Święty uzdrowiciel

Piotr Drzyzga

publikacja 16.08.2014 06:00

Urodził się w XIV wieku we francuskim mieście Montpellier. Jego zamożni rodzice długo nie mogli mieć dziecka i dopiero po ich gorliwych modlitwach i ofiarach Roch przyszedł na świat.

Święty uzdrowiciel Il Pordenone Św. Roch. Szkic figury ołtarzowej

W młodym wieku stracił jednak ojca i matkę. Po okresie żałoby wziął sobie do serca biblijne słowa „jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie”. Rozdał więc majątek i po wstąpieniu do III Zakonu św. Franciszka, wyruszył z Montpellier na pieszą pielgrzymkę do Rzymu.

Nie prędko dotarł jednak do Wiecznego Miasta, gdyż w okolicach Acquapendente szalała epidemia dżumy. Przybył więc do tego włoskiego miasta i zaczął opiekować się chorymi.

Wkrótce okazało się, że potrafi czynić cuda, dzięki którym wielu zostało uzdrowionych. Była to sensacja, przyciągająca tłumy. Roch nie chciał być jednak lokalną atrakcją. Któregoś dnia wymknął się z miasta u udał się w kierunku Rzymu.

Tam przez trzy lata opiekował się biednymi i chorymi, po czym wyruszył w drogę powrotną do Francji. Odwiedził m.in. Loreto i Piacenzę, gdzie ponownie zastała go „czarna śmierć”. Także tutaj Roch poświęcił się pielęgnowaniu chorych, sam zarażając się dżumą. Udało mu się jednak wyzdrowieć. Według jednej z legend stało się to za sprawą psa i anioła, a było to tak:

Zadżumiony Roch opuścił Piacezę i ukrył się w lesie, by nie zarażać innych. Tam jednak wytropił go pies, który zaczął mu przynosić każdego dnia chleb. Po czasie, gdy chory zaczął odzyskiwać siły, pojawił się jeszcze anioł, który w cudowny sposób uleczył późniejszego świętego.

Wkrótce Roch znów mógł wyruszyć w drogę, jednak gdy zbliżał się do granicy w okolicach Angera, strażnicy wzięli go omyłkowo za szpiega. Zaczęli przesłuchiwać, torturować i w końcu zamęczyli na śmierć. Mieszkańcy miasteczka ujęli się jednak „za pielgrzymem, którego sława świętości zdołała już do nich dotrzeć. Zabrali ze sobą relikwie Świętego i pochowali je w parafialnym kościele. Potem przeniesiono jego relikwie do Voghera a wreszcie do Wenecji (w roku 1485), gdzie do dnia dzisiejszego można je oglądać w kościele wystawionym ku jego czci” – pisał ks. Wincenty Zalewski SDB w „Świętych na każdy dzień” (Wydawnictwo Salezjańskie, 1989 rok). Wkrótce potem zaczęły powstawać bractwa, szpitale, przytułki, a nawet rochici - rodzina zakonna.

W ikonografii często przedstawia się go jako żebraka w łachmanach w towarzystwie psa liżącego mu rany. Co ciekawe, właśnie ów pies jest bohaterem jednej z legend dotyczących świętego Rocha.

Gdy patron umarł, jego pies zaczął wyć z żalu tak przeraźliwie, że sam wkrótce potem zdechł i pojawił się u boku świętego, gdy ten miał przekraczać bramę niebieską. Widząc psa św. Piotr oburzył się i nie zgodził, na wpuszczenie zwierzęcia do raju, a że Roch nie chciał rozstawać się ze swym wiernym towarzyszem, zrezygnował z raju i wrócił wraz z psem na ziemię, gdzie „ich cienie dokonywały cudów i uzdrawiały ludzi z wścieklizny” – przypuszczał Jean Quercy, autor tekstu „Święty Roch i raj zwierząt”, która znalazł się w zbiorze „Legendy Chrześcijańskie” (wyd. Promic, 2013 rok).

Co było dalej? Wieści o ziemskich cudach św. Rocha i jego psa dotarły wreszcie do samego Boga, który koniecznie chciał porozmawiać z Rochem, dlatego też zgodził się, by do raju wszedł także jego pies.

Wtedy jednak inni święci zaczęli się domagać, by i ich pociechy przekroczyły wrota niebios. Np. św. Piotr chciał koguta, Noe gołębicę, św. Hubert łanię, Jonasz… wieloryba. Bóg Ojciec i na to wyraził zgodę.

„Pokój zwierzętom. Zwierzęta kochane przez świętych mają w sobie coś więcej niźli inne, mają jakby duszę. niechaj wejdą. każdy z was wprowadzi zwierzę, które było mu przyjacielem” – powiedział Stwórca.

W finale opowieści do raju wchodzą także wół i osioł, które ogrzewały Dzieciątko Jezus w betlejemskim żłóbku.