, żeby zacząć odczuwać przymus – dodaje.
 Dlatego o utratę wolności na rzecz papierosów nietrudno. Co więcej, paradoksalnie, palacz nie sprzedaje wolności, tylko kupuje niewolę, bo palenie nie daje żadnych korzyści, a koszty, także finansowe, są ogromne.
 Problem w tym, że oprócz nieprzyjemnego zapachu konsekwencje palenia są ukryte.

– Jak ktoś się upije, to od razu widać, że dziwnie się zachowuje. Natomiast palacz zachowuje się zupełnie normalnie. Problemy zdrowotne też ujawniają się dopiero po jakimś czasie – tłumaczy Jerzy Protasiuk.
 – Dość szybko, oprócz fizycznej potrzeby nikotyny, pojawia się funkcjonowanie według nałogowego schematu na poziomie psychicznym. Nikotyna ma bowiem działanie uspokajające i euforyzujące, dlatego wpływa na samopoczucie. Kiedy potrzeba zmiany samopoczucia, sięga się znów po ten środek, bo on natychmiast pomaga. Zamiast wpływać na samopoczucie poprzez zmianę sytuacji, co wymaga wysiłku, działamy według schematu nałogowego. To trochę tak, jak w dzisiejszym świecie, gdzie na wszystko proponuje się jakieś pigułki, zamiast zmiany stylu życia. Papieros staje się taką pigułką – zauważa doświadczony terapeuta.


Mission impossible?


– Jedyną pozytywną stroną palenia jest to, że jego rzucenie natychmiast pomaga – śmieje się Jerzy Protasiuk. Niestety, rzucić nie zawsze jest łatwo, również dlatego, że wiąże się to z cierpieniem. – Bez bólu się nie da – zapewnia Jerzy Protasiuk, który sam rzucił palenie z dnia na dzień, po ponad 20 latach. Dowiedział się, że w Ameryce nie mógłby pracować jako terapeuta, mimo swojej wiedzy i doświadczenia, bo zostałby uznany za niewiarygodnego. To nim wstrząsnęło.
 Jolanta Piec z Koszalina uważa, że pomógł jej św. o. Pio. – Paliłam 25 lat, a nie palę już 10. Wiedziałam, że to szkodzi i coraz więcej kosztuje. Modliłam się do o. Pio, żeby jakoś mi pomógł. Za dwa dni poczułam kłucie w klatce piersiowej. Okazało się, że to odma. W szpitalu spędziłam dwa tygodnie i nie paliłam. Po prostu przestało mi się chcieć palić. Kiedy wróciłam do domu, wyrzuciłam papierosy i nigdy już mnie nie ciągnęło do palenia. W ogóle nie musiałam walczyć. Jak to możliwe?


– Rzuciłem 6 dni temu – mówi z dumą pan Leszek z ośrodka w Stanominie. To niby nic, ale za każdym poprzednim razem wytrzymywał najwyżej dzień, więc obecny wynik jest sześciokrotnie lepszy. – Pierwszy dzień był bardzo ciężki, ale każdy następny już coraz łatwiejszy. Ciągle czuję głód nikotynowy. Brakuje mi czegoś, szczególnie przy kawie, bo to był taki rytuał: kawa i papierosek. 
Jego kolega Przemek nie pali już 2 tygodnie. – Głód pojawia się wtedy, kiedy są silne emocje. Papieros zawsze pomagał odczuć ulgę. Teraz tego nie ma. Ale chcę być wolny.
 Mirosław Cieślak z Koszalina rzucał już kilka razy. – Palę już ze 30 lat. Codziennie rano myślę, że dzisiaj rzucę. W ciągu dnia pojawiają się jednak problemy i papieros pomaga się uspokoić. Kiedyś nie paliłem już rok, ale na wakacjach pomyślałem sobie, że jeśli zapalę jednego, to nic się nie stanie. Wszystko zaczęło się na nowo.


Mea culpa?


Kiedy i w jakim stopniu palenie jest grzechem – to problem, na który różnie się patrzy. Niektórzy uważają, że przy obecnym stanie wiedzy palenie należy raczej zawsze uznać za zło, choć nie zawsze za grzech ciężki, który pozbawia łaski uświęcającej. Karta Pracowników Służby Zdrowia wydana w roku 1995 przez Papieską Radę ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia ujmuje to tak: „W odniesieniu do tytoniu, niegodziwość etyczna nie dotyczy samego używania, lecz nadużycia”. Katechizm o paleniu mówi natomiast w kontekście piątego przykazania i poszanowania zdrowia: „Cnota umiarkowania uzdalnia do unikania wszelkiego rodzaju nadużyć dotyczących pożywienia, alkoholu, tytoniu i leków” (n. 2290).
Dużo więc zależy od okoliczności i sytuacji samego palącego. Czym innym jest okazjonalne zapalenie papierosa przez człowieka dorosłego, czym innym przez kobietę w ciąży albo przez nastolatka, który jest jeszcze w okresie rozwoju fizycznego. Podobnie, inny wydźwięk moralny ma palenie samemu albo w towarzystwie innych palaczy niż zmuszanie do wdychania dymu osób trzech. Może więc dobrą perspektywą, z której warto spojrzeć na palenie, jest nie tylko przykazanie „nie zabijaj”, ale także „kochaj bliźniego swego, jak siebie samego” i wynikające z niego powinności.
 

Nade wszytko jednak problem leży w tym, że palenie silnie uzależnia i szybko może stać się nałogiem, a wtedy mamy już raczej do czynienia z porządnym nadużywaniem. Oczywiście wina za palenie w nałogu jest mocno ograniczona, bo brakuje wolności, ale czy samo doprowadzenie się do nałogu, nie wiąże się z winą? 
Problemem jest tutaj nie tylko znaczne szkodzenie swojemu zdrowiu, ale także samo zniewolenie. – Jakikolwiek nałóg nie przystoi naturze człowieka, który jest stworzony do wolności. Nie jest to właściwa postawa chrześcijańska – mówi ks. dr Krzysztof Gorczyński, wykładowca teologii moralnej w koszalińskim seminarium.
Czy można więc zaakceptować swój nałóg i uznać go za coś, z czym trzeba po prostu żyć? Czy jakiekolwiek zniewolenie nie oddala nas od Pana Boga? Czy dążenie do świętości nie domaga się walki z nałogiem? Sprawę na pewno warto rozeznać ze swoim spowiednikiem.


Zadymiona aureola


Znane są przykłady palaczy, których Kościół wyniósł na ołtarze. Papierosy palił kanonizowany przed kilkoma dniami Jan XXIII. Jego zdjęcie z czasów, kiedy był jeszcze nuncjuszem, z dymiącym papierosem w ręku, stało się dla wielu wierzących palaczy swego rodzaju punktem odniesienia. Czy słusznie? 
Palił też bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Historyk i biograf błogosławionego Janusz Kotański wspomina w rozmowie z Frondą: „Trudno to nazwać pasją, ale bardzo lubił palić papierosy. Ciekawostka polega na tym, że tymi papierosami trochę lubił prowokować funkcjonariuszy SB, gdy wzywali go na kilkugodzinne przesłuchania do Pałacu Mostowskich. Jedna z jego znajomych z parafii św. Stanisława Kostki dawała mu papierosy John Player Special w czarnym pudełku, mówiąc mu, że to są dla niego specjalne papierosy od Reagana, że skrót JPS to znaczy: „Jerzy Popiełuszko Solidarność”. On podczas przesłuchań kładł ostentacyjnie pudełko z papierosami na biurku esbeków, częstował ich nimi, ale nie brali. Prowokował ich trochę, bo oni palili śmierdziuchy, jakimi były wtedy.»Klubowe«”. Czy za to został beatyfikowany?
 W procesie kanonizacyjnym Kościół stwierdza heroiczność cnót, a nie wad danego człowieka. Wyniesienie na ołtarze nie oznacza, że Kościół pochwala wszystko, co robił dany człowiek za swojego życia. Święci byli ludźmi z krwi i kości, a zatem popełniali błędy, mylili się, zmieniali zdanie, a ich życie to było ciągłe nawracanie się. Może więc warto nie tyle naśladować ich w paleniu, ile prosić, aby pomogli w jego rzuceniu. 
Jaka jest zatem odpowiedź na pytanie zawarte w tytule? Palenie nie musi stać się przeszkodą do świętości, choć niesie w sobie takie ryzyko. Nie zawsze też jest grzechem ciężkim, choć czasem nim bywa. Można chyba powiedzieć, że zawsze jest czynem sprzeciwiającym się zdrowemu rozsądkowi. Krótko mówiąc, palenie jest czynem wątpliwym moralnie i na pewno nonsensownym rozumowo.


Warto wiedzieć


W tym miesiącu, 31 maja, przypada ustanowiony przez WHO Dzień bez Papierosa.
 Przyjmując, że wypalenie papierosa zajmuje 3 min, palacz, który wypala dziennie jedną paczkę, traci na to w ciągu roku prawie 365 godzin, czyli ponad 2 tyg.
Jeśli paczka papierosów kosztuje ok. 13 złotych, to paląc paczkę dziennie, tracimy prawie 5 tys. zł rocznie.

TAGI: