Nowy GN z dodatkiem - Drogą Krzyżową

jdud

publikacja 26.02.2014 14:41

Rozważania Drogi Krzyżowej autorstwa ks. prof. Jerzego Szymika na podstawie tekstów Josepha Ratzingera/Benedykta XVI dołączone będą do kolejnego numeru „Gościa Niedzielnego”.

Nowy GN z dodatkiem - Drogą Krzyżową

- Oburzenie na cierpienie, które nam się dzisiaj wpaja i które podaje się za wybawienie, nie kładzie kresu cierpieniu, lecz w istocie sprawia, że staje się ono nie do zniesienia. Również wiara nie kładzie kresu cierpieniu, ale uzdalnia człowieka do znoszenia go i pomagania w tym innym. Człowiek nie potrzebuje nauczycieli oburzenia (to potrafi sam), ale nauczycieli przemiany odkrywających radość w głębinach cierpienia i otwierających przed nim prawdziwe szczęście tam, gdzie kończy się dobre samopoczucie”. Dlatego też wiara chrześcijańska, wiara prawdziwa „służy do tego, aby człowiekowi pomagać żyć, cieszyć się, ale i cierpieć” - pisze ks. prof. Szymik, cytując Benedykta XVI.

A oto fragmenty innych tekstów z tego samego numeru GN:

Gorzkie zwycięstwo [Andrzej Grajewski]

Gdyby nie postawa  Kościołów chrześcijańskich na Ukrainie, wydarzenia w Kijowie mogłyby zakończyć się katastrofą nie tylko dla tego kraju.  Teraz najważniejsze jest pytanie, czy ofiara  blisko stu obrońców Majdanu, którzy polegli w czasie walk w stolicy Ukrainy, nie zostanie zmarnowana.

Do historii Kościoła przejdzie zachowanie kapłanów katolickich, greckokatolickich i prawosławnych w czasie najbardziej krwawych zajść w Kijowie. Ostatnim, który razem z szefem służby medycznej Majdanu opuścił palący się budynek Prospiłek (związków zawodowych) ok. 3 nad ranem w środę 19 lutego, był greckokatolicki ks. Ołeksandr Dorykevych, który do ostatniej chwili pomagał przy ewakuacji chorych i rannych. Tuż przed opuszczeniem budynku próbował jeszcze, razem z grupą ludzi z Samoobrony, dostać się na IX piętro, gdzie ogień odciął kilka osób. Pracuje w duszpasterstwie emigracji w Hiszpanii, ale przyjechał na Majdan, aby wspierać swoich rodaków. Zarówno we wtorek, jak i w czarny czwartek, kiedy ofiar było najwięcej, pod kulami snajperów księża katoliccy, greckokatoliccy oraz prawosławni modlili się, nieśli otuchę oraz posługę sakramentalną.

Czułem zapach śmierci [Jakub Szymczuk]

Widok człowieka, który jeszcze przed chwilą żył, a teraz leży obok ciebie, bo dostał w głowę z karabinu snajperskiego, uzbrojonego w pociski przeciwpancerne, jest przerażający. Zastanawiałem się, czy po tym wszystkim, co widziałem, będę mógł kiedykolwiek spać... – pisze fotoreporter „Gościa Niedzielnego”, który znajdował się w samym środku tragicznych wydarzeń na Majdanie.

Dzwoni kolega. Krzyczy, że na Instytuckiej jest rzeź. Nie ma czasu. Biegnę, przepychając się między ludźmi. Widzę uciekającego fotoreportera. Krzyczy, że tam jest wojna, żebym uciekał. Zacząłem się modlić i biec do przodu. Okazało się, że już od godziny trwa bitwa. Im bliżej górnej barykady na Instytuckiej, tym więcej krwi. Słyszę strzały, krzyki, płacz. Grupa medyków bez cienia nadziei na twarzach reanimuje zakrwawionego mężczyznę. Walczą, pomimo wszystko. Jeden ma łzy w oczach. Drugi uciska klatkę piersiową, stara się robić sztuczne oddychanie. Ktoś go siłą odciąga. To koniec. Staruszek nie żyje. „Boże, gdzie ja jestem?!”, zdążyłem pomyśleć. Nie było czasu na szukanie odpowiedzi. Robiłem zdjęcia i jednocześnie modliłem się za duszę tego człowieka.

Światło dla wszystkich [rozmowa Joanny Bątkiewicz-Brożek z rodzicami Chiary Luce Badano]

Rodzice beatyfikowanej w 2010 r. młodej Włoszki, zmarłej na raka, opowiadają m.in. o „piękne rzeczach, które ich córka robi z nieba”.

Maria Teresa Badano, mówi, że pierwsza historia dotyczy matki pięciorga dzieci:

- Zostawił ją mąż, a jedna z córek zaczęła brać narkotyki i zaszła w ciążę. Chłopak też był narkomanem. Uczyłam tę dziewczynę religii w szkole. Jej mama zaczęła modlić się do Chiary o wyzwolenie córki z nałogu. W dniu pogrzebu Chiary, pamiętam, unosiła się gęsta mgła, było szaro i posępnie. I kiedy wyszliśmy za trumną z ciałem naszej córki z kościoła, tuż przy dzwonnicy zobaczyłam tę mamę. Padła na kolana przed trumną i wtedy rozbłysło słońce, potężne światło. Kobieta krzyknęła: Chiara weszła do raju! I raz jeszcze poprosiła ją o łaskę dla córki. Po dwóch miesiącach dziewczyna wróciła do domu. Co więcej, chłopak chciał wymusić aborcję u dziewczyny i więził ją kilka tygodni w komórce – nikt nie wiedział gdzie. Kiedy policja ją znalazła, dziewczyna leżała obolała na podłodze. Uratowano ją, ale lekarze nie dawali szans dziecku. Dziś ma piękną córeczkę. Pojechała na odwyk, przestała się spotykać z chłopakiem, bo ten groził jej zabiciem. Jej mama nadal się modliła do Chiary. Finał jest piękny, bo dziś oboje są wyleczeni z narkotyków, wybaczyli sobie i są szczęśliwym małżeństwem, mają też syna. Ta matka była pierwszym świadkiem na procesie beatyfikacyjnym Chiary.

Adwokat w celi [Jacek Dziedzina]

- Cztery lata temu pokazał nam Wietnam, jakiego komuniści nie pokazują turystom. Dziś Le Quoc Quan, znany na Zachodzie adwokat z parafii redemptorystów w Hanoi, odsiaduje wyrok za fikcyjne przestępstwo. W czasie rozprawy apelacyjnej upadł na ziemię z wycieńczenia – pisze Jacek dziedzina i wspomina najbardziej niezwykłą i wzruszającą liturgię, w jakiej uczestniczył:

- Odwiedziliśmy też wspólnotę spotykającą się potajemnie pod warsztatem samochodowym. Quan wyszedł przed ołtarz i mówił do ponad setki ludzi zebranych w ciasnej kaplicy. Opowiadał m.in. o jednym z pobytów w więzieniu. Te słowa dziś, gdy odsiaduje dłuższy wyrok, brzmią szczególnie mocno. „Kiedy zamknęli mnie w więzieniu, zacząłem się modlić. Nagle poczułem coś niesamowitego w sercu, zacząłem płakać. Usłyszałem jakby głos: nie bój się, będziesz uwolniony. Modliłem się tak chyba pół godziny, ok. 10 rano. Dopiero po kilku dniach, gdy wyszedłem na wolność, przeglądałem newsy sprzed kilku dni. Natrafiłem na informację związaną z wizytą prezydenta Wietnamu w Stanach Zjednoczonych. Wiem, że jeden z pracowników Departamentu Stanu USA, którego znam, wstawił się za mną i zażądał uwolnienia mnie. Przeczytałem, że to spotkanie miało miejsce między 10.00 a 10.30, czyli wtedy, kiedy modliłem się w celi!” – mówił Quan do zebranych.

Zarzuć sieci! [Weronika Pomierna]

Misje w Europie to nie wizja z dalekiej przyszłości, ale realne wyzwanie. Rośnie liczba młodych ludzi, którzy nie boją się z nim zmierzyć. Jak oni to robią?

Na początek gra połączona z konkursem. Trzeba przecież przełamać pierwsze lody. Potem dwa świadectwa – nie za ciężkie ani zbyt płytkie. Na koniec pantomima, której tłem jest piosenka „Yellow” brytyjskiej grupy Coldplay. Efekt? Ponad stu gimnazjalistów i licealistów w ciągu 20 minut usłyszało kerygmat oraz świadectwa swoich rówieśników. Nikt nie zasnął. Ba, śmiech zgromadzonych w sali nastolatków ściągnął tam dodatkowych słuchaczy. To, co zobaczyła 15 lutego w Licheniu młodzież uczestnicząca w rekolekcjach Ruchu Rodzin Nazaretańskich, to tylko próbka możliwości młodych katolików z ekipy Net Ministries (Posługa Sieć), którzy przylecieli do Polski z Irlandii.

…wierzę, ufam, miłuję [Ewa Czaczkowska]

Ukazała się właśnie pierwsza powieść biograficzna o Zofii Kossak-Szczuckiej. Nie jest to typowa biografia, ale jak dobrze oddaje podtytuł: powieść biograficzna. Napisana lekko, jest jakby muśnięciem po niezwykłym życiorysie pisarki, zostawiającym jednak niedosyt. Ale jednocześnie trudno nie zauważyć rzeczy najważniejszej: taka książka w ogóle powstała. Zofia Kossak-Szczucka, pisarka niegdyś niezwykle popularna i płodna, która wydała kilkadziesiąt powieści historycznych, a jej warsztat pisarski może być nadal wzorem dla parających się tego typu literaturą, nie miała dotąd biografii. Tymczasem jej życie było nadzwyczaj bogate - pisze Czaczkowska.