Dla pobitych i okaleczonych

KAI |

publikacja 13.04.2014 17:53

Kościół jest jak szpital dla pobitych, okaleczonych, i tych, którzy uważają się za wyklętych. W Kościele doświadcza się miłosiernej miłości, przebaczenia, a tym samym odnajduje się sens życia - mówi o. Andrzej Madej OMI, przełożony missio sui iuris w Turkmenistanie. W rozmowie z KAI oblat mówi o swojej pracy duszpasterskiej w tym kraju, konieczności przemyślenia tragicznego wieku XX oraz spotkaniach z Janem Pawłem II.

Dla pobitych i okaleczonych AUTOR / CC 3.0 Przestrzenie Turkmenistanu. Widok na góry Kopetdag z równiny Ahalskiej.

KAI: Co od kilkunastu lat robi o. Andrzej Madej w Turkmenistanie?

O. Andrzej Madej: Odpowiem trochę poetycko. Od 20 lat wrastam w postsowiecki pejzaż. A mieszkając nad brzegiem wielkiej pustyni w Azji Środkowej, w oczach często mam piach…

Życie na pustyni sprzyja kontemplacji i ostrzejszemu widzeniu rzeczywistości. Jak z azjatyckiej perspektywy wygląda Polska i Europa?

Wierni na naszej misji są wdzięczni za to, że z Europy do nich przybyliśmy z Ewangelią. To jest największy skarb jakim jeszcze Zachód - mimo różnych kryzysów - może się dzielić ze Wschodem. Kościół nad Wisłą jest żywy, gdyż śle nas „na krańce świata”. 97 proc. Azjatów nie usłyszało jeszcze Jezusowej Ewangelii. Chrystus ma rację: „żniwo wielkie a robotników mało". Większość samobójstw w świecie jest popełnianych z powodu bezrobocia. Na niwach Królestwa Bożego jest na szczęście jeszcze pełno roboty. Robotników mało! Nasi wierni mówią: w czasach sowieckich z Polski mieliśmy ziemniaki, a teraz mamy … misjonarzy.

A co chrześcijański Wschód może dać Zachodowi?

Chrześcijanie na Wschodzie w centrum swego życia i przepowiadania postawili w szczególny sposób Zmartwychwstałego Pana. Owszem, cały Kościół niesie Jego zwycięstwo. Na Wschodzie ta pewność jest mocno podkreślona, zwłaszcza w celebracji liturgicznej. Dobro jest silniejsze od zła! Zło, choć nie daje za wygraną, przegrało. Chrystus zmartwychwstał! Jeszcze niejedna ideologia rozbije się o skałę Kościoła. Chrześcijański Wschód może pokrzepić w nas pewność, że Chrystus jest jedynym zwycięzcą. Ufajmy, że także i z Azji będą przybywać do zlaicyzowanej Europy zwiastuni Dobrej Nowiny.

Oczekujemy na kanonizacje bł. Jana XXIII i bł. Jana Pawła II. Kim są ci wielcy papieże dla Ciebie i Kościoła w Turkmenistanie?

Na naszych oczach Kościół katolicki dopisze do listy świętych imiona: Jan XXIII i Jan Paweł II. Przez ich wiarę i służbę w Kościele, Pan Bóg dał nam dar Soboru Watykańskiego II. Pierwszy to inicjator tego opatrznościowego wydarzenia, a drugi to biskup Krakowa który wniósł bardzo wiele w dzieło Soboru, a potem jako biskup Rzymu pomagał całemu Kościołowi odnawiać się w jego w duchu. W tych dwóch świętych „zadaje się” nam jako pracę do odrobienia na nowo ostatni Sobór. Dla mnie przyjąć "dziedzictwo soborowe" oznacza: odważniej wyjść do świata z Ewangelią Chrystusa. Tylko ona ratuje człowieka i całą ludzką rodzinę. Dziś, gdy upadają imperia, kompromitują się rozmaite „-izmy”, bankrutują systemy filozoficzne, widać to coraz wyraźniej.

Zwłaszcza pierwsza połowa dwudziestego wieku była tragiczna. Sobór to także prorocza odpowiedź chrześcijan na to co wydarzyło się w stuleciu ideologii, rewolucji, wojen, obozów koncentracyjnych, łagrów… Lecz czy świat już wyciągnął wnioski, czy nauczył się czegoś z lekcji, jaką było ostatnie stulecie?

Dlaczego tak podkreślasz potrzebę zastanowienia się nad XX wiekiem?

Wiek, który niedawno się skończył jest bolesną przypowieścią dla ludzi. Trzeba ją stale odczytywać. Nie nauczyliśmy się wiele z dramatów i tragedii tamtego stulecia. A to grozi ludzkiej rodzinie tym, że tamte błędy i grzechy będą powtarzane. Już poniekąd są powtarzane. Ilekroć ucieka się od pełnej prawdy o człowieku, ilekroć poniża się jego godność, ilekroć stawia się na przemoc - jakby jeszcze jej było mało, jakby za mało było przelanej krwi! Filipińczyk Luis Antonio Tagle, dziś kardynał z Manili, przemawiając w 2008 roku na Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym w Quebeck demaskował współczesne bożki określając je jako krwiopijców: bożka władzy, bożka wojny, bożka narkotyków, bożka aborcji...Współczesny świat składa im miliony ofiar z ludzi!

 

W Twojej wypowiedzi czuć gorycz i rozczarowanie.

Uczestniczyłem w tamtym kongresie i tylko powtarzam za hierarchą wnikliwą do bólu diagnozę. Trudno się z nim nie zgodzić. Zauważmy: wchodziliśmy w XXI wiek z dość dużą dozą nadziei. Wielu mówiło: "Straszny wiek jest już za nami. Teraz będzie inaczej, będzie piękniej. Nawet słyszało się do niedawna głosy autorytetów: trzecie tysiąclecie zacznie się bardziej humanistycznie. Będzie odrodzenie wartości duchowych, ludzie porzucą przemoc, będzie powrót do tego co czyste, a nawet romantyczne. Rozmarzyliśmy się chyba...nie myślisz Krzysztofie? Nie żebym nie dostrzegał dobra ale boli mnie, gdy niszczy się autorytety, bije się w Kościół jak w bęben, przemilcza to, co dobre i pozytywne, aby nagłaśniać zło. Jak nie może nas to nie boleć?!

Na przykład nie dostrzega się "małej trzódki" katolików w Turkmenistanie...

Dziękuję. Żebyś wiedział - na mojej misji tętni. Chce się żyć! Ludzie otwierają oczy po latach sowieckiej ciemności. Ewangelia sprawia, że ludzka nędza spotyka się z pięknem łaski Bożej. Objawia się godność człowieka. Człowiek poznaje siebie. Zaczyna się zdumiewać nad sobą, zdumiewając się miłością Boga. Narodzinom wspólnoty jaką jest Kościół towarzyszy radość i nadzieja. Człowiek zaczyna dostrzegać, że do tej pory żył w grzechu, i co więcej, nazywał to czymś „normalnym”. Jak się okazuje, nie co innego ale właśnie grzech, nazywał czymś normalnym! Będę powtarzał do śmierci: Kościół jest jak szpital dla pobitych, okaleczonych, i tych, którzy uważają się za wyklętych. W Kościele doświadcza się miłosiernej miłości, przebaczenia, a tym samym odnajduje się sens życia.

Jakim wierutnym kłamstwem i złem wyrządzonym ludziom była propaganda ateistyczna! Bóg jest przyjazny człowiekowi, stoi po stronie upokorzonych przez zło. Religia to nie „opium" dla ludu, ale droga powrotu do rzeczywistości, to odnajdywania na powrót człowieczeństwa. Propaganda ateistyczna jest rodzajem jakiegoś opium. Jezus tchnie w ludzi nadzieję. "Zaczęliśmy żyć na nowo” - mówią nasi wierni. „Dzięki wam” - dodają, a my ich poprawiamy: "Dzięki Jezusowi!” Mamy wielu świadków żywej wiary, którzy zostali podniesieni z ateistycznej zapaści, z dołów moralnych. Chciałoby się powiedzieć: z piekła! To była demoniczna sprawa wystąpić przeciw Ewangelii. Przy wszystkich błędach i grzechach, jakie my wierzący w Chrystusa popełniamy, proszę mi pozwolić powiedzieć twardo i mocno: Po dwudziestu latach oglądania spustoszenia jakiego propaganda ateistyczna dokonała w ludzkich duszach chrześcijaństwo jest tym, co ratuje godność człowieka i ocala honor ludzi. Tak jest.

Wróćmy do kanonizacji. Wielokrotnie spotykałeś się osobiście z Janem Pawłem II. Jak go wspominasz?

Wspominam spotkania z Janem Pawłem II z wdzięcznością, dlatego że on jest "fundatorem" Kościoła w Turkmenistanie. Katolicy żyli tam od końca XIX wieku, ale nigdy nie mieli swojego kapłana na stałe. Gdy upadło sowieckie imperium i kraje Azji Centralnej wybiły się na niepodległość to papież z Polski odnowił na tych terenach struktury Kościoła katolickiego. Z jego błogosławieństwa przybyliśmy do Turkmenistanu. Miałem okazję kilka razy być przed obliczem Papieża z Polski. Jestem przekonany, że spotykałem się z człowiekiem z dużej litery - "C", a to dla mnie znaczy - świętym.

 

Które ze spotkań utkwiło ci najbardziej w pamięci?

Przede wszystkim spotkanie z papieżem na Synodzie Biskupów dla Kościoła w Azji w 1998 r. Z tym zgromadzeniem związana jest ciekawa historia: zapomniano o superiorach "missio sui iuris". Jan Paweł II upomniał się o nas, przełożonych kościelnych z Uzbekistanu, Tadżykistanu, Kirgistanu i Turkmenistanu. Natychmiast wysłano telegramy, abyśmy jak najszybciej stawili się w Rzymie. Dotarłem już po dwóch dniach. Ojciec Święty zauważył nas a mnie gestem dłoni pozdrowił w auli synodalnej.

Pamiętam też spotkanie z kard. Karolem Wojtyłą który przybył na zakończenie rekolekcji ewangelizacyjnych dla studentów w Krakowie w Podgórzu, w kościele ojców redemptorystów. Posadzono mnie, neoprezbitera - rekolekcjonistę, podczas kolacji po lewej ręce kardynała. Uśmiechając się zapytał mnie: "Dlaczego rekolekcje nazwaliście ewangelizacyjnymi? To jakie były rekolekcje głoszone w Polsce od 966 roku?" Byłem nieco stremowany. Odbąknąłem, że staraliśmy się akcentować Dobrą Nowinę i to aby świeccy – a to była nowość - dawali też wyraźne świadectwo o swoich spotkaniach z Jezusem. Potem, gdy został papieżem i ogłosił "nową ewangelizację" jako program swego pontyfikatu, miałem nieodparte wrażenie, że już musiał myśleć o tym w Krakowie, skoro i mnie egzaminował ze słowa „ewangelizacja".

Okazją do kolejnego ważnego spotkania była wizyta ad limina Apostolorum biskupów z Azji środkowo-wschodniej w 2001 r. Miałem pół godziny na rozmowę w cztery oczy z Ojcem Świętym. Opowiadałem o pierwszych latach odradzania się Kościoła katolickiego w Turkmenistanie. Ofiarowałem mu dywanik utkany rękami naszych parafianek. "Dywan to kultura i poezja naszego kraju, sąsiadującego z Persją" – powiedziałem. Papież zaś poprosił mnie: "Opowiedz mi proszę, o turkmeńskim dywanie".

Brałem też udział w kilku papieskich pielgrzymkach do krajów, gdzie katolicy są mniejszością: Szwecji, Norwegii, Kazachstanu. Do Azerbejdżanu na przykład popłynęliśmy promem z Krasnowodska do Baku. Pamiętam konferencję prasową watykańskiego rzecznika Joaquína Navarro-Vallsa i pytanie jakie zadał mu jeden z dziennikarzy: "Do kogo przyjechał papież w Azerbejdżanie, skoro żyje tu 150 katolików?" Odpowiedział: "Przyjechał do 150 katolików... i do wszystkich, którzy chcą się z nim spotkać."

Zawsze w spotkaniach ze mną wspominasz ciepło pielgrzymkę Jana Pawła II do Kazachstanu. Dlaczego?

Niezwykle godnie przyjęto papieża w Kazachstanie w 2001 r. Był to wielki dzień i wielkie święto narodu kazachskiego. Niezapomniany jest gest prezydenta kraju Nursułtana Nazarbajewa, gdy podczas ceremonii powitania na lotnisku wiatr zdmuchnął gościowi z Watykanu kartki z przemówieniem. Prezydent przykląkł, w jednej chwili pozbierał je i podał papieżowi. Muzułmanie z ogromną estymą witali gościa z Rzymu widząc w nim... proroka. W świecie muzułmańskim witać kogoś w takim duchu, to wyraz najwyższego uznania.

Wiadomo mi, że papież często wracał w rozmowach do wizyty w Kazachstanie. Wspomniał tam swego przyjaciela ks. Władysława Bukowińskiego, więźnia sowieckich łagrów. Komentując papieską pielgrzymkę arcybiskup Astany Tomasz Peta podkreślał, że nie doszłoby do niej, gdyby nie krew męczenników przelana na azjatyckiej i kazachskiej ziemi.

Ostatni raz, pięć miesięcy przed śmiercią Jana Pawła II, spotkałem się z nim w Watykanie. Kończąc audiencję, na moją spontaniczną prośbę pobłogosławił pochodzący z gór pod Aszchabadem kamień węgielny pod budowę świątyni w Turkmenistanie. Ufam, że ten kamień kiedyś położymy pod fundamenty kościoła. Po owej audiencji pomyliłem drzwi i ...ujrzałem papieża na wózku, nikogo przy nim nie było. Był całkowicie samotny i bezbronny... Mam ten obraz stale przed oczyma.

Jesteś poetą. Czy poświęciłeś któryś ze swoich wierszy osobie, myśli Jana Pawła II?

Napisałem kilka wierszy poświęconych Janowi Pawłowi II. Niektóre zostały już opublikowane,inne jeszcze nie.

Który z nich chciałbyś najchętniej wyrecytować?

Proszę bardzo, wiersz pt. "Epilog":

A gdy pielgrzymujący wśród łez Kościół
rozpoczynał święto Bożego Miłosierdzia
dopełniał się jego kielich

niebieskie chóry
złączyły swe głosy z chórami żałoby
sławiąc Miłosiernego

dobry i wierny Jego sługa
z ufnością szedł
ku otwartym drzwiom nieba

anioł stróż białym piórem
zamknął księgę jego życia
na oczach zdumionego świata

Biblijne zamknięcie, jest zarazem początkiem. Do grobu Jana Pawła II pielgrzymują i będą pielgrzymować miliony wiernych przez długie wieki. Dlatego, że święci wiecznie żyją!

Dużo mówiliśmy o Janie Pawle II. Jak postrzegasz Jana XXIII, Pawła VI, Jana Pawła I, Benedykta XVI i Franciszka z azjatyckiej perspektywy?

Papieże to słudzy pojednania w Kościele, słudzy uniwersalnej komunii. Ich posługa dla jedności chrześcijańskiej rodziny jest nieoceniona. Każdy był inny i jak kamyk w mozaice, przez swój charyzmat wniósł to, co najbardziej potrzebne.

Święty Jan XXIII i Paweł VI poprzez Sobór otworzyli wspaniałą drogę. Jan Paweł I zdążył się uśmiechnąć! Święty Jan Paweł II biegł soborową drogą jak najlepszy duchowy atleta. Benedykt XVI, wielki myśliciel i najbliższy współpracownik papieża Słowianina, wzbogacił magisterium Kościoła swym teologicznym dziełem. Franciszek zaś to żarliwy pasterz, który swoją prostotą, staje blisko każdego człowieka. Pragnie przepalić ogniem Ducha Świętego wszystkie instytucje kościelne.

Wybieracie się do Rzymu na kanonizację do Rzymu?

Kilkuosobowa pielgrzymka z naszego Kościoła z o. Pawłem Szlachetą OMI na czele, podziękuje w Rzymie Bogu za świętego Jana Pawła II, który otworzył nam drzwi do turkmeńskiego domu.

Rozmawiał Krzysztof Tomasik

O. Andrzej Madej, OMI, duszpasterz, misjonarz, autor kilku książek. Urodził się w 1951 r. w Kazimierzu Dolnym. Po ukończeniu szkoły średniej wstąpił do zakonu oblatów. Studiował w seminarium duchownym w Obrze. Po jego ukończeniu w 1977 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Był bliskim współpracownikiem założyciela Ruchu Światło Życie, ks. Franciszka Blachnickiego. W latach 80. znany w Polsce rekolekcjonista i duszpasterz młodzieży. Inicjator ekumenicznych spotkań w Kodniu n. Bugiem oraz ewangelizacji podczas festiwalu rockowego w Jarocinie. W latach 1993-1997 był duszpasterzem w Kijowie. Od 1997 r. jest przełożonym missio sui iuris w Turkmenistanie. Opublikował m. in.: Dziennik wiejskiego wikarego (1994), Dziennik miejskiego wikarego (1995), Dziennik pisany nad Dnieprem (1997), Przebłyski piękna między ranami (2009)