Wiatr ucichł, pomoc trwa

Karolina Pawłowska; GN 1/2014 Koszalin

publikacja 09.01.2014 06:00

Choć malutkie Gościno dzieli od Filipin prawie 10 tys. km, wyspiarze z drugiego końca świata dobrze wiedzą, gdzie leży polskie miasteczko. Płynie stąd nieustanna pomoc dla dotkniętych tragedią Filipińczyków.

 W całej gminie pojawiły się charakterystyczne puszki Paweł Grążawski W całej gminie pojawiły się charakterystyczne puszki

Tajfun uderzył w Filipiny 8 listopada ubiegłego roku. Choć rejon ten cyklony dotykają stosunkowo często, tym razem żywioł okazał się bezlitosny. Liczba potwierdzonych ofiar śmiertelnych przekroczyła 5 tys. osób, a dodatkowo wiele tysięcy uznawanych jest za zaginione. Największe straty odnotowano w prowincji Leyte w środkowej części Filipin. „Yolanda” uznana została za najsilniejszy tajfun, jaki przeszedł przez ląd.

W epicentrum kataklizmu znalazła się rodzina i przyjaciele mieszkającej od 17 lat w Gościnie Melindy Piznal. Razem z mężem i dziećmi z wielkim niepokojem nadal śledzi wszystkie napływające z Filipin informacje. – Od razu próbowaliśmy się z nimi skontaktować. Na szczęście rodzina Melindy jest cała i zdrowa. Dostaliśmy niedawno informację, że odnalazła się w szpitalu kuzynka, którą dotychczas uznawano za zaginioną – opowiada Zygmunt Piznal. Odetchnęli z ulgą i niemal natychmiast zaczęli organizować zbiórkę pieniędzy wśród swoich znajomych.

Komitet dobrego działania

Z pomocą przyszli mieszkańcy gminy Gościno. – Melinda i Zygmunt od lat są naszymi sąsiadami i przyjaciółmi, więc chcieliśmy im pomóc. Wiedzieliśmy, jak są przybici, wiedzieliśmy też, że sami zbierają pieniądze. Postanowiliśmy, że musimy coś zrobić. Zapytałam kilka osób, czy chcą zadziałać. I tak poszło. Nie było żadnych wątpliwości, że musimy być razem – opowiada Marlena Fidos, pomysłodawczyni stworzenia komitetu społecznego „Pomagamy Filipinom”. Akcja, choć spontaniczna i zrodzona z odruchu serca, nabrała rozmachu. Na ulice ruszyli wolontariusze z puszkami, kwestowano w kościele oraz wyemitowano specjalne cegiełki. Żeby zaprosić do pomagania jak największą liczbę osób, przygotowano także koncert.

– Dostaliśmy zielone światło od władz samorządowych na wszelkie działania związane z akcją, więc zabraliśmy się do pracy. Zaprosiliśmy do udziału w koncercie kilka osób, a potem okazało się, że bardzo wielu artystów z okolicy przychodziło i zgłaszało chęć wystąpienia. Rękodzielnicy poprzynosili swoje wyroby na kiermasz, a ciast było znacznie więcej niż mogliśmy sobie nawet wymarzyć – opowiada z entuzjazmem pani Marlena. Był także film opowiadający o tym, co dzieje się na Filipinach i do kogo kierowana jest pomoc. – Stwierdziliśmy, że nie damy rady pomóc wszystkim, bo to przekracza nasze możliwości. Pomyśleliśmy, że większy oddźwięk przyniesie akcja, którą skierujemy do konkretnych osób, tych, których mieszkańcy gminy poznali już z filmów i zdjęć pana Zygmunta – dodaje Paweł Grążawski z komitetu, zajmujący się m.in. oprawą graficzną całości przedsięwzięcia.

Poznać znaczy pomagać

Mieszkańcy Gościna mieli taką sposobność zaledwie na dwa tygodnie przed przejściem tajfunu. Podczas spotkania w Gminnym Ośrodku Kultury państwo Piznalowie dzielili się bowiem wrażeniami z wizyty na Filipinach. Melinda, Zygmunt i ich córki byli tam pierwszy raz od 17 lat. Po powrocie zaprosili sąsiadów na film, który tam nakręcili, degustację smakołyków przygotowanych przez Melindę i wspólną zabawę z tradycyjnymi filipińskimi śpiewami i tańcami. – Świetnie się bawiliśmy, a za chwilę dostaliśmy informację o tym, co się stało. To spotkanie sprawiło chyba również, że mieszkańcom Gościna ta tragedia stała się bliższa – mówi Zygmunt. – Myślę też, że to, co sami przeżyliśmy – namiastkę żywiołu w postaci „Ksawerego”, orkanu, który przeszedł przez nasz region – też pozwoliło wczuć się w sytuację tego, czego doświadczają ludzie tam, na drugim końcu świata. My nie mieliśmy światła przez dzień czy dwa, tam prądu nie będzie przez kilka miesięcy – dodaje pani Marlena.

Otrzymaliśmy błogosławieństwo

Odzew był niesamowity. Jeszcze przed świętami z malutkiego Gościna do siedmiu filipińskich rodzin popłynęło prawie 8 tys. zł. Ale to nie koniec akcji, bo wciąż na terenie gminy znajdują się puszki, do których można wrzucać pieniądze, a kolejny koncert zaplanowano na marzec. – Bo to nie jest jednorazowa akcja. Założyliśmy sobie, że zbiórka trwać będzie do czerwca, do finałowego wielkiego koncertu – wyjaśnia M. Fidos.

– Sam przeżyłem na Filipinach kilka tajfunów. Wiem, jaki to żywioł i wiem też, jak wygląda okolica, kiedy już wiatr ucichnie. To są nie tylko zniszczone domy. Tajfun oznacza też głód. Bo wiatr niesie ze sobą morską, słoną wodę, która osiada na polach ryżowych i w ciągu dwóch tygodni wszystko, co rośnie, wypala. Konsekwencje tajfunu więc trwają co najmniej jeszcze pół roku – mówi Zygmunt i pokazuje esemesy, które otrzymuje z drugiego końca świata. „Ziggy i Lindo, wasza pomoc jest wielkim uleczeniem dla nas. Nasz konwent zaczyna od zera. Wszystko zostało zmyte (...). Bardzo pilnie potrzebujemy generatora prądotwórczego. Światło będziemy mieli nie wcześniej niż w lutym. Nasz dostęp do wody jest uzależniony od pompy wodnej. Również inne maszyny i spawanie są od tego uzależnione. Te budynki tutaj muszą być powoli odbudowywane, inaczej to wszystko będzie zniszczone przez deszcz” – pisze s. Somelda z wyspy Leyte.

Pan Zygmunt podkreśla, że Filipińczycy są ludźmi pełnymi ciepła, otwartości, życzliwości i wewnętrznego spokoju. – Zaraz po tragedii, która ich dotknęła, dostawałem wiadomości: „Cieszymy się, że żyjemy”. Mimo że wszystko stracili, że są w dramatycznej sytuacji, widzą to, co najważniejsze – kiwa głową. Mieszkańcy Filipin z wdzięcznością przyjmują płynącą z Polski pomoc. „Dziękuję bardzo wszystkim z Gościna w Polsce za waszą pomoc po tajfunie »Yolanda«. To nam bardzo pomogło, szczególnie w naszych podstawowych potrzebach. Otrzymaliśmy duże błogosławieństwo i jesteśmy wdzięczni Bogu za to, że jesteście tam, chętni do pomocy w czasie tego kataklizmu. Wy dotknęliście naszego życia i daliście nam siłę, by walczyć z powrotem, pomimo tego, co się nam przytrafiło. Dziękujemy wam, dziękujemy” – piszą do swoich przyjaciół z Polski.

TAGI: