Pulsano pulsuje modlitwą

Barbara Gruszka-Zych

GN 08/2014 |

publikacja 20.03.2014 00:15

Dziś w opactwie benedyktyńskim Santa Maria di Pulsano świeccy mogą dołączyć do modlitwy i pracy żyjących tam mnichów. A jeszcze w latach 80. ub. wieku w tym miejscu była stajnia, w której bydło stało w gnoju po kolana.

Ludzie związani z opactwem – od lewej: Alberto Cavallini i jego żona Antonia, brat Pietro Distante i ks. Julian Gądek ZDJĘCIA HENRYK PRZONDZIONO /GN Ludzie związani z opactwem – od lewej: Alberto Cavallini i jego żona Antonia, brat Pietro Distante i ks. Julian Gądek

W czasach świetności mieszkało tu 400 mnichów, dziś jedynie dwóch. Skutecznie udowadniają, jaki sens mają słowa Ewangelii: „Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”. Do ich modlitwy dołączają wierni z pobliskiego miasta Manfredonia, którzy własnymi siłami odbudowali średniowieczny klasztor. – Najwięcej czasu poświęcamy na lectio divina – opowiada opat, brat Pietro Distante. – Pobożne czytanie Pisma Świętego to nie tylko jego lektura. Łączymy ją z medytacją, modlitwą i kontemplacją. Drugim ważnym zajęciem jest praca fizyczna przy hodowli zwierząt, kościele i w gospodarstwie. Jeśli chcesz, możesz się dołączyć – uśmiecha się.

Zła ziemia

Kiedy Alberto Cavallini i jego żona Antonia Palumbo in Cavallini odważyli się tu przyjechać na początku lat 80. zeszłego stulecia, przeżyli wstrząs. – W kościele, gdzie teraz stoimy, leżała gruba warstwa odchodów – opowiada Antonia. – Nie można było tu wejść. W tamtym czasie to było miejsce wyjęte spod prawa. W ruinach opuszczonego opactwa panowała mafia z góry Gargano, dzieląc władzę z satanistami, ściągającymi tu na swoje „czarne msze” z północnych Włoch. Mafia trzymała tu bydło na ubój, a w grotach skalnych i ruinach klasztoru magazynowała kradzione samochody. Regularnie swoje rytuały odprawiali też sataniści. – Znaleźliśmy kartki wzywające Szatana, części komputera, kielich z nieczystościami – wspomina Antonia. Alberto i Antonia pochodzą z odległego o kilka kilometrów Monte Sant’Angelo – miasta, w którym znajduje się najstarsze na świecie sanktuarium św. Michała Archanioła. Z jednej strony góry Gargano do cudownej kaplicy po uzdrowienia z opętań przyjeżdżali pątnicy osaczeni przez szatana, a na drugim zboczu, na trasie zjazdowej nad Zatokę Manfredońską, rozgrywało się przerażające widowisko aranżowane przez ludzi będących we władaniu Złego. – To była ziemia, której większość się bała – wspominają państwo Cavallini. – Nie mogliśmy jej tak zostawić. Jeszcze z dzieciństwa pamiętali, jak rodzice zabierali ich od czasu do czasu na Mszę św. do opactwa. Dlatego postanowili je odbudować. Najpierw zwrócili się o pomoc w przejęciu tego miejsca spod panowania mafii do władz miejskich i kościelnych. Kiedy to nie przyniosło rezultatu, razem z przyjaciółmi założyli stowarzyszenie „Pro Pulsano” (Dla Pulsano). Z czasem zrobiła się z tego 100-osobowa grupa ludzi przejętych ideą. Umówili się, że co tydzień będą składać ofiary pieniężne na odbudowę i indywidualnie szukać sponsorów, ale też intensywnie modlić się w tej intencji. – Dzięki Bogu i dobrym ludziom udało nam się usunąć stąd mafię i satanistów – podkreśla Antonia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.