Pomnik to ostatni etap

Marta Sudnik-Paluch; GN 3/2014 Katowice

publikacja 27.01.2014 06:00

O tym, jak krzewić pamięć o ofiarach tragedii górnośląskiej, rozmawiamy z abp. Wiktorem Skworcem, metropolitą katowickim.

Abp Wiktor Skworc  na cmentarzu w Jenakijewie w Zagłębiu Donbas.  Tam prawdopodobnie pochowane są ofiary tragedii górnośląskiej. W tle huta, jeden z zakładów, w którym pracowali  wywiezieni Przemysław Kucharczak /GN Abp Wiktor Skworc na cmentarzu w Jenakijewie w Zagłębiu Donbas. Tam prawdopodobnie pochowane są ofiary tragedii górnośląskiej. W tle huta, jeden z zakładów, w którym pracowali wywiezieni

Marta Sudnik-Paluch: W mediach coraz częściej pojawiają się informacje na temat pomnika Ofiar Tragedii Górnośląskiej. Ksiądz Arcybiskup jest wymieniany wśród inicjatorów tej idei. Takie zainteresowanie cieszy czy raczej jest powodem do obaw?

Abp Wiktor Skworc: Raduje i budzi obawy, by faktu tragedii górnośląskiej – cierpienia tysięcy niewinnych ludzi – nie upolitycznić. Postulowałbym przede wszystkim kontynuowanie pogłębionych studiów historycznych na ten temat. Na pewno w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej jest wiele materiałów, które mogą nam przybliżyć faktyczny przebieg i okoliczności tych wydarzeń. Ukazały się już pierwsze opracowania. Okazją do zintensyfikowania badań naukowych – do poszukiwania śladów tych wydarzeń w Polsce, na Ukrainie, a nawet w Rosji – byłaby z pewnością perspektywa ogłoszenia w naszym województwie Roku Ofiar Tragedii Górnośląskiej.

Pojawiły się już takie propozycje – mógłby to być rok 2015, w którym przypada 70. rocznica wywózek. Zanim więc przystąpimy do stawiania pomnika, spróbujmy pogłębić historyczną znajomość tych wydarzeń. Tak dramatycznych stronic historii Śląska nie można „zamknąć” wyłącznie pomnikiem. Trzeba je lepiej poznać, a nade wszystko przybliżyć młodemu pokoleniu.

Czyli dywagacje o lokalizacji czy tworzenie komitetów są nieco przedwczesne?

Pomnik, owszem, bez wątpienia należy się ofiarom tragedii górnośląskiej. Jednak, w moim przekonaniu, powinien on powstać jako zwieńczenie obchodów Roku Ofiar Tragedii Górnośląskiej. Wówczas jest szansa, że będzie to wspólne dzieło wszystkich Ślązaków. Nikt nie powinien zawłaszczyć tej tragedii. Powinno raczej dojść do szerokiego porozumienia, konsensusu, by wszyscy mieszkańcy naszego regionu zgodnie stwierdzili: „Tak, tym mieszkańcom Górnego Śląska – którzy tak wiele wycierpieli, którzy oddali swe życie – oraz ich rodzinom należy się pomnik. Zróbmy to wspólnie”.

Przypomnieniu tragicznych wydarzeń z 1945 r. mógłby zostać poświęcony rok 2015?

W 2014 r. będziemy obchodzili w województwie śląskim Rok Henryka Sławika. Bardzo słusznie, bo to postać wybitna. Rok zaś 2015 byłby, moim zdaniem, dobrą okazją do upamiętnienia ofiar tragedii górnośląskiej. Początek aresztowań i wywózek datowany jest bowiem na 12 lutego 1945 roku, czyli w roku 2015 przypadnie 70. rocznica tych dramatycznych wydarzeń. W ramach rocznicowych inicjatyw należałoby na przykład zaangażować się w docieranie do żyjących jeszcze świadków tamtych dni oraz ustalić – możliwie kompletną i udokumentowaną – listę tych, którzy stracili życie. Słowem – powinno się sporządzić spis ofiar tragedii górnośląskiej. Wiem, że wstępne opracowania już istnieją. Warto by dotrzeć do rodzin, które być może przechowują jeszcze cenne pamiątki tamtych wydarzeń. Wiadomo, że w czasach PRL o wywózkach nie mówiło się głośno. Pewnie jednak w tradycji niejednej rodziny wciąż funkcjonuje ustny przekaz o tym, że ojciec, brat czy dziadek został „zabrany z ulicy” lub „prosto z kopalni” i wywieziony na Wschód. Można by zaprosić te osoby na spotkanie, do spisania wspomnień i do modlitwy. Wiem, że władze samorządowe Radzionkowa pracują nad utworzeniem Muzeum Ofiar Tragedii Górnośląskiej. To idea godna wsparcia, której realizacja przyczyni się do pogłębienia wiedzy o tragedii. Trzeba też o niej głośno mówić nie tylko na Śląsku, ale i w całej Polsce. Staram się to czynić przy okazji różnych wystąpień publicznych. Warto przypominać, że Ślązacy – pod koniec II wojny światowej oraz po jej zakończeniu – dopełnili ofiary Polaków, którzy z Kresów Wschodnich byli wywożeni już od 17 września 1939 roku, czyli od pierwszych dni sowieckiej agresji.

We wrześniu ubiegłego roku delegacja naszego województwa, m.in. Ksiądz Arcybiskup, udała się do Donbasu, miejsca zsyłki. Są tam jeszcze ślady tamtych wydarzeń?

Nie ma. I nie należy się temu dziwić. System sowiecki był pozbawiony szacunku dla człowieka – dla żyjących, a tym bardziej dla zmarłych. Opowiadano nam, że gdy w kopalniach Donbasu dochodziło do katastrof górniczych, nawet nie wydobywano ciał zmarłych... Musimy tę sytuację rozpatrywać w świetle polityki prowadzonej przez Stalina – permanentnego przymusowego przemieszczania i przemieszania ludności. Dlatego właśnie w Donbasie mieszkają dziś ludzie niejako bez korzeni i bez historycznej pamięci. Pewnie z tego samego powodu brakuje tam kultu świętej Barbary, patronki górników. W tej sytuacji trudno się spodziewać, by zachowywano pamięć o wywiezionych z ojcowizny Ślązakach. Tym bardziej że do Donbasu przywożono ludzi nie tylko z Polski. Stalin potrzebował wykwalifikowanej siły roboczej, więc łapanki urządzane były na terenie Rzeszy i również w innych krajach.

Ułatwiała to ówczesna skomplikowana sytuacja historyczna i polityczna?

Z pewnością jeżeli chodzi o wywiezionych Ślązaków, trzeba podkreślić jeszcze jeden fakt: Stalin otrzymał w Jałcie przyzwolenie, by z „terenów Rzeszy” zajętych przez Armię Czerwoną czerpać tanią siłę roboczą dla szybszej powojennej odbudowy Rosji. Wielkie mocarstwa zgodziły się na takie działania. Górny Śląsk zaś był postrzegany jako pogranicze. Rosjanie nie bawili się tu w niuanse, czy to jeszcze Polska, czy już Rzesza. Zwłaszcza że jedną z pierwszych decyzji niemieckich władz okupacyjnych w 1939 roku było włączenie Górnego Śląska do Rzeszy. To nie była Generalna Gubernia...

Mimo że to poszukiwanie na Ukrainie nie jest łatwe, tamtejsze władze zaoferowały swoją pomoc.

Spotkaliśmy się z pozytywnym przyjęciem. Na uniwersytecie w Doniecku – podczas spotkania, na którym prezentowaliśmy sprawę tragedii górnośląskiej – sala była wypełniona młodymi ludźmi. Przyszli posłuchać, co mamy do powiedzenia. Było im o tyle łatwiej przyjmować te informacje, że sprawa tragedii nie obciąża Ukraińców. Oni nie byli sprawcami, ale – podobnie jak Ślązacy – ofiarami totalitarnego systemu stalinowskiego. Myślę, że również z tego powodu jest w nich wiele zrozumienia, chęci pomocy w dotarciu do materiałów archiwalnych i wydobyciu na światło dzienne historycznej prawdy.

TAGI: