Zbyt duże uproszczenie

Krzysztof Kozłowski; Posłaniec Warmiński 4/2014

publikacja 06.02.2014 06:00

O planach, dzieleniu się doświadczeniem wiary, narzędziach i telefonie od proboszcza z ks. Jackiem Gorzelanym MS rozmawia Krzysztof Kozłowski.

  Ks. Jacek Gorzelany MS obecnie pracuje w Mrągowie i jest odpowiedzialny za Katolicką Szkołę Nowej Ewangelizacji św. Filipa  przy zgromadzeniu księży misjonarzy saletynów Krzysztof Kozłowski /GN Ks. Jacek Gorzelany MS obecnie pracuje w Mrągowie i jest odpowiedzialny za Katolicką Szkołę Nowej Ewangelizacji św. Filipa przy zgromadzeniu księży misjonarzy saletynów

Krzysztof Kozłowski: W waszej szkole nowy rok szkolny rozpoczyna się wraz z Nowym Rokiem. Jakie macie plany na kolejne miesiące?

Ks. Jacek Gorzelany MS: Kiedy na początku roku ustalamy kalendarz działań, wiadomo, że wiele z nich to kontynuacja zadań, które rozpoczęliśmy. Tak jest na przykład z rekolekcjami ewangelizacyjnymi, które przeprowadzamy w poszczególnych parafiach archidiecezji warmińskiej. Również w naszym ośrodku przy parafii Matki Bożej Saletyńskiej w Mrągowie będziemy prowadzić kursy formacyjne i rekolekcje, zarówno dla naszych wspólnot salezjańskich i diecezjalnych z Olsztyna i Mrągowa, jak i innych. Planujemy też przeprowadzić kursy poza naszym ośrodkiem. Nasza szkoła ma ponadto dwie wspólnoty na Słowacji. W maju wybieramy się do nich, aby przeprowadzić Kurs Jan.

To chyba najlepszy dowód na to, że Duch Święty nie zna granic. Jak to się stało, że zaprowadził was aż tam, byście przybliżali Słowakom Chrystusa?

Kiedy w Mrągowie rozpoczęła działalność Szkoła Nowej Ewangelizacji św. Filipa, prowadziła kursy w parafiach saletyńskich. W niektórych z nich udało się zawiązać wspólnoty. Na Słowacji trafiliśmy na dobry grunt, gdyż było wiele osób, które odnalazły się w Kościele. Zdaje się, że – tak po ludzku na to patrząc – zaważyły również koneksje rodzinne. Pierwszym dyrektorem szkoły był ks. Jan Gierlak MS. W parafii na Słowacji jest jego brat Zbyszek. Pan Bóg wykorzystał więc więzi rodzinne.

Mógłby Ksiądz w kilku zdaniach powiedzieć, czym jest Szkoła Nowej Ewangelizacji?

Można powiedzieć, że jest to wspólnoto- szkoła, czyli szkoła, która jest wspólnotą. Tworzą ją osoby, które ewangelizują. Wiadomo, że muszą one nieustannie się formować w całym wymiarze życia chrześcijańskiego i ludzkiego. Uczą się również tego, w jaki sposób dzielić się swoim doświadczeniem wiary i Boga. Dlatego szkoła daje im konkretne narzędzia, którymi mogą się w głoszeniu Ewangelii posługiwać.

Czym są te narzędzia?

Często my, księża, wiemy, co chcemy osiągnąć, ale nie wiemy jak. Podobnie jest ze świeckimi, którzy mają pragnienie głoszenia Dobrej Nowiny. Szkoła tę przestrzeń wypełnia. Powiedzmy, że ktoś doświadczył żywego Boga, chce się tym dzielić. Szkoła uczy, jak to robić. Ktoś chce się modlić gorliwiej, głębiej doświadczać rozmowy z Bogiem – wtedy odpowiedni kurs pomoże mu zobaczyć, jak się modlić. Chcemy dzielić się swoim charyzmatem ze wszystkimi parafiami i wspólnotami. Jeśli ktoś chce z tego skorzystać, zawsze może nas poprosić.

Wystarczy więc, by proboszcz chwycił telefon, zadzwonił: „Przyjeżdżajcie! Chciałbym, żebyście nauczyli moich parafian słuchania proboszcza”, i wy to zrobicie?

(śmiech) Może jest to zbyt duże uproszczenie. Ale rzeczywiście, jeśli proboszcz chce mieć w parafii osoby, które potrafią ewangelizować, to możemy podzielić się tym, co mamy. Jestem przekonany, że jeśli księża byliby otwarci na wspólnoty w swoich parafiach, to dla nich oferta i doświadczenie naszej szkoły może być bogactwem. Widać to podczas ewangelizacji, które prowadzimy w parafiach. Są malutkie parafie, tylko z proboszczem. Dla niego taka dobra wspólnota ludzi, którzy doświadczyli żywego Boga i potrafią się tym dzielić, jest skarbem.

Jakie ma Ksiądz refleksje po rekolekcjach ewangelizacyjnych przeprowadzanych właśnie w takich małych, wiejskich parafiach?

Jestem pozytywnie zaskoczony. Często mówi się, że na wioskach żyją ludzie starsi i cóż takiego da się tam zrobić. Oni swoje przeżyli i mają skostniałą duchowość. Nie zapomnę kursu, na który przyszła starsza kobieta z dorosłymi synami. Na koniec stwierdziła: „Tyle lat już żyję i nikt jeszcze mi czegoś takiego nie powiedział.” Ona stała się duchowo osiemnastoletnią dziewczyną. Tak mocno dotknęło ją Słowo. Okazuje się, że ludzie starsi otwierają serca niczym dzieci. Wystarczy stworzyć ku temu warunki. Dla nich te rekolekcje są wielkim wydarzeniem i przeżyciem. Tylko rodzi się pytanie: „Co dalej?”. My przecież po trzech dniach wyjeżdżamy.

I pozostawiacie dzieci bez rodziców…

Trochę tak. Ale rozmawiamy z proboszczami. Od nich wiele zależy. Wiem, że jest im ciężko, zwłaszcza, kiedy są sami. Mają sporo spraw na głowie. Ale jeśli to w nas, księżach, nie zmieni się mentalność i sposób podejścia do duszpasterstwa, to niewiele z tego będzie. Odnowa parafii może przyjść przez wspólnotę zewangelizowaną i gotową do ewangelizacji. Za nią przyjdzie reszta. Nawet ta materialna. Jeśli są proboszczowie otwarci na ewangelizację parafii w formie Kursu Filip, by powstała potem wspólnota, to niech dzwonią do nas. Na pewno trud ewangelizacyjny nie pójdzie na marne. Przyjedziemy. Może powstanie po kursie wspólnota, czy to związana z naszą szkołą, może Odnowa w Duchu Świętym, może jakaś inna, może ożywi się Żywy Różaniec. Wszystko jest bogactwem, jeśli oparte jest na Chrystusie.• Więcej na: www.sne-filip.saletyni.pl.

TAGI: