Wystarczy być

GN 2/2014 Świdnica

publikacja 30.01.2014 06:00

O samotności, która jest darem, praniu sutanny i 178 dziewicach konsekrowanych mówi jedna z nich - Elżbieta Hurman.

 – W diecezji świdnickiej  jesteśmy trzy: ja w Świebodzicach, Małgorzata w Żarowie,  Marta w Kłodzku Ks. Roman Tomaszczuk /GN – W diecezji świdnickiej jesteśmy trzy: ja w Świebodzicach, Małgorzata w Żarowie, Marta w Kłodzku

Ks. Roman Tomaszczuk: Znam takich, co mówią o was: „Głupie baby, skoro z facetem im nie wyszło, to do zakonu by poszły, ale się pewnie boją, więc wymyśliły jeszcze coś innego. Ni pies, ni wydra”.

Elżbieta Hurman: „Głupie baby”– do tego stwierdzenia można sprowadzić różne komentarze, które ukazują się pod różnego rodzaju artykułami na nasz temat w mediach świeckich, ale to zdanie ludzi, którym z Panem Bogiem i Kościołem jakoś nie po drodze. Chociaż... czasem, co wypływa z niewiedzy albo z niezrozumienia, jakieś echo tych słów można też usłyszeć z ust ludzi Kościoła. W naszej polskiej rzeczywistości bardzo mocno zakorzenione jest na razie tylko życie zakonne, a przecież istnieją instytuty świeckie i my – stan dziewic. Niestety, ciągle jeszcze słyszę: „Módlmy się o powołania do kapłaństwa i życia zakonnego”, zamiast „życia konsekrowanego”.

Prawdę mówiąc, trudno pojąć o co wam, dziewicom konsekrowanym, chodzi… Siostry zakonne bez klasztoru i habitu?

Nie jesteśmy siostrami zakonnymi. Jesteśmy „paniami” – świeckimi, ale konsekrowanymi, tzn. wyłączonymi z laikatu i zaślubionymi Chrystusowi. Rzeczywiście, nie chodzimy w habitach, nie żyjemy we wspólnotach, tylko indywidualnie bądź z rodzinami. Obligatoryjnym znakiem naszej konsekracji jest obrączka, którą biskup nakłada nam uroczyście w czasie obrzędu konsekracji. Dziewictwo konsekrowane jest konkretną drogą powołania w różnorodności i bogactwie Kościoła, bo w nim są zakony, zgromadzenia zakonne, instytuty świeckie i indywidualne formy życia konsekrowanego, do których oprócz dziewic należą jeszcze wdowy konsekrowane i pustelnicy na prawie diecezjalnym.

A nie jest tak, że jak się jakaś kobieta nie odnajduje w klasztorze, to wyśle się ją do was?

Tu nikt nikogo nie może wysłać/przysłać, bo powołanie jest dziełem Ducha Świętego w człowieku i to On prowadzi i On wyznacza miejsce realizacji tego powołania. Jeżeli zaistniałaby taka sytuacja, ta osoba nie będzie na właściwym miejscu. Będzie ciągle czegoś poszukiwać. Tutaj trzeba dojrzałości zarówno w wierze, jak i na poziomie ludzkim, bo na tej drodze same decydujemy o sobie. Tu nie ma dzwonka, który wzywa na modlitwę, na posiłek – trzeba samemu układać sobie dzień tak, aby był czas na modlitwę, słowo Boże, lekturę duchową. I jeszcze jedna ważna rzecz: trzeba kochać samotność, ale nie taką, która zamyka na ludzi (taką trzeba leczyć), ale taką, w której się kocha te cztery puste ściany. Choć z drugiej strony takie ukochanie samotności jest darem przywiązanym do tego powołania.

Czego chce od was Pan Jezus?

Pan Jezus chce, abyśmy „były”. Były dla Niego i były „znakiem miłości Chrystusa do Kościoła” i znakiem eschatologicznym, kiedy „nie będą się żenić ani za mąż wychodzić”. Nie prowadzimy żadnych dzieł (tak jak siostry zakonne), a życie przynosi konkretne sytuacje, w których możemy świadczyć o tej miłości Boga do człowieka. To, co dzisiaj jest szczególnie widoczne, to to, że jesteśmy tam, dokąd nie wejdą siostra zakonna czy ksiądz. Jesteśmy posłane do różnych środowisk, na bazie naszych powołań indywidualnych, zawodów, jakie wykonujemy; naszych indywidualnych charyzmatów, jakimi zostałyśmy obdarowane. To jest powołanie na nasze czasy.

A jeżeli kobieta bardzo chce być żoną i matką, ale jakoś tak się poukłada, że nic z tego nie wyjdzie, to może potem swój stan życia „konsekrować”?

Oczywiście. Pragnienie bycia żoną jest chyba rzeczą naturalną każdej zdrowej kobiety. To wynika z naszej natury. Ale Pan Bóg w swojej miłości może mieć inny plan i w pewnym momencie może go człowiekowi objawić. Powołanie to coś nadprzyrodzonego, coś, co wykracza poza naturę, choć jej nie neguje (dając powołanie, nie okalecza nas – niczego na przykład nie zabiera z naszej kobiecości), a często na niej buduje, bo kobieta swoje pragnienie macierzyństwa fizycznego może przełożyć na macierzyństwo duchowe, tylko wtedy musi – jak mówi słowo Boże – rozciągnąć poły namiotu.

Pisze Pani pracę o źródłach stanu dziewic w Kościele. Odkąd w historii mówi się o was?

Właściwie od początku Kościoła. Zaczęło się od nauczania Pana Jezusa na temat żyjących w bezżeństwie dla królestwa Bożego. Tę naukę pogłębił św. Paweł i jak wskazują zachowane źródła, jego nauczanie zyskało posłuch jeszcze za jego życia. Informacje o kobietach Bogu poświęconych znajdujemy u ojców apostolskich, a więc w okresie przed rokiem 150, a następnie u ojców Kościoła do V w. W pierwszym okresie były to kobiety, które życie w czystości dla Chrystusa tylko deklarowały wobec biskupa wspólnoty. Wraz z rozwojem Kościoła rozwinęła się praktyka uroczystego obrzędu konsekracji. W IV w. na tę praktykę nałożyło się pragnienie odejścia od świata, co dało początek życiu zakonnemu i klasztorom. W XII w. ostatecznie zakończono udzielania konsekracji kobietom świeckim.

I dopiero w XX wieku Sobór Watykański II przypomniał o tym, że Pan Jezus może mieć takie plany wobec kobiet.

Sobór Watykański II, w odpowiedzi na oddolnie zgłaszane postulaty i prośby, odnowił obrzęd dla kobiet świeckich. W 1970 r. Stolica Apostolska oficjalnie zatwierdziła obrzęd konsekracji dziewic.

Kim dla was jest biskup? A kim pro

boszcz?

Jak już powiedziałam, w naszym powołaniu nie mamy wspólnoty ani specjalnych przełożonych. Naszą wspólnotą jest Kościół diecezjalny, a przełożonym biskup miejsca. Zadaniem biskupa jest rozeznanie powołania i dopuszczenie (lub nie) do konsekracji, a następnie zaproszenie do udziału w jego pasterskiej wizji Kościoła. Tutaj trzeba by powiedzieć o takiej jednomyślności z biskupem ze strony dziewicy konsekrowanej, o modlitwie w intencjach ważnych dla Kościoła lokalnego. Zaleca się nam, aby w ważnych kwestiach życiowych podejmować decyzje w porozumieniu z biskupem lub księdzem przez niego delegowanym. Proboszcz jest przedstawicielem biskupa na danym terenie, a parafia jest miejscem, gdzie można realizować w jakimś stopniu swoje powołanie, jeśli proboszcz to rozumie.

Ostatnio rekolekcje dla was głosił nasz bp Adam Bałabuch. To chyba nie jest powszechna praktyka, żeby biskupi się tym zajmowali?

Tak. Bp Adam Bałabuch głosił ogólnopolskie rekolekcje dla stanu dziewic organizowane przez Podkomisję KEP ds. Indywidualnych Form Życia Konsekrowanego. Było to dla nas ważne doświadczenie, bo choć w niewielkim stopniu wróciłyśmy do tego, co było u początku naszego stanu – tej bezpośredniej relacji. Rzeczywiście, w Polsce nieczęsto takie wydarzenia mają miejsce (na Zachodzie to już trochę inaczej wygląda), chociaż dla nas było to już drugi raz. Pierwsze rekolekcje głoszone przez bp. Kazimierza Gurdę, przewodniczącego komisji KEP ds. Życia Konsekrowanego, miały miejsce w Szczecinie w sierpniu 2012 r. Naszym pragnieniem jest, aby budować tę relację: biskupi–dziewice konsekrowane, aby nasz stan mógł się rozwijać pod ojcowskim okiem naszych pasterzy.

Dziewice konsekrowane w Polsce… Jak na ich tle wypada nasza diecezja?

Stan dziewic liczy w tej chwili 178 osób w całej Polsce. 1 stycznia miała miejsce uroczystość konsekracji w Łodzi. W diecezji świdnickiej jesteśmy trzy: ja w Świebodzicach, Małgorzata w Żarowie, Marta w Kłodzku. Wykonujemy różne zawody. Są wśród nas lekarze, pielęgniarki, panie pracujące na różnych stanowiskach w bankach, nauczycielki, a nawet jedna z nas jest trenerem kadry narodowej w piłce nożnej kobiet.

Jako ksiądz diecezjalny czego mogę oczekiwać od kogoś takiego jak Pani – powiedziała Pani, że jest posłana do Kościoła diecezjalnego, zatem...?

Czego może ksiądz oczekiwać? Na pewno pomocy duchowej w postaci modlitwy, postu (jeśli będzie taka potrzeba), ale mogę też wyprać sutann... (śmiech) Może też ksiądz oczekiwać jakiejś pomocy praktycznej w tym, co nazywamy nową ewangelizacją.

Właśnie wróciła Pani z pielgrzymki, gdzie było was pięć, a księży 38. Dobrze się czułyście w tym towarzystwie? Rozumieli was?

Pielgrzymka była ciekawym doświadczeniem. Zostałyśmy do niej zaproszone przez ks. Henryka Zielińskiego. Jego myślą i pragnieniem było to, aby księża poznali nasz stan, nasz sposób życia, a inspiracją była rozmowa w redakcji tygodnika, kiedy to zakonnicy mówili o takiej korelacji z siostrzanymi zakonami czy zgromadzeniami. Księdzu redaktorowi wówczas zrodziła się myśl, że odniesieniem dla księży diecezjalnych jesteśmy, a przynajmniej powinnyśmy być my, dziewice konsekrowane ze względu na diecezjalny charakter powołania. Muszę powiedzieć, że dla wielu księży to spotkanie było zaskoczeniem – nie wiedzieli nic o nas, ale przyjęli nas bardzo serdecznie. W moim, i nie tylko moim, przekonaniu tworzyliśmy naprawdę taką siostrzano-braterską wspólnotę pielgrzymkową.

Pytałem o źródła biblijne i eklezjalne. A jakie źródło ma Pani powołanie? Jak się narodziło?

Moje powołanie to dosyć długa historia. Źródło upatruję najpierw gdzieś w rekolekcjach, w których przez kilka lat uczestniczyłam u sióstr elżbietanek, bo tam uczyłam się osobistej relacji z Chrystusem, a następnie na drodze Odnowy Charyzmatycznej. Na tej drodze ta relacja się pogłębiała. Uczyłam się tego, czym jest modlitwa, słuchanie i rozeznawanie słowa Bożego...

Pamięta Pani, gdy po raz pierwszy poszła z „Vita consecrata” pod pachą do kurii? Zdaje się, że księża też zbaranieli?

Chyba można tak powiedzieć. Ja po raz pierwszy do kurii w Legnicy zgłosiłam się w styczniu 1999 r. W Polsce było wtedy kilkanaście dziewic konsekrowanych. W diecezji legnickiej nikt o tym jeszcze nic nie wiedział. Księża robili wielkie oczy i wzruszali ramionami. Ale bp Tadeusz Rybak, do którego trafiłam właściwie z marszu, bo księża nie mieli pojęcia, co ze mną zrobić, nie zostawił mnie samej, obiecał pomóc i tak się stało. Ówczesny biskup pomocniczy Stefan Regmunt (teraz jako biskup diecezji zielonogórsko-gorzowskiej konsekrował już cztery kobiety), będąc na posiedzeniu KEP, podpytał innych biskupów i już potem powoli poszło.

Minęła ósma rocznica Pani konsekracji… Jakie plany na przyszłość?

Czas minął bardzo szybko. Wydaje mi się, jakby to było wczoraj. Jakie plany? Staram się nie robić jakichś wielkich planów, a bardziej odczytywać Boże znaki. Pan Bóg działa w normalności, codzienności i życie przynosi sytuacje, w których muszę się odnaleźć w mojej tożsamości.  

TAGI: