Wartość dodana

Mira Fiutak; GN 7/2014 Gliwice

publikacja 26.02.2014 06:00

Na każdym spotkaniu pojawia się ktoś nowy. Ostatnio przyszła pani z całą torbą kolorowych czapek i szalików, które od jesieni robiła na drutach. Wyślą je dzieciom z wiosek położonych wysoko w Andach.

 Po Mszy św. z kościoła w wiosce przenoszony jest Najświętszy Sakrament do kaplicy sióstr misjonarek. W kościele w wiosce nie byłoby bezpiecznie Archiwum Wspólnoty Sióstr Misjonarek Sług Ubogich Trzeciego Świata Po Mszy św. z kościoła w wiosce przenoszony jest Najświętszy Sakrament do kaplicy sióstr misjonarek. W kościele w wiosce nie byłoby bezpiecznie

Kiedy zbierają się na swoich poniedziałkowych spotkaniach, mają ze sobą figurkę Jezusa Ubiczowanego. Wyrzeźbili ją indiańscy chłopcy na warsztatach, które prowadzą misjonarze. Uczą ich różnego rodzaju rzemiosła, żeby w przyszłości zapewnić im lepsze życie niż mają ich rodzice. W parafii Matki Bożej Królowej Pokoju w Tarnowskich Górach powstało wyjątkowe koło misyjne.

Jedyne i pierwsze w Polsce związane z Misjonarzami Sługami Ubogich Trzeciego Świata, ze zgromadzeniem, którego nawet nie ma w naszym kraju. Wojciech Giergiel, odpowiedzialny za grupę, mówi, że myśl o niej dojrzewała w ciągu całego Roku Wiary. Jest oblatem benedyktyńskim i od kilku lat pomaga o. Andrzejowi Haase OSB w rozpropagowaniu w Polsce informacji o tym nieznanym u nas zgromadzeniu, bo misjonarze zwrócili się o pomoc właśnie do benedyktynów z Tyńca. Dlatego też jedno z pierwszych promujących je spotkań odbyło się w tarnogórskim konwikcie, a potem pojawiła się myśl o stworzeniu grupy. Misjonarze Słudzy Ubogich Trzeciego Świata pracują w najbiedniejszych rejonach Peru. – Kiedy pokazują nam zdjęcia z miejsc, do których trafiają, to nie są to obrazki znane z turystycznych folderów promujących Peru. Nawet te z ich ulotek nie oddają tej rzeczywistości, bo przedstawiają ich różne dzieła misyjne. Dopiero materiał filmowy czy fotograficzny zebrany w wioskach oddaje rozmiar ubóstwa, który jest porażający – mówi Wojciech Giergiel o miejscach ukrytych głęboko w Andach, do których docierają misjonarze z tego zgromadzenia.

Cztery wspólnoty, jeden charyzmat

Misjonarze pracują w Cusco, w Andach na wysokości 3500 m n.p.m., wśród najbiedniejszej ludności kraju. Zgromadzenie powstało w 1986 r. Jego założyciel o. Giovanni Salerno jest kapłanem i lekarzem. Rozpoczynał sam. Impulsem do podjęcia tego wyzwania był ogrom biedy, którą zobaczył w Peru. Dziś zgromadzenie liczy ponad 150 misjonarzy 18 narodowości. Tworzą je cztery wspólnoty. Ojcowie i bracia stworzyli „Miasteczko chłopców”, gdzie opiekują się osieroconymi i opuszczonymi dziećmi, przygotowując ich do dorosłego życia. Siostry zakonne, których przełożoną jest Polka s. Maria Strzałkowska, zajmują się dziećmi chorymi, prowadzą szkołę i warsztaty dla ubogich dziewcząt. Prowadzą też stałe stacje misyjne w wioskach Kordyliery. Rodziny misyjne zajmują się szkołami, warsztatami zawodowymi i jadłodajniami oraz ewangelizują samą swoją obecnością wśród mieszkańców tego regionu. I jest wspólnota kontemplacyjna, która żyje za klauzurą. Cztery różne wspólnoty, ale żyjące tym samym charyzmatem. Oprócz nich są osoby stowarzyszone, współpracownicy i oblaci, czyli chorzy i więźniowie, którzy wspierają zgromadzenie modlitwą. Świeccy mogą przyjechać do pracy na misjach w Peru – rodziny na co najmniej dwa lata, a osoby samotne na rok. Misjonarze pracują wśród ubogich i sami żyją z zaufania, że Bóg zatroszczy się o ich potrzeby. Dlatego kiedy zapraszani są na spotkania w różnych krajach, nigdy nie proszą o wsparcie materialne.

Program na cały rok

Pierwsze spotkanie koła misyjnego w Tarnowskich Górach było w listopadzie. W styczniu nakreślili sobie plan działania na najbliższy rok. Zakładają, że będzie to czas formowania grupy, zbierania pierwszych doświadczeń i tworzenia programu. W ten sposób chcą się przygotowywać do zorganizowania w Tygodniu Misyjnym w następnym roku dużego spotkania w parafii. Ustalili również z ks. Maciejem Górką, dyrektorem Papieskich Dzieł Misyjnych Diecezji Gliwickiej, że w razie potrzeby będą włączać się w diecezjalne wydarzenia misyjne. – Z założenia będziemy też pomagać benedyktynom w organizowaniu spotkań z przyjeżdżającymi do Polski misjonarzami sługami Ubogich Trzeciego Świata, i te działania wykraczają poza granice parafii czy diecezji – wyjaśnia Wojciech Giergiel.

Misjonarze mają nadzieję, że wraz z poznaniem ich zgromadzenia w naszym kraju, będą też powołania do niego. Ze spotkania na spotkanie ciągle pojawia się ktoś nowy, ostatnio było już 10 osób. Jest wspierająca ich modlitwą grupa chorych i tych, którzy z różnych powodów nie wychodzą z domu. Na tej samej zasadzie planują włączyć w grupy wsparcia osadzonych w areszcie śledczym, który jest na terenie parafii. – Te osoby wspierają duchowo nas, a my ich. Chcemy, żeby to nie było anonimowe, żeby miały kontakt z grupą i misjonarzami. Będą też regularnie otrzymywały biuletyny zgromadzenia. Dla nich to jest ważna sprawa, bo uczestniczą w czymś bardzo konkretnym. Można powiedzieć, że w ten sposób stają się też misjonarzami – mówi Wojciech Giergiel.

– W naszej parafii jest bardzo dużo grup, każdy może znaleźć swoje miejsce we wspólnocie. Dzięki temu Kościół, który przecież sami tworzymy, jest żywy – zauważa Ryszard Bonk, który prowadzi kronikę grupy, do której między innymi wpisuje kolejnych przystępujących do niej członków. Sam ma wiele zaangażowań w parafii, jest katechetą, kościelnym, prowadzi grupę spotykającą się na modlitwie brewiarzowej. – Poprzez to, co robimy, dajemy świadectwo tego, w co wierzymy. Nie tylko słowem, bo mówić można wiele. Bardzo inspirują mnie tematy misyjne. Nie wykluczam, że kiedyś pojadę do Peru – dodaje.

W programie rocznym pojawiają się tematy nie tylko związane z Peru, ale też innymi miejscami misyjnymi. We wrześniu przyjeżdża do Polski o. Walter Corsini MSP, dlatego włączą się w przygotowanie spotkania z nim w diecezji bielsko-żywieckiej. W październiku planują u siebie relację z tego spotkania. Latem o. Andrzej Haase OSB będzie w Peru, a w listopadzie w Tarnowskich Górach opowie im o tym pobycie. Na spotkaniach są też krótkie lekcje języka hiszpańskiego. Dla zainteresowanych planują wynegocjowanie korzystnych warunków nauki w zaprzyjaźnionej szkole językowej. Znajomość hiszpańskiego to pierwszy krok do decyzji o wyjeździe na misje do Peru.

Geografia schodzi na drugi plan

– Zawsze myślałem, że bezpośrednie zaangażowanie w misje musi wiązać się z wyjazdem. Dziś wiem, że jeśli ma się łączność z misjonarzami, to nie ma znaczenia, czy ktoś jest w Polsce, czy w Peru. Bo cały czas zanurzony jest w tym temacie. I to jest niezwykłe. Geografia schodzi na drugi plan – mówi Wojciech Giergiel. – Misjonarze proszą przede wszystkim o modlitwę, wsparcie duchowe. A ono może płynąć skądkolwiek. Nawet od więźniów, którzy są przecież zamknięci, odcięci od świata. Oni też mogą być misjonarzami. W ten sposób łamie się granice, nie tylko geograficzne – dodaje. Czasem spotykają się z zarzutami, że wspierają ubogich na końcu świata, podczas gdy swoich mają na wyciągniecie ręki. – Jeśli Pan Bóg podsunął mi te osoby, to już nie kombinuję, dlaczego to nie jest Afryka, Australia czy jakieś miejsce w Polsce. Po prostu zajmuję się tym, co przyszło. Zauważyłem też, że poprzez takie odległe geograficznie tematy można uwrażliwiać ludzi na biedę w swoim miejscu zamieszkania, i materialną, i duchową – mówi. Widzi, jak otwarcie oczu na sytuację andyjskich Indian otwiera na potrzeby ludzi spotykanych na co dzień na swojej ulicy. – I to jest taka wartość dodana tej pracy. Pokazuje, że w Kościele wszyscy jesteśmy jedno. Tutaj nie ma granic – stwierdza. Na znak łączności z tymi, za których się modlą, poprosili misjonarzy o świecę. Będą ją zapalać w czasie swoich spotkań. Przyjdzie w przesyłce z Peru. Być może w tym samym czasie do wiosek w Andach dotrą wełniane czapki i szaliki z Tarnowskich Gór. Spotykają się zawsze w pierwszy poniedziałek miesiąca po wieczornej Eucharystii o godz. 18.00, w salkach katechetycznych salkach katechetycznych parafii MB Królowej Pokoju. Grupa jest otwarta, zaprasza również osoby spoza parafii.

TAGI: