Widziałem szczęście

Marcin Kowalik; GN 13/2014 Łowicz

publikacja 09.04.2014 06:00

– Na początku była niepewność. Okazuje się, że człowiek boi się tego, co nieznane – mówi Dariusz z Rdutowa.

 Uczestnicy dni otwartych z prefektem ks. dr. Grzegorzem Cieślakiem Marcin Kowalik /GN Uczestnicy dni otwartych z prefektem ks. dr. Grzegorzem Cieślakiem

Po raz pierwszy w Wyższym Seminarium Duchownym w Łowiczu zorganizowano dni otwarte. W pierwszy wiosenny weekend próg uczelni przekroczyło 12 młodych mężczyzn, żeby poznać życie seminaryjne od środka. Sądząc po reakcjach, spodziewali się czegoś innego.

Wspólnie z klerykami

Najmłodszy miał 15 lat. Najstarszy – 32. Byli wśród nich także studenci innych uczelni. – Odwiedzałem już kilka razy seminarium, ale nigdy nie miałem okazji do rozmowy z alumnami i przełożonymi ani do poznania życia seminarzystów. Okazało się, że nie jest tak źle, jak sobie wyobrażałem – mówi Paweł z Głowna, który studiuje w Łodzi turystykę i rekreację. – Mieliśmy 5 godzin wykładów, ale są inaczej ułożone niż na mojej uczelni. Trwały po 45 min., a nie półtorej godziny, dzięki czemu były znacznie przyjemniejsze w odbiorze.

W zajęciach uczestniczyli wspólnie z klerykami. – Pierwszy wykład był z łaciny – opowiada Michał Murgarabia, student dziennikarstwa na KUL. – Bardzo dobrze prowadzony przez księdza rektora. Szybko nam minął. Poznawaliśmy podstawowe słowa i ich odmianę. W czasie wykładu z liturgiki mogliśmy zadawać sami pytania. Mnie najbardziej interesowały różnice między Mszą trydencką a tą sprawowaną według zwyczajnego rytu rzymskiego. Następny wykład był z teologii duchowości. Mówiliśmy o podejściu do modlitwy i wiary wśród wyznawców różnych religii. Później były zajęcia ze śpiewu. Może nie uczestniczyliśmy bardzo aktywnie, stojąc z boku próbowaliśmy włączyć się do śpiewu kleryków, ale te zajęcia pomogły mi przełamać moją niechęć do śpiewania, bo zobaczyłem, że nie polega to na solowych popisach. Na koniec były zajęcia z filozofii. W 45 minutach udało się nam zamknąć obszerny zakres dziejów.

Michał przyjechał ze Skierniewic. Chciał odczuć atmosferę seminarium bezpośrednio, a nie tylko domyślać się, jak tam jest. Rozważa wstąpienie do seminarium. Tak samo, jak Grzegorz z Żyrardowa i Dawid z Międzyborowa. Sebastian z parafii Świętej Trójcy w Piątku wraz kolegami lektorami przyjechał do seminarium za namową swojego proboszcza. – Myślałem, że życie tutaj jest łatwiejsze – przyznaje. Za sobą miał już nocleg, pobudkę o 6 rano i wykłady, które trwały do południa.

Główne wydarzenie

Próg WSD przekroczyli późnym popołudniem w piątek 21 marca. Najpierw były zapoznanie się i kolacja. Po niej Droga Krzyżowa. Nie spodziewali się, że będzie prowadzona na zewnątrz budynku i oświetlać ją będzie jedynie blask ulicznych lamp. Odpowiadało to Przemysławowi z Rawy Mazowieckiej. – Przyjechałem tutaj, żeby poznać tajniki życia seminaryjnego, ale też po to, żeby zastanowić się nad swoim życiem – mówi. Następnego wieczora wraz z całą wspólnotą seminaryjną i zaproszonymi wiernymi uczestniczył w głównym wydarzeniu dni otwartych – adoracji krzyża i Najświętszego Sakramentu. Zachwycała oprawa nabożeństwa – iluminacja oraz śpiewy.

– Jestem ceremoniarzem, dlatego interesowała mnie również strona organizacyjna nabożeństwa. Udało się doskonale. Poprzez odpowiednie śpiewy klerycy wykorzystali akustykę kaplicy, co sprzyjało komunikacji z Bogiem – mówi Łukasz, który przyjechał na nabożeństwo z Łęczycy. – Jako przełożony jestem zadowolony nie z tego, że dokonała się kolejna akcja, ale dlatego, że widziałem radość i szczęście u kleryków ze wspólnej modlitwy z uczestnikami dni otwartych. Tę samą radość widziałem u tych młodych mężczyzn, którzy zdecydowali się zamieszkać wspólnie z nami. Udzieliło się to również nam, moderatorom seminarium – mówi ks. dr Sławomir Wasilewski, rektor WSD w Łowiczu.

Podkreśla, że dni otwarte przeprowadzone były w wielkiej wolności. Przyjechali na nie ludzie, którzy chcieli rozeznawać swoją drogę życiową, również do małżeństwa czy życia zakonnego. Jest dumny z kleryków, którzy włożyli wiele wysiłku w przygotowanie tego wydarzenia, a także z 12 młodych mężczyzn, którzy zdecydowali się do niedzieli przebywać w seminarium. Ten pobyt zostanie w pamięci u wszystkich na dłużej, także ze względu na rozmowy o powołaniu, które ciągnęły się nawet do północy. – Zaskoczyła mnie otwartość kleryków i kadry seminaryjnej. Początkowa niepewność szybko się rozwiała – mówi Dariusz z Rdutowa.

TAGI: