Rozeznawać

Andrzej Macura

Czy to umiejętność czy dar, który trzeba otrzymać z góry? W każdym razie mądre rozeznawanie to sprawa dość trudna.

Rozeznawać

Rozmawiałem kiedyś z pewnym zielonoświątkowcem. Ilekroć w dyskusji nad rozumieniem tego czy innego tekstu biblijnego udawało mi się go zapędzić do narożnika (choć nie była to oczywiście walka bokserska ;)) tłumaczył, że to Duch Święty powiedział mu, że sporny tekst należy jednak rozumieć inaczej. Poirytowany odpowiedziałem mu w końcu, że mnie Duch Święty powiedział inaczej. I co? Na tym dyskusja właściwie się zakończyła. I nawet nie uważam, żebym go okłamał. Przecież rozum  to też dar Ducha. Skoro się nimi kierowałem….

Sytuacja przypomniała mi się, gdy przeczytałem omówienie wczorajszej homilii papieża Franciszka o rozeznawaniu. Padły tam arcyciekawe i ważne stwierdzenia. Tyle że niewątpliwie wprowadzenie tych ogólnych wskazań w życie może rodzić poważne komplikacje. Nie no, nie jestem przeciwny komplikacjom.  O ile przejście przez nie ma prowadzić do większego dobra. Czy zawsze tak jest? To też chyba trzeba dobrze rozeznać.

„Możemy zadać sobie pytanie – mówił papież – czy jestem gotów otworzyć się na Słowo Boże i czy czynię zawsze to, co jak wierzę jest słowem Bożym? Czy też przepuszczam słowo Boże przez aparat destylacyjny i w ostateczności jest ono czymś zupełnie innym, niż to, czego pragnie Bóg?" Piękne i mocne, prawda?

Przepuszczanie słowa Bożego przez „aparat destylacyjny” to problem chrześcijan wszystkich wieków. Ciągle, prócz świętych, mamy tendencję, by widzieć jedno, wygodne, a nie widzieć drugiego, mocno uwierającego. I łatwo pouczamy bliźnich wyjmując źdźbło z ich oka, a nie widzimy belki we własnym. „Jezus kazał przebaczać” upominamy kogoś, kto zrozpaczony szuka ochrony przed krzywdą, nie chcąc zauważyć, że najpierw powinniśmy upomnieć też tego, który krzywdzi. Ale jemu nie chcemy się narażać. Podobnie jest zresztą też z nauczeniem  papieża Franciszka. Sporo ludzi zauważa, kiedy upomina „innych” – księży czy biskupów. Wezwania do przemiany własnego życia nie słyszy.

Ale dalej papież Franciszek powiedział coś jeszcze ciekawszego. „Wolność chrześcijańska i chrześcijańskie posłuszeństwo są gotowością uczenia się, otwartością na Słowo Boże i męstwem, by stawać się nowymi bukłakami dla nowego wina, które nieustannie przybywa. To odwaga, by zawsze rozeznawać, rozeznawać a nie relatywizować. Zawsze rozeznawać, co Duch Święty czyni w moim sercu, czego chce, gdzie mnie prowadzi i być posłusznym. Rozpoznawać i słuchać. Prośmy dziś o łaskę posłuszeństwa Słowu Bożemu, temu Słowu, które jest żywe i skuteczne, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca”

Podziwiam papieża Benedykta, który rozeznając, że powinien ustąpić z urzędu, faktycznie ustąpił. Jednak w tym rozeznawaniu łatwo się pomylić. Zwłaszcza kiedy nie chodzi o sprawy regulowane przykazaniami.  I na przykład chwilowy kaprys czy efekt jakiejś nerwicy wziąć za wolę Bożą. Łatwo też z wolą Boża pomylić własne plany, a nawet własne chciejstwo.

Gdyby mnie kto pytał, to wydaje mi się, że rozeznający musi brać pod uwagę nie to, czego chce, ale dostrzegać okazje, jakie rodzi to, co jest. Np. proboszcz wyznaczając zadania wikaremu nie może chcieć go przykroić do własnych wyobrażeń o idealnym wikarym ale wziąć pod uwagę jego osobowość i uzdolnienia. No i przede wszystkim wszelkie nasze decyzje – odnośnie do siebie czy bliźniego – powinny być realizowaniem przykazania miłości na wzór Chrystusa który za nas oddał życie. Ale się nie znam, więc może nie mam racji…

Wiem jednak na pewno, że umiejętność, dar rozeznawania powinni posiadać ci, którzy w Kościele sprawują jakąś władzę. Bo inaczej tylko sobie i innym będą zatruwali życie.