Skarb ordynariatu

Stefan Sękowski

GN 09/2014 |

publikacja 27.02.2014 00:15

Nie mają pieniędzy, zbyt wielu przyjaciół. I twierdzą, że to wspaniałe. Jak wygląda życie byłych anglikanów włączonych do kościoła katolickiego?

Na razie niewielu anglikanów zdecydowało się przejść do Kościoła katolickiego za pośrednictwem Ordynariatu Personalnego Roman Koszowski Na razie niewielu anglikanów zdecydowało się przejść do Kościoła katolickiego za pośrednictwem Ordynariatu Personalnego

Do Wielkiej Brytanii pojechałem szukać skarbów. Skoro Benedykt XVI mówił, że byli anglikanie, którzy wstąpili do Ordynariatu Personalnego Naszej Pani z Walsingham, wzbogacają Kościół powszechny, muszą tam być. Problem w tym, że istniejący od 3 lat ordynariat nie jest bogaty. Nie ma budynków, nagromadzonych latami funduszy. Liczy za to ok. 1500 dusz, w tym ponad 80 księży i kilkadziesiąt sióstr zakonnych. Ludzi, którzy porzucili wygodne gniazdko w Kościele Anglii, zrobili krok w nieznane i przeszli na katolicyzm.

Krok w nieznane

Ci ludzie to na przykład ks. Daniel Lloyd i jego żona Alex. – Daniel był wikariuszem, miał pracę. Z dnia na dzień stracił zarobek, musieliśmy w ciągu trzech miesięcy wyprowadzić się z domu. Rodzice nie rozumieli naszej konwersji, bali się, co z nami będzie – mówi dwudziestokilkuletnia Alex Lloyd. Wykłada germanistykę na Uniwersytecie w Oksfordzie, jej mąż jest teraz wikariuszem w tutejszej parafii (byli księża anglikańscy, którzy mają żony, jeśli Kościół katolicki udzieli im święceń kapłańskich, są zwolnieni z celibatu). Na katolicyzm przeszli jednocześnie, ale do decyzji dojrzeli osobno: ks. Daniel w Anglii, Alex – pracując nad doktoratem w Berlinie.

– Dzięki temu nasi rodzice nie mogli powiedzieć, że któreś z nas wpłynęło na drugie – śmieje się. Są różne historie dochodzenia członków ordynariatu do Kościoła katolickiego. – Kochałem liturgię i tradycję anglikańską, ale na studiach teologicznych doszedłem do wniosku, że moja wspólnota zerwała ciągłość apostolską i swojej odrębności właściwie na niczym nie opiera – mówi Tobias Parker. Z kolei Thomas Mason działał w ruchu „anglokatolickim”, który starał się skierować Kościół Anglii na ścieżki ortodoksji. – Byłem członkiem mojej wspólnoty, ale czułem się oddzielony. Kierunek, w którym prowadzili ją nasi biskupi, był bardzo zły. Wyświęcanie kobiet na księży, podejście do etyki seksualnej… Będąc anglikaninem, można wierzyć we wszystko. Znałem kobietę-księdza, która była praktykującą wróżką – opowiada. Wszyscy są zgodni: punktem zwrotnym było ogłoszenie przez papieża Benedykta XVI w 2009 roku konstytucji apostolskiej „Anglicanorum coetibus”, która pozwalała przechodzić anglikanom do Kościoła katolickiego całymi wspólnotami. – Poczułem się osobiście powołany. Przecież anglikanie, którzy rzeczywiście chcą zjednoczenia z Rzymem, to mała grupa, a Kościół katolicki liczy ponad miliard członków. Dlaczego papież zwraca się akurat do nas? Nie znalazłem powodu, by na to wezwanie odpowiedzieć negatywnie – mówi Thomas Mason, który jest na II roku seminarium duchownego.

Anglikańskie dziedzictwo

Papieski dokument wprowadzał istotne novum, jeśli chodzi o podejście do anglikanów pragnących wrócić na łono Kościoła. Mogą zachować te elementy swojego dziedzictwa, które nie są sprzeczne z nauką Kościoła. – To, że nie muszę porzucać wszystkiego, co mnie przez tyle lat ukształtowało jako chrześcijanina, było dla mnie bardzo ważne – mówi Mason. O anglikańskiej specyfice ordynariatu można mówić wiele, ale najlepiej przeżyć ją na własnej skórze. Na wieczorną modlitwę przyszło kilkanaście osób, głównie mężczyzn. Najpierw evensong, czyli pieśń wieczorna, tutejsze nieszpory. W tym samym czasie te same słowa słychać było dziesiątki kilometrów dalej, w opactwie westminsterskim. Jednym z wezwań modlitewnych było słynne: „Boże, zachowaj Królową”. – Liturgia godzin odgrywa u nas bardzo ważną rolę, także w życiu świeckich. Wygląda trochę inaczej niż w Kościele łacińskim. To stara angielszczyzna, piękne stare melodie – mówi ks. Lloyd. Po nieszporach przyszedł czas na Mszę św. Specjalna watykańska komisja stworzyła szczególną formę rytu rzymskiego dla ordynariatu, która łączy elementy znane z liturgii anglikańskiej z rytem Kościoła katolickiego. W ten sposób powstała wyjątkowa jedność łącząca dwie rozdzielone niegdyś tradycje. Ksiądz odprawia Mszę św. ad orientem w starym angielskim języku liturgicznym. Część modlitw, np. akt pokuty (odmawiany, jak u anglikanów, po modlitwie wiernych) czy uwielbienie po Komunii św. pochodzi bezpośrednio z „Modlitewnika powszechnego” („Book of common Prayer”), napisanego na potrzeby Kościoła w Anglii już po rozejściu się z Rzymem. Jednym z uczestników Mszy św. był Rhidian Jones, który przeszedł na katolicyzm kilkanaście lat temu. Gdy tylko powstał ordynariat, zapisał się i do niego: ma do tego prawo jako osoba nawrócona z anglikanizmu. – Zawsze byłem zadowolony z tego, że zostałem katolikiem, ale teraz cieszę się jeszcze bardziej, ponieważ mogę w Kościele korzystać z tych form pobożności, które ukształtowały mnie jako chrześcijanina – mówi. Co ciekawe, Msza św. w tej formie przemawia także do tych, którzy są katolikami od dziecka. – Lubię tu do nich przychodzić i wspólnie się modlić. Odnajduję tu spokój, o który dzisiaj bardzo trudno – tłumaczy Tony Griffits, który w Oksfordzie prowadzi księgarnię. – Jest wiele innych elementów, które mogliśmy zachować. Liturgia sakramentu małżeństwa wygląda niemal dokładnie tak samo jak ta, w której brali udział Kate Middleton i książę William. Wnosimy też ze sobą inną tradycję biblijną, wolno nam używać starszego tłumaczenia Pisma Świętego – opowiada ks. Keith Newton, który kieruje ordynariatem.

W pełnej wspólnocie

Zanim ks. Newton przeszedł na katolicyzm, był anglikańskim biskupem. Formalnie biskupem katolickim nie jest, ale spełnia analogiczną rolę wobec członków ordynariatu jak biskupi wobec wiernych swoich diecezji, jest także członkiem Konferencji Episkopatu Anglii i Walii. Mieszka w wynajętym mieszkaniu przy kościele pw. Wniebowzięcia NMP i św. Grzegorza w londyńskiej dzielnicy Soho. Jego historia wiele mówi o relacjach anglikańsko-katolickich w ostatnich stuleciach. Powstał w XVIII wieku, był najpierw kaplicą ambasady Portugalii, później Bawarii. W czasach gdy na Wyspach prześladowano katolików, angielscy wierni mogli tu uczestniczyć we Mszy św., bo formalnie nie znajdował się na terenie Anglii. Teraz świątynia jest pod opieką ordynariatu, który zajmuje się tu nie tylko własnymi członkami, ale wszystkimi parafianami. Jego księża udzielają sakramentów, są kapelanami szpitalnymi bądź więziennymi. Bardzo często pracują jako księża parafialni bądź pomagają w sytuacji kryzysowej. – Przykładowo w sobotę odprawię Mszę św. w sąsiedniej parafii, bo tamtejszy ksiądz akurat wyjechał – mówi ks. Newton.

Członkowie ordynariatu opowiadają, że stosunek katolików do nich jest z reguły pozytywny, choć niestety zdarzają się przypadki niezrozumienia. – Niektórzy pytają: dlaczego nie zostaliście „prawdziwymi” katolikami? No cóż, jesteśmy prawdziwymi katolikami. Niektórym wydaje się, że Kościół katolicki jest wszędzie taki jak w ich parafii. Dopóki dzielimy tę samą wiarę, jesteśmy w komunii. Nie musisz wszystkiego robić tak samo, by być w jednej wspólnocie – mówi ks. Newton. Z drugiej strony ordynariat stanowi także sprawdzian dla tych anglikanów, którzy narzekają na swoją wspólnotę. – Pierwsze pytanie, jakie nam zadano podczas przygotowań do konwersji, brzmiało: Czy myślisz, że jesteś katolikiem? Powiedzieliśmy, że nie – i to była prawidłowa odpowiedź – śmieje się Alex Lloyd. – Zwłaszcza jeśli jesteś anglokatolikiem, odmawiasz brewiarz, uczestniczysz w liturgii, która jest właściwie katolicka, możesz mieć poczucie, że nie masz potrzeby zmieniać wyznania – dodaje. – Papież Benedykt XVI swoją ofertą powiedział: sprawdzam. Teraz musisz odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nie blefujesz – mówi ks. Newton. – Nie mamy pieniędzy, nie mamy przyjaciół. To wspaniałe! To daje nam wolność wynikającą z wiary w to, że skoro Bóg powołał nas tutaj, to wie, co robi – śmieje się ks. Lloyd. Skarb ordynariatu uważam za odnaleziony.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.