Koledzy z wojska

Miłosz Kluba


GN 04/2014 |

publikacja 23.01.2014 00:15

Pobyt w jednostkach wojskowych 
miał odwieść kleryków od kapłaństwa. Stał się szkołą charakteru, 
koleżeńskiej solidarności 
i prawdomówności.


Zanim utworzono specjalne jednostki kleryckie, alumni trafiali do różnych jednostek wojskowych w całym kraju Michal Kułakowski /REPORTER/East News Zanim utworzono specjalne jednostki kleryckie, alumni trafiali do różnych jednostek wojskowych w całym kraju

Wręczanie alumnom wyższych seminariów duchownych biletów powołujących ich do odbycia zasadniczej służby wojskowej w PRL miało kilka celów. Klerykom chciano wpoić komunistyczną ideologię (i zniechęcić do powrotu do seminarium). Była to też kara dla biskupów, którzy nie ulegali władzy i w swoich wystąpieniach stawali w obronie wolności czy sprawiedliwości społecznej. Dlatego też kandydaci na kapłanów z jednych diecezji byli chętniej powoływani do wojska niż z innych. W ciągu całego okresu, w którym prowadzono pobór kleryków, czyli w latach 1955–1979, najwięcej alumnów wyjechało na poligony z seminariów: przemyskiego (303 poborowych), katowickiego (227), wrocławskiego (221) i krakowskiego (204). W Lublinie bilety otrzymało tylko 2 kleryków, w Szczecinie 8, a w Koszalinie 9. W sumie służbę wojskową pełniło 2922 kleryków – 2722 z seminariów diecezjalnych, a 200 z zakonnych.


Klerycka jedność


Ks. Zygmunt Kosowski, obecnie dyrektor Wydawnictwa św. Stanisława, w 1977 r. z seminarium trafił do Brzegu – jednej z działających wówczas „kleryckich” jednostek. 
W roku tym bilety do wojska otrzymało aż 20 krakowskich alumnów, czyli jedna trzecia rocznika. – To było po śmierci Stanisława Pyjasa, o której wyjaśnienie mocno upominał się kard. Karol Wojtyła – wspomina dziś ks. Zygmunt Kosowski. 
Później wycofano powołania dla 9 krakowskich kleryków. 11 miało dotrzeć do jednostki w Brzegu w trzech turach. – Myśleli, że wysyłając po kilku w różne dni rozbiją naszą klerycką jedność – wyjaśnia ks. Z. Kosowski. Tymczasem każde odejście kleryków do wojska wiązało się z ogromną manifestacją w Krakowie. Poborowych odprowadzano na dworzec. – Czterystu chłopa szło przez Kraków i śpiewało „Wojenko, wojenko” czy inne piosenki, które znali, bo sami też przecież byli w wojsku – wspomina ks. Kosowski.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.