Początek, nie koniec

Joanna M. Kociszewska

Świętość to nie jest nieomylność ani brak słabości. Świętość to zgoda, by Bóg nas przemieniał, i współpraca z Nim. Tylko tyle i aż tyle.

Początek, nie koniec

Jan Paweł II ogłoszony świętym. Zakończyło się blisko dziewięć lat oczekiwania i przygotowań. To już koniec? Nie, to początek. Jeśli oczywiście tego zechcemy.

Skończył się czas emocji – już większych nie będzie. Nadszedł czas codziennego życia. Podejmowania wysiłku, by realizować na co dzień jego słowa. Przede wszystkim te pierwsze: „Nie lękajcie się!”.

Nie lękajcie się żyć pięknie. Nie cofajcie się przed wyzwaniami, choćby najwyższymi. Nie rezygnujcie ze świętości. Owszem – parafrazując Gałczyńskiego – Bóg chce, żebyś latał i wiarą przenosił skały. Ale to nie jest „zbyt wielki wiatr na twoją wełnę”. Z Jezusem Chrystusem to jest możliwe. Masz naoczny dowód: Karol Wojtyła – Jan Paweł II.

On nie był z innej gliny. Nie był pół-bogiem. Był człowiekiem. Słabym, omylnym i w tej słabości i omylności świętym. Świętość to nie jest nieomylność ani brak słabości. Świętość to zgoda, by Bóg nas przemieniał, i współpraca z Nim. Tylko tyle i aż tyle.

On uczynił swoje życie arcydziełem. Ty też możesz. I tylko o to chodzi.

Jak zwykle przy takich okazjach powracają lamenty, że znów nie będzie można o papieżu-Polaku dyskutować, a tym bardziej krytykować. Ależ proszę: dyskutujcie! Krytykujcie! Tylko na argumenty, nie na emocje. Nie wystarczy powiedzieć „nie zgadzam się”, trzeba jeszcze przedłożyć argumenty rozumu, wskazać wartości woli i serca, które taką postawę uzasadniają. Jeśli się nie zgadzasz, co proponujesz? Dlaczego uważasz to za większe dobro?

W końcu przecież o to chodzi, by wybierać zawsze maksymalne możliwe do osiągnięcia dobro. Nie lękać się. Mierzyć wysoko. Życie kreta nie jest godne człowieka. Wtedy i moje życie stanie się arcydziełem.

Czego każdemu (w tym sobie) życzę.