Dar wody żywej

Andrzej Macura

publikacja 19.03.2014 21:20

Garść uwag do czytań na III niedzielę Wielkiego Postu roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.

Dar wody żywej Andrzej Macura Kto będzie pił wodę, którą daje Jezus nie będzie pragnął na wieki, lecz woda ta stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu

Czytania III niedzieli Wielkiego Postu roku A koncentrują się wokół tematu… No właśnie. Jak to ująć. Wokół tematu daru wody? Albo może daru, którym jest woda żywa? Albo wody, która jest znakiem darów duchowych i samego Boga? W każdym razie jakoś tak.  I z góry przepraszam, że ten dzisiejszy odcinek „Biblijnych kontekstów” będzie mocno zagmatwany. Ale taka jest też Ewangelia tej niedzieli.

Pierwsze skojarzenie z wodą? W kontekście wiary oczywiście? Jasne, chrzest. I choć tajemnicy chrztu, będącego włączeniem w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa  poświęcona jest przede wszystkim liturgia Wigilii Paschalnej, to i w tę niedzielę temat ten jest poruszany.

Pewnie część czytelników już to zauważyła albo po prostu o tym wie: czytania w Wielkim Poście w roku A dotykają tematyki chrzcielnej. Przed chrztem (czy odnowieniem przyrzeczeń chrzcielnych) kapłan pyta: czy wyrzekacie się ducha złego?;  czy wierzycie w Boga? Kogo pamięć nie zawodzi kojarzy, że to tematy czytań dwóch poprzednich niedziel. W pierwszą było o pokusach, grzechu i ich odrzuceniu. W drugą wezwanie, by słuchać Jezusa. W tę niedzielę dotykamy tajemnicy samego chrztu; usprawiedliwienia dokonanego dzięki wodzie żywej. A może lepiej Wodzie Żywej.

Przepraszam za to gmatwanie. Przejdźmy już do czytań.

1. Kontekst pierwszego czytania Wj 17,3–7

Scena przedstawiona w pierwszym czytaniu to jedno z wydarzeń związanych z wyjściem Izraela z Egiptu. Przeszedł on już przez Morze Czerwone, zobaczył cud uzdrowienia gorzkich wód Mara, doświadczył łaskawości Boga, który zechciał go nakarmić manna i przepiórkami. Teraz dokonuje się kolejny cud: spragnionemu ludowi Mojżesz wydobywa ze skały wodę. I przez to ratuje ich od śmierci z pragnienia.  Dopiero potem zacznie się historia z zawieraniem przymierza na Horebie (Synaju). Bóg najpierw pokazuje swoją moc, a dopiero potem, po przedstawieniu się, wychodzi z ofertą opieki nad ludem w zamian za przestrzeganie Jego prawa.

Synowie Izraela rozbili obóz w Refidim, ale lud pragnął tam wody i dlatego szemrał przeciw Mojżeszowi i mówił: „Czy po to wyprowadziłeś nas z Egiptu, aby nas, nasze dzieci i nasze bydło wydać na śmierć z pragnienia?”.

Mojżesz wołał wtedy do Pana i mówił: „Co mam uczynić z tym ludem? Niewiele brakuje, a ukamienują mnie!”. Pan odpowiedział Mojżeszowi: „Wyjdź przed lud i weź kilku ze starszych Izraela ze sobą. Weź w rękę laskę, którą uderzyłeś Nil, i idź. Oto Ja stanę przed tobą na skale, na Horebie. Uderzysz w skałę, a wypłynie z niej woda, i lud zaspokoi swe pragnienie”.

Mojżesz uczynił tak na oczach starszyzny izraelskiej. I nazwał to miejsce Massa i Meriba, ponieważ tutaj kłócili się synowie izraelscy i wystawiali Pana na próbę, mówiąc: „Czy też Pan jest rzeczywiście pośrodku nas, czy nie?”.

W historii nie ma nic, co wymagałoby jakiegoś specjalnego wyjaśniania. Warto chyba jednak zwrócić uwagę na wie sprawy.

  • Bóg ratuje Izraela od śmierci z pragnienia. To wydarzenie zyska potem otoczkę symboliki duchowej. Np. 1 Kor 10, 6: „Nie chciałbym, bracia, żebyście nie wiedzieli, że nasi ojcowie wszyscy, co prawda zostawali pod obłokiem, wszyscy przeszli przez morze i wszyscy byli ochrzczeni w [imię] Mojżesza, w obłoku i w morzu; wszyscy też spożywali ten sam pokarm duchowy i pili ten sam duchowy napój. Pili zaś z towarzyszącej im duchowej skały, a ta skała - to był Chrystus. Lecz w większości z nich nie upodobał sobie Bóg; polegli bowiem na pustyni. Stało się zaś to wszystko, by mogło posłużyć za przykład dla nas, abyśmy nie pożądali złego, tak jak oni pożądali”.

    Zaskakujące, prawda? Pili z Chrystusa. 
     
  • Wydarzenie staje się kolejnym potwierdzeniem obecności Boga wśród Izraela.

    Pisałem już o tym wcześniej: Bóg nie żąda ślepej wiary. Najpierw przedstawia się, pokazuje swoją moc, a dopiero potem stawia Izraela przed koniecznością wyboru.

A następujący po czytaniu Psalm 95 to pień pochwalna nawiązująca do wydarzeń opowiedzianych w pierwszym czytaniu.


2. Kontekst drugiego czytania Rz 5,1–2.5–8
Wszyscy zgrzeszyli, a dostępują usprawiedliwienia dzięki łasce Bożej – to chyba najważniejsza myśl początku Listu do Rzymian. W tym kontekście padają słowa, które słyszymy w podchodzącym z tego listu drugim czytaniu. Przedstawmy je w nieco szerzej (tekst czytania pogrubiony)

Dostąpiwszy więc usprawiedliwienia przez wiarę, zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu uzyskaliśmy przez wiarę dostęp do tej łaski, w której trwamy i chlubimy się nadzieją chwały Bożej. Ale nie tylko to, lecz chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość - wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś - nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany.

Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami.
Tym bardziej więc będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni. Jeżeli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna, to tym bardziej, będąc już pojednani, dostąpimy zbawienia przez Jego życie. I nie tylko to - ale i chlubić się możemy w Bogu przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego teraz uzyskaliśmy pojednanie.

W czytaniu bardzo mocno wyakcentowano darmowość wysłużonego przez Jezusa zbawienia. On „umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami”. Tak, Bóg naprawdę zawsze sam pierwszy wychodzi z inicjatywą. Dopiero potem oczekuje, że ci, którzy „dostąpili usprawiedliwienia przez wiarę zachowają pokój z Bogiem”.

Choć odwrotnie niż w pierwszym czytaniu w tym najmocniej wyakcentowana jest darmowość łaski Bożej, pojawia się jednak też w nim aluzja do wody. Gdzie? Gdy mowa o miłości Bożej rozlanych w ludzkich sercach.  Woda, dar, znów się spotykają.

3. Kontekst Ewangelii J 4, 5-42

Bibliści nazywają czasem Ewangelię Jana Ewangelią prezbitera. Czyli starszego w Kościele, już wyrobionego w sprawach wiary. Treści w niej przekazywane to nie mleko Ewangelii Marka, przeznaczonej wedle tej koncepcji dla przygotowujących się do chrztu katechumenów. To niemal mistyka. I to wysokich lotów. Dla zrozumienia sceny z Samarytanką wydaje się to mieć niebagatelne znaczenie. 

Ewangelia tej niedzieli pochodzi z pierwszej z dwóch części, stanowiących główny zrąb  dzieła św. Jana. Czyli z tzw. Księgi Znaków (2,1 – 12,36). I związana jest z pierwszą z Jezusowych podróży z Galilei do Jerozolimy (leżącej w Judei) na żydowskie święta. Tę sekcję rozpoczyna cud w Kanie Galilejskiej, a kończy uzdrowienie syna urzędnika królewskiego. A w środku, prócz rozmowy z Samarytanką przy studni jest też słynna rozmowa Jezusa z Nikodemem. Ta, w której jest mowa o konieczności powtórnych narodzin. Nie miejsce tu na szczegółowe rozważania dotyczące sensu takiej a nie innej struktury Janowego dzieła, ale że chodzi w niej o ukazanie pewnej nowości w stosunku do tego, co dotąd prezentował judaizm wręcz wrzuca się w oczy.

Jezus wracając z Judei do Galilei przechodzi przez Samarię. To tam rozgrywa się scena przywołana w czytanej tej niedzieli Ewangelii. Istotne wydaje się w tym momencie przypomnienie kim byli mieszkańcy tej krainy. W czasach podzielonego po Dawidzie królestwa ziemie te należały do północnej części jego spuścizny, tzw. Królestwa Izraela (południe nazywano Judą). W Biblii spotykamy też inne nazwy tego tworu – Efraim (od jednego z 12 pokoleń Jakuba) albo od stolicy – właśnie Samaria. Po upadku Królestwa Północnego w 721 roku spora część mieszkańców tych ziem została wysiedlona, a na ich miejsce Asyryjczycy sprowadzili pogańską ludność z innych stron swego imperium. Pozostali tam Izraelici zasymilowali się z nimi, ale zachowali wiarę w Jahwe.

W międzyczasie nastąpił też upadek Judy, królestwa południowego, któremu kres położyli Babilończycy. Nie tylko zburzyli oni Jerozolimę i znajdującą się w niej świątynię (tzw Pierwszą Świątynię, tę, która wybudował Salomon), ale też co znaczniejszych mieszkańców Judy przesiedlili. Gdy Babilończycy zostali z kolei pokonani przez Persów, ich król, Cyrus pozwolił wygnańcom z Judy na powrót. Samarytanie zaproponowali im wtedy pomoc w odbudowie świątyni. Ci jednak tę propozycję kategorycznie odrzucili. Uznawali bowiem  Samarytan za „nieczystych” Żydów. Odtąd Samarytanie jak mogli utrudniali odbudowę (Ezd 4,1-24; 5,2-18). W ten sposób drogi Izraela i Samarytan ostatecznie się rozeszły. Oba narody patrzyły odtąd na siebie co najmniej z niechęcią. I co istotne w kontekście Ewangelii tej niedzieli, Samarytanie ustanowili nawet swoje własne sanktuarium na górze Garizim.

Przytoczmy więc tekst Ewangelii.

Jezus przybył do miasteczka samarytańskiego, zwanego Sychar, w pobliżu pola, które Jakub dał synowi swemu, Józefowi. Było tam źródło Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni. Było to około szóstej godziny. Nadeszła tam kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody.

Jezus rzekł do niej: „Daj Mi pić”. Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do miasta dla zakupienia żywności. Na to rzekła do Niego Samarytanka: „Jakżeż Ty będąc Żydem prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?” Żydzi bowiem nie utrzymują stosunków z Samarytanami.

Jezus odpowiedział jej na to: „O, gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: «Daj Mi się napić», prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej”. Powiedziała do Niego kobieta: „Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię, z której pił i on sam, i jego synowie, i jego bydło?”

W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: „Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu”. Rzekła do Niego kobieta: „Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać”.

A On jej odpowiedział: „Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj”. A kobieta odrzekła Mu na to: «Nie mam męża». Rzekł do niej Jezus: „Dobrze powiedziałaś: «Nie mam męża». Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą”.

Rzekła do Niego kobieta: „Panie, widzę, że jesteś prorokiem. Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić Boga”. Odpowiedział jej Jezus: „Wierz Mi, niewiasto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, owszem, już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, i takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie”.

Rzekła do Niego kobieta: „Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko”. Powiedział do niej Jezus: „Jestem Nim Ja, który z tobą mówię”.

Na to przyszli Jego uczniowie i dziwili się, że rozmawiał z kobietą. Jednakże żaden nie powiedział: „Czego od niej chcesz?” lub „Czemu z nią rozmawiasz?” Kobieta zaś zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła tam ludziom: „Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem?”

Wyszli z miasta i szli do Niego. Tymczasem prosili Go uczniowie, mówiąc: „Rabbi, jedz!” On im rzekł: „Ja mam do jedzenia pokarm, o którym wy nie wiecie”. Mówili więc uczniowie jeden do drugiego: „Czyż Mu kto przyniósł coś do zjedzenia?” Powiedział im Jezus: „Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło. Czyż nie mówicie: «Jeszcze cztery miesiące, a nadejdą żniwa?» Oto powiadam wam: Podnieście oczy i popatrzcie na pola, jak bieleją na żniwo. Żniwiarz otrzymuje już zapłatę i zbiera plon na życie wieczne, tak iż siewca cieszy się razem ze żniwiarzem. Tu bowiem okazuje się prawdziwym powiedzenie: Jeden sieje, a drugi zbiera. Ja was wysłałem żąć to, nad czym wyście się nie natrudzili. Inni się natrudzili, a w ich trud wyście weszli”.

Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety świadczącej: „Powiedział mi wszystko, co uczyniłam”. Kiedy więc Samarytanie przybyli do Niego, prosili Go, aby u nich pozostał. Pozostał tam zatem dwa dni. I o wiele więcej ich uwierzyło na Jego słowo, a do tej kobiety mówili: „Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, na własne bowiem uszy usłyszeliśmy i jesteśmy przekonani, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata”.

4. Warto zauważyć

Komentować rozmowę z Jezusa Samarytanką… Motyka, słońce i i te sprawy. Ale cóż. Chyba nie mogę się od tego obowiązku wymigać ;)

Największym problemem w zrozumieniu tej sceny wydaje się jej bogactwo. Zwyczajnie nie sposób jej streścić. Trudno też ująć ją w jakiś zgrabny schemat; znaleźć do niej klucz. Sęk w tym, że nie jest to tylko rozmowa Samarytanki z Jezusem, ale pojawiają się tu jeszcze inne wątki. Można by ostatecznie posłużyć się jakimś wytrychem w postaci spojrzenia na tę scenę z perspektywy jakiegoś wydumanego schematu nie mającego źródeł w samym tekście (bibliści nieraz tak robią), ale przecież nie o to chodzi. Najlepiej chyba zostawić opowieść jak jest i spróbować spojrzeń na to wszystko z perspektywy występujących tu postaci (Jezus, samarytanka; uczniowie i mieszkańcy miasta są tu raczej tłem) i dynamiki ich spotkania. Nie sposób jednak pominąć też tego, jak się Jezus przedstawia, co o sobie i swojej misji mówi. Gdy pamięta się o adresatach Ewangelii Jana (prezbiterzy, starsi w Kościele) i że scena ta pojawia się w kontekście przedstawienia przez Jezusa nowej ekonomii zbawczej (Bóg wychodzi z inicjatywą - np. wesele w Kanie), w kontekście stwierdzenia (w rozmowie z Nikodemem) o potrzebie powtórnych narodzin, wszystko staje się jeszcze bogatsze.

Więc jak?

  • Zauważmy postawę Jezusa. Spragniony, ale nie zaniedbujący żadnej okazji do nauczania; do pełnienia woli Ojca i wypełniania Jego dzieła. To pełnienie tej woli jest Jego pokarmem – wyjaśnia potem uczniom. Ma dokończyć dzieło, które trwa już wieki, a na zbieranie tego, co zasiali inni posyła swoich uczniów. Ale sam jest zawsze gotowy: i wtedy, gdy miło upału prowadzi głęboko teologiczną rozmowę i wtedy, gdy na prośbę Samarytan zostaje u nich dwa dni, zbierając jeszcze obfitsze żniwo wiary. Wspaniały przykład dla prezbiterów.
     
  • Z drugiej jest Samarytanka. Prowadzi zwyczajną rozmowę o codziennych potrzebach. Ale jest otwarta; gotowa zrozumieć więcej. I gdy przekonuje się, że Jezus naprawdę jest kimś niezwykłym, natychmiast staje się Jego misjonarzem. Na pewno jeszcze mocno nieudolnym, ale już nie zatrzymuje Jezusa dla siebie. Wspaniały przykład dla dopiero raczkujących w sprawach wiary. Nigdy nie powinno się tej wiary zatrzymywać tylko dla siebie.

A teraz najważniejsze: jak się przedstawia Jezus? Co mówi o swojej misji? Czego oczekuje? To głównie w samej rozmowie z Samarytanką. Ale może po kolei.

„O, gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: «Daj Mi się napić», prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej”. 

To zdanie wyraźnie składa się z czterech części.  W tego rodzaju konstrukcji cześć zdania pierwsza odpowiada czwartej, a druga trzeciej. Czyli tak mniej więcej – druga i trzecia część zdania – „tego, kto ci mówi daj Mi się napić masz prosić”. O co? To wyjaśniono w pierwszej i czwartej części zdania. O dar Boży, którym jest woda żywa. Warto zapamiętać: chrześcijanin ma prosić Jezusa o wodę żywą.

A co to jest? Powoli. To nie traktat teologiczny ;) Samarytanka nie jest zainteresowana teologią, a wodą. Dlatego Jezus nie zaczyna od tłumaczenia czym jest ta żywa woda, ale co może ona człowiekowi dać.

„Każdy, kto pije tę wodę (wodę ze studni), znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu”.

Ta woda zaspokaja więc wieczne pragnienie. Czymkolwiek ono by nie było. I ta dana człowiekowi woda nie jest wcale tylko napojem. Ona – o paradoksie – staje się źródłem. Źródłem, którego wody wlewają się do jakiegoś zbiornika życia wiecznego. Czyli chyba jakoś tak: człowiek przyjmując od Jezusa ten dar wody żywej nie tylko zaspokaja raz na zawsze pragnienie, ale przez to, że w tajemniczy sposób jakoś się w nim pomnaża, pozwala mu on połączyć z oceanem wieczności, osiągnąć szczęśliwą wieczność.

Kolejną wypowiedź Jezusa – tę o mężach Samarytanki – możemy pominąć. W dynamice sceny pełni ona jednak ważna rolę. Sprawia, że to co mówi Jezus przestaje być dla Samarytanki jakimś bajdurzeniem. I skłania do zadania kolejnego pytania, o prawdziwy kult Boga. Pamiętajmy, Żydzi i Samarytanie wiedli w tej kwestii gorący spór. Z naszej perspektywy odpowiedź Jezusa wydaje się bardzo ważna.

„Wierz Mi, niewiasto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze (Garizim  – miejscu kultu Samarytan), ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, owszem, już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, i takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie”.

Jezus odpowiada wiec Samarytance, że to Żydzi lepiej niż Samarytanie znają Boga. Ale w tej chwili nie ma to już znaczenia. Właśnie rozpoczynają się czasy, w których ani Żydzi ani Samarytanie nie będą już dobrze czcić Boga Ojca. Będą to robić ci, którzy będą oddawali cześć Bogu w Duchu i prawdzie. 

Egzegeci spierają się, czy przypadkiem nie należałoby napisać w Duchu i Prawdzie. Greckie rękopisy nie rozróżniały wielkich i małych liter. Ale takie tłumaczenie znacznie upraszcza myśl Jezusa. Bo bez tego... Duch – wiadomo – to Duch Święty. Choć Samarytanka Go nie zna, znają Go już czytający Ewangelię chrześcijanie. Ale „cóż to jest prawda”? chciałoby się za Piłatem zapytać? Chodzi o to, że prawdziwy kult, to nie kult zewnętrzny, a kult płynący z potrzeby ducha? – jak czasem tłumaczą wrogowie budowania świątyń (swoje nazywają domem modlitwy).  A może chodzi o kult prawdziwy w sensie ortodoksji, wolności od błędów?  Gdy pisać Prawdę z dużej litery ( w myśl innej wypowiedzi z Jana: Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem) wszystko staje się prostsze. Prawdziwi czciciele Ojca to ci, którzy oddają Mu cześć w Duchu Świętym i w Jezusie.

Ostatnią z wypowiedzi Jezusa z rozmowy z Samarytanką przytoczmy razem z jej wyznaniem.

„Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko”. Powiedział do niej Jezus: „Jestem Nim Ja, który z tobą mówię”.

Ja jestem oczekiwanym Mesjaszem – mówi Jezus. Ja jestem tym, który ci właśnie objawia jak to jest z tym prawdziwym kultem. Ja jestem tym, który może ci dać ten dar wody żywej, dzięki któremu Twoje życie zmieni się na wieki.

Czego tu brakuje? Ano odpowiedzi na najważniejsze pytanie: czym jest ta woda żywa.

W 6 rozdziale swojej Ewangelii, gdy Jezus powie „Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie - niech przyjdzie do Mnie i pije!  Jak rzekło Pismo: «Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza»” (7, 38) Jan wyjaśni (w. 39) „A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego” . Egzegeci jednak w owej wodzie żywej, którą daje Jezus widzą nie tylko Ducha Świętego. Widzą też symbol  nauki przyniesionej przez Jezusa, albo i samego Jezusa. I tłumaczenia te wcale się nie wykluczają. Ewangelista Jan kocha wieloznaczności. Wszak tu chodzi o udzielającego się człowiekowi Boga. Boga Trójjedynego, który przychodzi z wszystkimi swoimi darami w serce proszącego Go o wodę żywą człowieka.

Gdy spojrzeć jeszcze raz na tę Ewangelię z perspektywy pierwszego i drugiego czytania, i gdy pamięta się o chrzcielnym zakotwiczeniu tych czytań wszystko staje się znacznie prostsze: sakrament chrztu daje ci życie, bo daje ci w darze samego Boga przychodzącego do ciebie z różnorakimi darami, który To Bóg sprawia, życie nabiera sensu (już nie pragniesz) i masz nadzieję życia wiecznego (źródło wody wytryskującej ku życiu wiecznemu).


5. W praktyce

  • Prymat łaski. W naszym myśleniu o chrześcijaństwie dość często pojawia się model „zasługiwania na dar”. Czyli „bądź dojrzały, a otrzymasz bierzmowanie”, „nawróć się z grzechów a potem Boga proś”. Na pewno błędem byłoby zaprzestanie stawiania jakichkolwiek wymagań. Ale trzeba pamiętać, że to Bóg zawsze wychodzi pierwszy. Dał pić Izraelowi na pustyni zanim ten jeszcze cokolwiek mu dał (I czytanie) umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (II czytanie), nie odmawia temu, który prosi Go o dar wody żywej, choć jest grzesznikiem (Samarytanka z Ewangelii żyje w konkubinacie). Ta świadomość musi też być obecna w naszej duszpasterskiej praktyce.
     
  • Dojrzali w wierze (starsi, prezbiterzy) wzorem Jezusa powinni sprawie Ewangelii poświęcać całe swoje życie. Nie są tylko urzędnikami, pracującymi od… do… Jeśli w skwarze dnia pojawia się okazja do doprowadzenia kogoś do wiary, nie powinni sobie odpuszczać. Ciągle mamy żniwa…
     
  • Ci, którzy ledwo Jezusa poznali nie są z misji wyłączeni. Tak jak potrafią powinni opowiadać wśród swoich o spotkanym Jezusie.