W domu grzesznika


Mirosław Jarosz; GN 14/2014 Świdnica

publikacja 15.04.2014 06:00

Jeszcze kilka lat temu rekolekcje dla kilkuset osób na hali sportowej wydawały się czymś niezwykłym, dla niektórych może nawet niestosownym. 
Dziś, by spełniły swą funkcję, trudno zorganizować je inaczej.

Podczas szkolnych rekolekcji sacrum wchodzi w przestrzeń profanum Mirosław Jarosz /GN Podczas szkolnych rekolekcji sacrum wchodzi w przestrzeń profanum

W minionym tygodniu ok. 600 młodych osób z pięciu szkół Bielawy uczestniczyło w rekolekcjach wielkopostnych. Na hali sportowej szum i gwar. Obok Jezus w Najświętszym Sakramencie. Kiedy sacrum wdziera się w przestrzeń profanum, czuć pewien niepokój. Pojawiają się pytania, czy aby nie powrócić do kościoła. Tam przecież jest miejsce Adorowanego. – Sacrum jest wszędzie tam, gdzie jest Jezus – wyjaśnia prosto ks. Stanisław Chomiak, proboszcz parafii Wniebowzięcia NMP w Bielawie. Jeżeli On tu jest, to wszystko jest w porządku.


Zbawienie bez nóg


Jeszcze ważniejsza od miejsca rekolekcji jest osoba, która je głosi. – To musi być człowiek, który da świadectwo swego życia. Tylko ktoś taki może poruszyć serca – przekonuje ks. Marek Bałwas, który prowadził rekolekcje dla młodzieży gimnazjalnej i licealnej w Bielawie. Kapłan ten od ponad 10 lat porusza się na wózku inwalidzkim. W wyniku wypadku samochodowego złamał kręgosłup i ma uszkodzony rdzeń kręgowy na odcinku piersiowym. – Pomyślałem sobie, trudno, widocznie tak ma być – mówi kapłan. – Pan Bóg ma w tym jakiś plan dla mnie. Niech mnie jednak nikt nie pyta, jaki plan, bo sam tego nie wiem jeszcze. Jedno z moich pierwszych zdań, jakie wypowiedziałem, to podziękowanie Bogu, że zostawił mi sprawne ręce i głowę, czyli to, co do kapłaństwa jest najważniejsze. Mogę sprawować Eucharystię, mogę udzielać sakramentu pojednania i mogę mówić kazania. A jak się ostatnio dowiedziałem od młodzieży na rekolekcjach, które dla nich prowadziłem, „nogami nie można się zbawić, tylko sercem!”.


Kiedy inni ludzie wózek inwalidzki nazywają przekleństwem swego życia, ks. Marek mówi: – Dobrze, że mam ten wózek. Dzięki temu łatwiej dotrzeć mi do serc tych młodych ludzi. Na szczęście osoba na wózku ciągle jeszcze porusza wewnętrznie. Dzięki temu łatwiej mówić mi o cierpieniu. O ofiarowaniu go dla Boga. Nie chodzi o to, że bez cierpienia nie można dotrzeć do Nieba, tylko o uświadomienie młodym ludziom, dla których wszystko musi być łatwe i proste, że tylko rzeczy, które wymagają wysiłku, są wartościowe. 


Coś w głowie zostanie


– Na tej hali sportowej była ado
racja przy Najświętszym Sakramencie i Eucharystia – wyjaśnia ks. Paweł Łabuda, współorganizator rekolekcji w Bielawie – Może nie wszystko odbyło się według zasad, ale Pan Jezus też łamał zasady: uzdrawiał w szabat, chodził do domów grzeszników.
W Dzierżoniowie na hali sportowej spotykało się ponad 900 osób. Tam rekolekcje prowadził ks. Jakub Bartczak, rapujący ksiądz, którego teledyski na Youtube obejrzały już setki tysięcy osób. Dał młodzieży proste świadectwo swojego wcale nie łatwego życia.

– Bardzo mi się podobało – mówi ks. Wojciech Iwanicki z dzierżoniowskiej parafii Maryi Matki Kościoła. – Zwłaszcza stwierdzenie ks. Jakuba, że mimo popularności w pierwszej kolejności jest księdzem. To go najbardziej kręci i to jest największa radość dla niego. Wszystkie te elementy przemówiły do młodzieży. Było to widać po spowiedziach. Dotarło to do mnie szczególnie drugiego dnia rekolekcji, pierwszego dnia wiosny. Kiedy wielu uczniów idzie wtedy na wagary, na naszej hali pojawiło się ich tylu. Bardzo się ucieszyłem. Nawet gdy ktoś przyszedł tylko na pięć minut, to coś w nim zostanie. 


Kilka dni wcześniej, podczas I Forum Ewangelizacyjnego w Świdnicy, ks. Artur Godnarski powiedział, że często skupiamy się na tych, którzy są w kościele. „A co z tymi, którzy nie przychodzą?” – pytał. Dlatego właśnie powstał „Przystanek Jezus”. – Tutaj stosujemy tę sama zasadę – wyjaśnia ks. Iwanicki. – Idziemy do szkoły. Łatwiej byłoby zamknąć się nam w murach kościoła. Jednak Sobór Watykański II mówi: Aggiornamento! Przekonuje, by wyjść. I my musimy wychodzić do człowieka. Szczególnie tego młodego, który się gubi.


Po spotkaniu z rapującym księdzem


Michał Mozer, 17 lat


– Na takie rekolekcje w szkole przychodzi więcej osób, niż przyszłoby do kościoła. Jeżeli mieliby iść tam pod przymusem, to też nie byłoby w tym sensu. Z kolei dzięki muzyce przesłanie, z którym przyszedł do nas ks. Bartczak, trafiło i przemówiło do wielu osób.

Michał Matusz, 19 lat
– Młodzi ludzie są teraz tacy, że jeżeli nie wyjdzie się do nich z czymś ciekawym, to nie zainteresują się. Wiem to po sobie. Gdybym nie zobaczył kiedyś Kościoła z innej strony: żywego, radosnego, to pewnie nie byłoby mnie teraz tutaj. Ksiądz śpiewający hip-hop wydaje się pojęciem abstrakcyjnym. To coś niespotykanego. Wielu przyszło więc z czystej ciekawości. A ks. Jakub mówił bardzo mądre i ciekawe rzeczy, co powodowało, że wszyscy chcieli go słuchać. Czytać Pismo Święte może każdy, a jednak często tego nie robi. Piosenki ks. Jakuba oparte są na Ewangelii. Dzięki temu to Słowo zaczyna żyć. Jak za dawnych czasów, kiedy apostołowie wychodzili do ludzi i mówili.


Anna Korkus, 19 lat

– Organizowanie takich rekolekcji ma sens. Przede wszystkim dlatego, że wiele osób dzięki temu księdzu miało możliwość usłyszeć rzeczy, o których na co dzień wcale się nie myśl, nie zastanawia się nad nimi. Pomysł, by zainteresować młodzież rapem, hip-hopem był świetny. Dzięki temu przyszło wiele młodzieży, która w niedzielę do kościoła nie zawsze przychodzi z chęcią lub wcale nie chodzi. To było coś wyjątkowego. Inaczej docierają te same słowa głoszone z kościelnej ambony, a inaczej te śpiewane na luzie.



Piotr Jasiński, 19 lat

– To, co nietypowe, przyciąga uwagę ludzi. Nasze rekolekcje takie były. Nie dość, że nie odbywały się w kościele, to jeszcze prowadził je rapujący ksiądz. Myślę, że gdyby nie ta niecodzienność, wiele osób by nie przyszło. A rekolekcje, przynajmniej dla mnie, są po to, by przysiąść, posłuchać, zastanowić się nad swoim życiem, swoją wiarą. Rekolekcjonista dawał świadectwo swojego życia. W tym, co mówił, wiele osób mogło odnaleźć siebie.

TAGI: