Kochany Ojcze Święty...

ks. Rafał Pastwa; GN 2/2014 Lublin

publikacja 28.01.2014 06:00

„Jesteśmy więźniami osadzonymi w Zakładzie Karnym w Lublinie. Niestety, życie wielu z nas na jakiś czas musi być kontynuowane w tym miejscu. Czasu nie możemy cofnąć, ale chcemy zmienić przyszłość” – tak zaczyna się list 26 mężczyzn do papieża Franciszka.

Autorzy listu wraz z kapelanem ks. Mirosławem Flakiem. Dach kaplicy obrazuje niebo, by dać osadzonym poczucie wolności przed Bogiem Zdjęcia ks. Rafał Pastwa /GN Autorzy listu wraz z kapelanem ks. Mirosławem Flakiem. Dach kaplicy obrazuje niebo, by dać osadzonym poczucie wolności przed Bogiem

Osadzeni w zakładzie przy ulicy Południowej w Lublinie wiedzieli, że papież Franciszek w Wielki Czwartek sprawował Mszę Krzyżma w więzieniu dla nieletnich. Dlatego mieli nadzieję, że nie będzie obojętny na ich prośbę o błogosławieństwo. Dodatkową inspiracją do napisania listu było rozpoczęcie przez niektórych z nich studiów na kierunku praca socjalna na KUL-u.

Współczesne wyzwanie

Idea otwarcia tego kierunku wpisała się w realizację projektów, w które zaangażowane były służby penitencjarne. Ale władze uczelni chciały poszerzyć ofertę dla osadzonych tak, by nie były to tylko krótkotrwałe szkolenia. Więźniowie sami zdecydowali w ramach plebiscytu, że są zainteresowani kierunkiem praca socjalna ze specjalizacją streetworking. Kadra profesorska KUL-u prowadzi zajęcia dla osadzonych za darmo. Sami więźniowie podchodzą do zajęć bardzo poważnie. – Ta grupa studiujących więźniów będzie miała wpływ na to, jak w przyszłości będzie postrzegane znaczenie edukacji w procesie resocjalizacji. Ktoś może powiedzieć, że są różne motywy podjęcia przez nich studiów. Każdy może mieć swoje intencje w tym względzie. Ale KUL jest uczelnią nowoczesną, podejmuje współczesne wyzwania. Ta uczelnia jest otwarta na każdego człowieka – mówi dziekan Wydziału Teologii KUL ks. prof. Mirosław Kalinowski. W liście do papieża więźniowie napisali, że chcą po zakończeniu studiów pomagać innym, by nie trafili tam gdzie oni.

Obrazki do serca

Jest tradycją na uniwersytetach katolickich, że w ramach inauguracji nowego roku akademickiego wysyła się list lub telegram do ojca świętego z prośbą o błogosławieństwo. A inauguracja w Zakładzie Karnym w Lublinie była kopią dużej inauguracji na KUL-u. – Pojawił się w związku z tym pomysł napisania przez osadzonych listu do papieża, ale ja się w to nie angażowałem. Pomyślałem, że to powinno wyjść wyłącznie od nich. Aż tu naraz jeden z wykładowców przyniósł mi list napisany przez więźniów i włożył do teczki – mówi ks. prof. Mirosław Kalinowski. – Nigdy nie wysyłałem listu do ojca świętego, więc zadzwoniłem do znajomych księży w Rzymie i spytałem, jak się postępuje w takim przypadku. Dowiedziałem się, że trzeba list przetłumaczyć i potwierdzić pieczęciami dziekańskimi, że więźniowie piszą prawdę, iż są studentami KUL-u. Odpowiedź nadeszła bardzo szybko. Do listu papież dołączył swoje obrazki, niestety, było ich tylko tyle, ilu autorów listu. Widziałem, że to było dla więźniów wzruszające. Czuli się wyjątkowo. Obrazki z podpisem papieża przykładali do serca – dodaje ks. prof. Kalinowski.

Piotr staje na nogi

– W więzieniu czas biegnie inaczej. Jak mam Mszę św. albo inną posługę, to nigdy nie wiem, czy wyjdę, kiedy to sobie zaplanowałem. Nie jest to łatwa posługa, ale bardzo potrzebna. Trzeba wierzyć, że osadzeni chcą nawrócenia, skoro potrzebują Boga – mówi kapelan ks. Mirosław Flak. Osadzeni w zakładzie karnym odsiadują wyroki za różne przestępstwa. Nie wszyscy chcą otwarcie rozmawiać i opowiadać o swoim życiu. Boją się, że media po raz kolejny nie uszanują ich prywatności i znajomi dowiedzą się o wszystkim. Inni nie mówią o studiach i liście do papieża z obawy przed komentarzami innych więźniów. Znajdują się wreszcie i tacy, którzy chcą rozmawiać otwarcie... Piotr ma 35 lat. Był menedżerem w dużej korporacji. Odsiaduje wyrok w Zakładzie Śledczym w Lublinie za sprzeniewierzenie mienia i liczne oszustwa finansowe. – Straciłem rodzinę przez swoje postępowanie. Najważniejsze były dla mnie pieniądze – wyznaje. Początki życia więziennego były dla niego bardzo trudne, schudł ponad 80 kg. Za kratkami szybko zaczął sobie uświadamiać, co stracił. – Moja obecność tutaj pozwoliła odciąć się od ciągłych upadków w życiu, od ciągłej pogoni za pieniędzmi. Ale niech nikt nie myśli, że jest tu kolorowo. Jednak mimo wszystko dopiero w więzieniu powiedziałem moim rodzicom, że ich kocham. Jak głupio by to nie zabrzmiało, w tym miejscu wreszcie odbudowałem się moralnie – wyznaje Piotr. Odbył kurs z zakresu duchowości chrześcijańskiej, co pozwoliło mu stanąć na nogi i rozpocząć naprawianie tego, co zniszczył. Od października 2013 roku jest studentem pierwszego roku na kierunku praca socjalna na KUL.

Janusz nabiera pokory

– Kara pozbawienia wolności jest już wystarczającą karą dla nas i my ją odbywamy. Nikt nie chce ujmować swojej winy i usprawiedliwiać się. Wiemy, za co nas skazano. Ale te studia to dla nas też forma przygotowania się do zadośćuczynienia. Przecież chcemy przygotować się do pracy z ludźmi z marginesu, z tymi, którzy trafią do więzień. Chcemy, żeby społeczeństwo dało nam szansę wynagrodzenia mu za to, co zrobiliśmy – mówi z przekonaniem Piotr. Należy do grona pomysłodawców listu do papieża Franciszka. – Zredagowaliśmy go i wysłaliśmy z pomocą władz KUL-u. Pod listem podpisało się 26 więźniów. Chcieliśmy, żeby papież wiedział, że więźniowie z Lublina chcą studiować i pomagać w przyszłości innym. Prosiliśmy też ojca świętego o błogosławieństwo – dodaje. Pod listem do papieża podpisał się także 23-letni Janusz. – Odsiaduję wyrok za fałszerstwa. Nabrałem tu pokory. W czasie gdy siedziałem już w więzieniu, urodził się mój młodszy brat. Bardzo mnie to ucieszyło. Kiedyś byłem strasznym cwaniakiem, nie obchodziła mnie rodzina. Szansa na studiowanie to dla mnie poważna rzecz. Podchodzę do tego bardzo odpowiedzialnie. Kiedy usłyszałem o pomyśle napisania listu do papieża Franciszka, chciałem w tym uczestniczyć. Wielkim zaskoczeniem było to, że tak szybko odpisał. Że w ogóle odpisał, że obchodzi go los kogoś takiego jak ja – mówi z radością Janusz.

Marek nie zmarnuje szansy

W opinii osadzonych najgorsze w więzieniu jest to, że nie ma prywatności ani w celi, ani w toalecie. Cele są sześcio-, ośmio- i dziesięcioosobowe, trzeba się więc umieć dostosować. Nietrudno jest zdenerwować kogoś obok. Jedni potrafią trudne sytuacje obrócić w żart, inni są bardziej agresywni. – Mam 43 lata. Odsiaduję wyrok 25 lat pozbawienia wolności za usiłowanie zabójstwa, rozboje i kradzieże – mówi Marek. – Niektórzy z moich znajomych nawet nie wiedzą, że tu jestem. Oficjalna wersja brzmi, że pracuję w USA. Żona wystąpiła o rozwód. Przyczyną był mój długoletni wyrok i to, że w jej opinii byłem niebezpieczny. Najtrudniejsze dla mnie jest to, że nie mam kontaktu z moją kilkunastoletnią córką. Chciałbym w przyszłości wrócić do normalnego życia, ale nie wiem, co wyjdzie z tych moich planów – dodaje. Marek także jest studentem pierwszego roku na kierunku praca socjalna. Na wolności skończył już jedne studia. Uważa, że możliwość studiowania, jaką dał jemu i innym osadzonym KUL, nie pójdzie na marne. List skierowany do papieża uznał za wydarzenie wyjątkowe. – To uczestnictwo w czymś ważnym i doniosłym, bo mamy błogosławieństwo od papieża dla nas i naszych rodzin – stwierdza. To, że papież odpisał, zaskoczyło wielu, zwłaszcza samych więźniów. – Podpisałem list, bo uważałem to za świetny pomysł. Jednak myślałem sobie: gdzie tam papież będzie pisał do nas? Ale odpowiedź przyszła. Przyniósł ją nam ks. prof. Kalinowski – mówi z satysfakcją Marek.

Wysoka poprzeczka

W tej chwili na kierunku praca społeczna studiuje 36 osadzonych. – Osoby przebywające w zakładzie karnym mają wszelkie prawa obywatelskie. Musiały przejść te same procedury, co w przypadku rekrutacji na zwykłe studia. Mają ten sam regulamin, te same opłaty, ten sam program. Wyjątkowość polega tylko na tym, że wykładowcy prowadzą zajęcia gratis. Ale trzeba wiedzieć, że wymagania dla więźniów są tak wyśrubowane, że przeciętny student miałby kłopoty, by je zaliczyć – dodaje ks. prof. Mirosław Kalinowski. Na świecie to drugi przypadek, gdy więźniowie mogą studiować w ramach uczelni. Wcześniej zaoferował taką formę zdobywania wiedzy tylko Radom. Polska jest więc pionierem w tym zakresie. Na wyniki kształcenia trzeba będzie poczekać kilka lat.

TAGI: