Iść drogą za Jezusem

Andrzej Macura

publikacja 09.04.2014 21:23

Garść uwag do czytań na Niedzielę Palmową roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.

Iść drogą za Jezusem Kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje Henryk Przondziono /GN

Gdy zajrzeć do Ewangelii, scenę uroczystego wjazdu Jezusa do Jerozolimy, a więc początek wydarzeń związanych z ostatnim tygodniem ziemskiego życia Jezusa, poprzedzają wydarzenia w Jerychu. Tak jest we wszystkich Ewangeliach synoptycznych (inaczej jest u Jana). Jest wśród nich scena uzdrowienia niewidomego (u Mateusza dwóch niewidomych). Kończy ją u wszystkich drobna wzmianka: „poszli za Nim” – pisze Mateusz o uzdrowionych, „i szedł za nim drogą” – notuje Marek czy „szedł za nim wielbiąc Boga” Ewangelista Łukasz. Ten ostatni przed wejściem Jezusa do Jerozolimy dodaje wprawdzie jeszcze scenę z Zacheuszem i przypowieść o minach, ale….

Wydaje się, że kluczem do odczytania dla siebie tego, co wydarzyło się w ostatnim tygodniu ziemskiego życia Jezusa jest właśnie owo „pójście drogą za Jezusem”. Droga Chrystusa jest też drogą Jego uczniów. I w tej perspektywie spróbujemy spojrzeć na czytania tej niedzieli. Wcześniej wyrzekliśmy się zła (I niedziela Wielkiego Postu), potem wyznaliśmy wiarę w Jezusa (II niedziela), następnie odkryliśmy Jezusa jako źródło wody żywej, światłość świata i życie wieczne. Teraz stajemy już tylko przed koniecznością zrozumienia, że na drodze za Jezusem wcale nie musi nam być łatwo.

Drobna uwaga: dwa pierwsze czytania Niedzieli Palmowej są każdego roku takie same. Ewangelia, choć w innej wersji, też jest podobna. Stałych czytelników cyklu proszę, by przymknęli oko na to, że to co napiszę będzie w pewnej mierze powtórzeniem tego, co napisałem przed rokiem :)

1. Kontekst pierwszego czytania  Iz 50,4-7

Pierwsze czytanie Niedzieli Palmowej to fragment tak zwanej trzeciej pieśni Sługi Jahwe ( to kolejno Iz 42 1,nn;  49, 1nn; 50, 4nn; 52, 13nn). Należy ona do tej części księgi proroka Izajasza, którą przypisuje się DeuteroIzajaszowi. Czyli anonimowemu, żyjącemu półtora wieku później niż sam Izajasz (ProtoIzajasz) autorowi. Skąd taki wniosek? Działalność Izajasza przypada na czas upadku Królestwa Północnego. Dla obu państw dawnego Izraela zagrożeniem była wtedy Asyria. U DeuteroIzajasza wrogiem jest już Babilonia. I wyraźnie nawiązuje on do faktu niewoli babilońskiej, tłumacząc jej znaczenie z perspektywy teologicznej oraz zapowiadając wyzwolenie. Mało prawdopodobne, by sam Izajasz z takimi szczegółami odpowiadał o przyszłości dziejów.

Kim jest ów tajemniczy Sługa Jahwe? Gdyby próbować tę postać dopasować są którejś z historycznej postaci tamtego okresu pojawia się problem. Nie bardzo wiadomo o co i o kogo chodzi. Pieśni Sługi Jahwe czytane z perspektywy Nowego Testamentu stają się jasne i oczywiste. Zdumiewające, że wiele wieków przed Chrystusem ktoś tak dokładnie Go scharakteryzował.

Pierwsze czytanie tej niedzieli to fragment trzeciej pieśni. Warto więc przytoczyć ją w całości Iz 50, 4-11. Tekst czytania pogrubiona czcionką.

Pan Bóg Mnie obdarzył językiem wymownym,
bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu przez słowo krzepiące.
Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie.
Pan Bóg otworzył Mi ucho,
a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem.
Podałem grzbiet mój bijącym
i policzki moje rwącym Mi brodę.
Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi,
dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.

Blisko jest Ten, który Mnie uniewinni.
Kto się odważy toczyć spór ze Mną? Wystąpmy razem!
Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do Mnie!
Oto Pan Bóg Mnie wspomaga. Któż Mnie potępi?
Wszyscy razem pójdą w strzępy jak odzież, mól ich zgryzie.

Kto między wami boi się Pana, niech słucha głosu Jego Sługi!
Kto chodzi w ciemnościach i bez przebłysku światła,
niechaj imieniu Pana zaufa i niech na swoim Bogu się oprze!
Oto wy wszyscy, którzy rozniecacie ogień, którzy zapalacie strzały ogniste,
idźcie w płomienie waszego ognia, wśród strzał ognistych, któreście zapalili.
Z mojej ręki przyjdzie to na was: będziecie powaleni w boleściach.

Sługa Jahwe skarży się, że za pełnienie swojej misji jest prześladowany. Tak jak parę wieków później prześladowany był Chrystus. Bity, targany za brodę, znieważany, opluwany. Sługa Jahwe to przyjmuje, gdyż jest przekonany, ze tak trzeba, a ostatecznie wszystko dobrze się skończy. Podobnie jak Jezus przechodzi przez mękę i śmierć będąc świadom, że wszystko skończy się zmartwychwstaniem. 

Warto zauważyć, jak Sługa Jahwe charakteryzuje swoja misję. Jest tam mowa o pokrzepianiu serc ludzi strudzonych i o „otworzeniu ucha”, by sługa „słuchał jak uczniowie”. Kogo słuchał? Oczywiście Boga, nie trosk ludzkich. Tak wynika z kontekstu. Sługa wypełnia wolę Pana. Z tego posłuszeństwa woli Pana wynika jego misja pokrzepiania ludzkich serc. Ale też właśnie to posłuszeństwo wobec Pana powoduje, że spadają na niego różnorakie szykany. A On je przyjmuje. 

Trudno nie zauważyć, że dokładnie to robił Pan Jezus. Głosił Ewangelię, Dobrą Nowinę o nadchodzącym królestwie, o Bożym zmiłowaniu, o Jego zbawieniu. I leczył, wypędzał złe duchy, karmił...  Strudzeni codziennymi troskami znajdowali w Nim wsparcie. Ale właśnie z powodu swojej misji, będącej wypełnianiem woli Ojca, Jezus naraził się możnym swojego czasu. Przeszkadzało im Jego nauczanie, uzdrawianie, wypędzanie złych duchów. Mówili, że to zagraża Izraelowi, bo Rzymianie stłumią każde powstanie. Ale tym samym pokazywali, że dla nich „ręka Boga jest zbyt krótka, żeby ich wyzwolić” (Iz 50, 2, tuż przed Pieśnią sługi Jahwe). To był pretekst. Tak naprawdę chodziło o przywództwo. O to, że musieliby się przyznać do błędów. To z tego powodu chcieli się Jezusa pozbyć. Jezusa zaprowadziło na krzyż to, że nie wchodził z przywódcami w żadne układy, że ich nie hołubił, nie kadził im, a wytykał im niezrozumienie zamysłów Bożych. Postępował zaś w ten sposób, gdyż nie miał jakąś polityczną grą spowodować, że stanie się przywódcą. Miał być posłuszny Ojcu. Miał przekazać to, co Mu Ojciec zlecił. I to bycie posłusznym Ojcu zaprowadziło Jezusa na krzyż.

Dokładnie ta sama myśl jest też zawarta  w drugim czytaniu, z listu do Filipian. A śpiewany w liturgii tego dnia Psalm responsoryjny stanowi zdumiewającą w swoich szczegółach zapowiedź cierpień, które spotkały Jezusa…

2. Kontekst drugiego czytania Flp 2,6-11

Drugie czytanie tej niedzieli pochodzi z Listu św. Pawła do Filipian. To tak zwany „Hymn o kenozie” (uniżeniu). Uważa się go raczej za utwór wcześniejszy, tylko przez autora zamieszczony w tym liście. Wykorzystany by zachęcić chrześcijan do przyjmowania w pokorze różnych życiowych niedogodności ukazuje sens męki i zmartwychwstania Jezusa. Co ważne, ukazuje ten sens właściwie tak samo, jak ukazywała to prorocka zapowiedź Izajasza.

Chrystus Jezus istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w tym co zewnętrzne uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.

Dlatego też Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych, i aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca.


Pobożność pasyjna każe nam rozpamiętywać okrutne męki, które zadano Jezusowi.  I każe myśleć, że „w Jego ranach jest nasze zdrowie” (z czwartej Pieśni Sługi Jahwe). To prawda. Ale nie do końca. Bo rodzi pewne nieporozumienie: myślenie, że zbawiły nas te wszystkie cierpienia Jezusa; że Jego fizyczny ból dał nam zbawienie. Stąd już tylko krok do rodzącego się w niektórych pytania, czy przypadkiem Ojciec nie jest zwykłym okrutnikiem. No bo skoro dla naszego zbawienia potrzeba Mu było strasznych cierpień Syna… to  czy nie jest tak, że znajduje On satysfakcję w zadawaniu Synowi (i człowiekowi) wymyślnych katuszy?

Św. Paweł ustawia sprawę zupełnie inaczej. Akcentuje nie cierpienie i śmierć, ale posłuszeństwo. Jezus istniejąc w postaci Bożej (czyli będąc Bogiem) uniża się i przychodzi na świat jako człowiek. We wszystkim co robi, jest posłuszny Ojcu. W posłuszeństwie Ojcu naucza, w posłuszeństwie Ojcu uzdrawia. Tak, uzdrawia. Bo Bóg wcale nie ma zamiłowania do cierpienia. Ale to pełnienie misji zleconej przez Ojca, to posłuszeństwo wobec Niego sprawia, że część Żydów zaczyna Go nienawidzić. I co Jezus robi? Nie wycofuje się ze swojej misji i nie ucieka. Prowadzi ją dalej. W momencie aresztowania w Ogrójcu nie zabija jednym słowem swoich przeciwników. Potem, wobec arcykapłana, pytany o swoja godność przyznaje, że jest Synem Bożym (stwierdzenie że Syn Człowieczy będzie zasiadał po prawicy Boga). Nie wykręca się, że źle Go zrozumiano, że to wszystko jest nieporozumieniem. Zdaje się na łaskę swoich wrogów. Wierny aż do końca swojemu posłannictwu.

Dlatego że jest wierny, posłuszny Ojcu, przyjmuje wszystkie cierpienia. Zniewagi, bicie, oplucie, szyderstwa, koronowanie cierniem, popychanie i przybicie do krzyża. Ale to nie przez ten fizyczny ból jesteśmy zbawieni, ale przez posłuszeństwo. Posłuszeństwo, które wiele kosztowało. Posłuszeństwo, które kazało Jezusowi nie cofnąć się nawet przed ogromnym cierpieniem, a w końcu także śmiercią. Jak przez nieposłusznego Adama na świecie zagościł grzech, a bramy raju zostały zamknięte, tak przez posłusznego Jezusa rozlewa się na świecie łaska i zbawienie.

Właśnie to dające człowiekowi zbawienie posłuszeństwo Jezusa aż do śmierci – pisze dalej autor hymnu o kenozie”  – daje Mu też w konsekwencji wywyższenie, „darowanie imienia ponad wszelkie imię” i wyznanie Jego uczniów, że Jezus jest Panem (czyli Bogiem).

Kontekst Ewangelii Mt 26,14-27,66

Co to znaczy pójść za Jezusem? Pierwsze i drugie czytanie nie pozostawia wątpliwości. To przyjąć co gotuje nam Bóg. A Bóg nie zawsze wiedzie nas po ścieżkach usłanych kwiatami. Czasem dla Niego, dla wierności Jego sprawie. trzeba się narażać. Rzymianom i Żydom. Czyli obcym i swoim. I o tym trudnym posłuszeństwie Ojcu, które powinno charakteryzować każdego chrześcijanina, jest dzisiejsza długa Ewangelia. Historia męki, śmierci, a w końcu i zmartwychwstania Jezusa, będąc zwieńczeniem Ewangelii jest jednocześnie dla każdego chrześcijanina wezwaniem do pójścia śladem Mistrza. Cokolwiek by to w konkretnych sytuacjach znaczyło.

Jako ze Ewangelia tej niedzieli jest bardzo długa nie będę jej tu przytaczał w całości. Dla wygody – jeszcze raz  link do wszystkich czytań .

4. Warto zauważyć

Przejmująca historia. Aż szkoda, że czytana tylko raz w roku. I to w ten sposób, że właściwie nie ma czasu na jej skomentowanie (no, chyba że podczas kazań pasyjnych w Gorzkich Żalach). Tak by się chciało zatrzymać nad wieloma z tych scen…. Bo przecież niosą ze sobą naprawdę ważne treści. O Bogu, który wydaje samego siebie w złe ręce człowieka, o ludzkiej podłości, która każe niewinnego poniżyć, skatować i zabić albo – jak w przypadku uczniów – uciec…. Podobnie jak w opowieściach innych Ewangelistów warto zauważyć najpierw sprawę fundamentalną.

Jeśli chodzi o niektóre szczegóły… Najpierw może o postawach ludzi. Nie wszystkich oczywiście….

A poza tym? Bardziej od strony teologicznej? Może też parę szczegółów.

5. W praktyce

Tematów które można by rozważyć jest cała masa, gdyż opowieść o ukrzyżowaniu Jezusa jest bardzo bogata w treści. Parę z tych tematów zasygnalizowałem już w poprzednim punkcie, w części pokazujących równe ludzkie postawy wobec Jezusa. Tu może kilka spraw....