Deska ratunku

Andrzej Kerner; GN 7/2014 Opole

publikacja 26.02.2014 06:00

Tak mnie zmieniła Sesja Kana, że znajomi pytali, czy nie przeżyłem jakiejś traumy – mówi Darek Żołdak.

Fraternia Kana w czasie spotkania w mieszkaniu państwa Strzelców Andrzej Kerner /GN Fraternia Kana w czasie spotkania w mieszkaniu państwa Strzelców

Wcale nam się nie chciało jechać na sesję Kana. Było gorąco, lato, myśleliśmy, że trzeba będzie słuchać jakichś durnych konferencji. No i jeszcze na przywitanie wyszła nam wyniszczona chorobą kobieta z trzema stokrotkami w ręku, w tym jedną złamaną, i mówi: „Witamy was serdecznie!”. No, koszmar, pomyśleliśmy, ale może jakoś wytrzymamy. Jednak już pierwszy wieczór, autentyczność świadectw ludzi mocno mnie poruszyły. Sesja sprawiła, że poczułam się niezwykle odnowiona w małżeństwie – mówi Lidia Żołdak z Nysy. Razem z mężem Darkiem od 13 lat jest we wspólnocie Chemin Neuf. To chyba najmniejsza wspólnota w diecezji opolskiej. Znalazła się w diecezjalnym folderze przygotowanym na Rok Rodziny rozdawanym podczas odwiedzin kolędowych jako polecany ruch formacyjny dla małżonków.

Drogą jest Jezus

Wspólnota Chemin Neuf proponuje małżonkom połączenie duchowości ignacjańskiej i charyzmatu Odnowy w Duchu Świętym. Brzmi mocno, trzeba przyznać. Źródła wspólnoty sięgają ekumenicznej grupy modlitewnej, która powstała w roku 1973 w Lyonie przy Chemin Neuf (Nowa Droga). I taka francuska nazwa już została. Tym bardziej że ma podwójne znaczenie: przypomina fakt, że chrześcijaństwo w pierwszych wiekach bywało określane jako „droga”. – Ale to Jezus jest drogą, nie wspólnota. Do Chemin Neuf, po wcześniejszych doświadczeniach z inną wspólnotą, podchodziłem z niesamowitym dystansem. Przekonał mnie fakt, że Chemin Neuf formuje ludzi dla Kościoła, nie dla siebie. Nie tworzy własnej drogi, nie związuje ze sobą. To ją odróżnia od sekty. Tu się proponuje, nie narzuca. W żadnej innej wspólnocie nie czułem się tak wolny. I paradoksalnie ta świadomość, że jestem wolny, pomaga mi wybierać. Co rok czy dwa obligatoryjnie podejmowana jest decyzja, czy idziemy dalej z tą wspólnotą, czy nie. Więc w Chemin Neuf z założenia nie ma efektu, że odchodzący człowiek jest odtrącany przez wspólnotę – podkreśla Darek Żołdak, który wraz z żoną Lidią oraz dwoma małżeństwami: Jolantą i Krzysztofem Strzelcami z Raciborza oraz Małgorzatą i Robertem Marxami z Łężec tworzą opolską Fraternię Kana.

Dzielenie się, nie psychoterapia

Comiesięczne spotkania fraterni, czyli grupy małżeństw, które przeżyły letnie rekolekcje – sesję Kana – składają się z modlitwy i dzielenia się własnymi doświadczeniami. – Chodzi o dobrowolne mówienie o sobie. Mówi się tylko tyle, ile się chce. Nikt nie jest przymuszany. To, co mówimy, jest objęte tajemnicą, nie może wyjść poza nasz krąg – podkreśla Darek Żołdak. – To nie jest jakaś psychoterapia, podczas której rozwiązujemy indywidualne problemy. Nie ma wyciągania na siłę zwierzeń z ludzi. Chcemy przyjmować to, co słyszymy, jako dar od drugiej osoby i jednocześnie zastanawiamy się: co ja mam do powiedzenia, żeby mogło być darem dla innych – mówi Lidia Żołdak.

Podczas spotkań fraterni zawsze opowiada się tylko o sobie, nie komentuje się wypowiedzi innych uczestników. Po trzyletnim udziale we fraterni Kana można wybrać, a mówiąc ściślej – zgodnie z ignacjańskimi korzeniami wspólnoty – rozeznać, jaki sposób zaangażowania we wspólnotę Chemin Neuf obierze się na dalsze lata. W grę wchodzi nawet wspólne zamieszkanie razem z innymi członkami wspólnoty w jednym domu czy dzielnicy. Inną, luźniejszą formą związania ze wspólnotą jest tzw. komunia Chemin Neuf. – Ale wspólnota nie wiąże ze sobą w sposób opresyjny. Chodzi o to, by zaangażować się w życie Kościoła, swojej parafii, np. w zespół Caritas, chór parafialny czy inną służbę – mówi Darek. – Małżonkowie muszą podjąć decyzję w jedności. Nie ma takiej możliwości, że tylko jedno ze współmałżonków angażuje się we wspólnotę Chemin Neuf. Jesteśmy traktowani jako jedność – dodaje Lidia Żołdak. Co roku skład Fraterni Kana się zmienia, ponieważ grupy małżeństw tworzone są na zasadzie terytorialnej bliskości. – Dzięki temu grupa nie zamyka się w sobie, jest zawsze otwarta na nowych ludzi – mówi Małgorzata Marx.

Ten konkret mnie zachęcił

– Zaczęłam szukać jakiejś formy formacji dla małżeństw, kiedy obserwowałam rozwód naszych przyjaciół. Nie widziałam żadnego powodu do tego rozwodu! Oni nie robili nic takiego, czego my nie robimy. Jedynym ich błędem było to, że odpuścili sobie trochę relację z Panem Bogiem. Mąż zaczął pracować w niedziele, żeby utrzymać rodzinę. Od tego zaczął się rozpad. Dlatego postanowiłam szukać czegoś dla małżeństw, mimo że cały czas byliśmy w jakichś grupach: oazie, odnowie, na pielgrzymkach… – wspomina Lidia. – Trafiliśmy do Chemin Neuf, bo zobaczyliśmy, jak nasi przyjaciele, Jurek i Agata Staroniowie, którzy są w tej wspólnocie, się kochają. Oboje jesteśmy z domów, w których nie zawsze wszystko szło zgodnie. A u Jurka i Agaty widzieliśmy, że zawsze było pogodnie, radośnie, z ogromną miłością do dzieci i z wzajemnym szacunkiem dla siebie – mówi Jolanta Strzelec. – Zaproponowali nam, żebyśmy pojechali na coś fajnego. Nie chcieli powiedzieć w szczegółach, o co chodzi – mówi jej mąż Krzysztof. Chodziło o sesję Kana. – Mówili nam tylko, że po Kanie w naszym małżeństwie się zmieni – mówi Jolanta.

– Nas nikt nie namawiał. Wcześniej uczestniczyliśmy w różnych ruchach i wspólnotach. Po powrocie z wolontariatu misyjnego w Ghanie zaczęliśmy życie kształtować trochę na nowo. Urodziło się pierwsze dziecko, potem drugie i zauważyliśmy, że czasu dla Pana Boga jest coraz mniej. Baliśmy się, że będzie coraz gorzej. W internecie szukaliśmy rekolekcji, na które możemy pojechać z dziećmi i znaleźliśmy propozycję: weekend tematyczny Chemin Neuf na temat finansów. To nam bardzo odpowiadało. Te rekolekcje nas wzmocniły, potem wybraliśmy się na letnią sesję Kana. Po niej zdecydowaliśmy, że będziemy uczestniczyć też we fraterni – mówi Małgorzata Marx. – Na pierwszą Kanę jechałem z uprzedzeniem. Ale brakło mi argumentu, kiedy to, czego mnie nie udało się zmienić w mojej żonie przez dziesięć lat małżeństwa, Pan Bóg zmienił w ciągu tygodnia. Ten konkret mnie zachęcił. A potem zobaczyłem, że ja się zaczynam zmieniać, co już wydawało mi się całkowicie nieprawdopodobne. Ludzie, którzy mnie znają, byli zaskoczeni. Pytali, czy nie przeżyłem jakiejś traumy – dodaje Darek Żołdak.

Ślub to nie wszystko

Małżonkowie uczestniczący we wspólnocie Chemin Neuf stawiają sobie wymagania. Ustalają np. stały termin tzw. dialogu małżeńskiego, podejmują modlitwę osobistą i wspólną. Dialog musi być regularny i mieć dokładnie ustaloną datę. – To taka randka małżeńska. I ciekawe, że zwykle w tym ustalonym terminie pojawiają się jakieś nagłe przeszkody – śmieje się Jola Strzelec. – Nie ma miłości bez obecności. Po 10 latach małżeństwa żyliśmy jakby obok siebie, własnymi torami. Dopiero sesja Kana pozwoliła nam otworzyć się na obecność Jezusa między nami – mówi Lidia Żołdak.

– Aleś się rozpędziła – śmieje się jej mąż. – Chodzi przede wszystkim o budowanie jedności w małżeństwie. A jeśli rodzice się kochają, to najwięcej na tym korzystają dzieci. Jest cieplej w rodzinie. Jesteśmy małżeństwem dość kontrastowym i bycie we wspólnocie Chemin Neuf to dla nas trochę deska ratunku. Zobaczyliśmy, że sam ślub to nie wszystko, potrzeba pracy i zaangażowania, żeby sakrament małżeństwa „działał” – kontynuuje żona Darka. 

TAGI: