Spakowani na życie

Mira Fiutak; GN 49/2013 Gliwice

publikacja 13.12.2013 06:00

Mariusz w przerwie meczu zawarł z Panem Bogiem układ: „wygramy – pójdę na spotkanie”. I wygrali. Wtedy jeszcze nie wiedział, że właśnie trafiła mu się największa wygrana.

Hasło zapraszające na dzień skupienia bierzmowańców Dominika Macha-Kowalska Hasło zapraszające na dzień skupienia bierzmowańców

Był gimnazjalistą z niejednym na sumieniu i sprawami karnymi na koncie. Na religii od katechety dostał ultimatum: ocena za jeden sprawdzian i spokój na lekcjach do końca roku. Kiedy musiał milczeć, dotarło do niego zdanie: „Daj szansę Bogu”. Wróciło w czasie meczu, kiedy przegrywali 0 : 2. Miał układ z Panem Bogiem, więc poszedł na spotkanie grupy młodzieżowej. I został.

Potem pojechał na rekolekcje, wszedł do tej wspólnoty i dziś sam prowadzi spotkania. Kiedy przed uczniami swojej dawnej szkoły opowiedział o tym, jak zmieniło się jego życie, nauczyciele, którzy go znali, nie kryli podziwu i wzruszenia. Mariusz, zawierając umowę z Panem Bogiem, przypomniał sobie o grupie swoich rówieśników, wtedy jeszcze zupełnie nie z jego bajki. – Właśnie o to chodzi, żeby były w Kościele miejsca, do których młodzi mogą przyjść – mówi ks. Adam Koppel, dawny katecheta Mariusza, odpowiedzialny w diecezji gliwickiej za program „Młodzi na progu”, realizowany w niektórych parafiach w ramach przygotowania do bierzmowania. – To nie jest jeszcze jeden materiał formacyjny, ale pewna wizja pracy z młodymi. Polega na tym, że chcemy tworzyć środowiska wiary. Wiedza religijna przekazywana jest na katechezie, mamy podręczniki, wiele programów, dwie godziny w tygodniu. I tu nie chodzi o to, żeby zrobić trzecią lekcję religii, ale odpowiedzieć na potrzebę młodych – wyjaśnia. – A młodzi potrzebują autentyczności, muszą spotkać innych młodych, którzy powiedzą, że Jezus coś zmienił w ich życiu. Potrzebują miejsca, w którym ktoś na nich czeka, ale też poprowadzi konkretną drogą. Nie chodzi tu tylko o jakieś spotkanie młodzieży, ale o pociągnięcie ich do Jezusa i przygotowanie do tego, by mogli dzielić się swoją wiarą z innymi. I to jest możliwe.

Nie żegnają się z Kościołem

Taki cel ma program, który w 2006 r. przygotowali ks. Artur Sepioło, obecnie dyrektor sekcji ds. nowej ewangelizacji w diecezji gliwickiej, i Janusz Kasperczyk ze Szkoły Nowej Ewangelizacji w Bytomiu. – Ta wizja pracy z młodymi nie ogranicza się do przygotowania do bierzmowania. Chodzi o uformowanie środowiska, które przetrwa po bierzmowaniu i zada kłam tezie, że jest to „uroczyste pożegnanie z Kościołem”. Nie tylko przetrwa, ale będzie miało wpływ na parafię – mówi ks. Koppel. Obecnie program prowadzony jest w kilkunastu parafiach w diecezji. W praktyce wygląda to następująco. Raz w tygodniu odbywają się spotkania w małych grupach, w połowie roku – wyjazdowe weekendowe Rekolekcje Spotkania i to one zwykle są momentem przełomowym. Następnie są inne kursy dla młodych, którzy chcą się dalej formować. – Nie zawłaszczamy tych rekolekcji dla siebie, tak jak nie zawłaszczamy ludzi, którzy w nich uczestniczą. Nie chodzi o to, żeby cały Kościół był szkołą ewangelizacji, ale żeby cały Kościół ewangelizował – mówi ks. Adam Koppel, który jest też odpowiedzialny za wspólnotę SNE w Gliwicach. Co roku we wrześniu są warsztaty dla animatorów ewangelizacji młodych. W tym roku było na nich 80 osób. W ich ramach odbyły się też warsztaty dla księży.

W drużynie Boga

Po zakończonym cyklu spotkań młodzież ma do wyboru różne grupy, m.in. oazę, SNE czy młodzieżową wspólnotę odnowy Bene Regesz. Czasem tworzy się zupełnie nowa grupa. Tak było w parafii św. Anny w Bytomiu, gdzie pracował ks. Koppel. Zawiązała się tam wspólnota licząca dziś około 30 osób, która włączyła się w parafialną SNE. Jej członkowie byli wszędzie rozpoznawani. Przez niektórych wytykani palcami, przez innych podziwiani, że mają odwagę chodzić w koszulkach z napisem: „Drużyna Boga”. Ale przede wszystkim za to, że mają odwagę mówić o swojej wierze podczas rekolekcji szkolnych do kolegów, których na co dzień spotykają na korytarzu. Ci, którzy przeszli program „Młodzi na progu”, stawali się animatorami dla kolejnych roczników. – Dla młodzieży tego gimnazjum było normą, że przez trzy lata są w małej grupie, rozmawiają o Bogu, a ich rówieśnicy są wierzący i prowadzą te spotkania. Nie wszyscy się nawrócili, ale wiedzą, że jest środowisko, do którego zawsze mogą wrócić – tłumaczy ks. Koppel. – Że jest dla nich miejsce w Kościele, które dla wierzących jest umocnieniem, a dla niewierzących miejscem pierwszego kontaktu z żywą wiarą. Odpowiedzialni za spotkania podkreślają, że statystycznie cztery piąte grupy zaczynają prowadzić w wierze od zera. W parafii św. Anny spotkania odbywały się w dolnym kościele. – Tutaj jest fajnie, ale tam jest nudno – stwierdził kiedyś jeden z uczestników, mając na myśli górny kościół, który kojarzył mu się z niezrozumiałą liturgią. – Wtedy zaczął czytać Biblię, potem pojechał na rekolekcje, wyspowiadał się i zaczął chodzić na Eucharystię. Właśnie w tej kolejności, nie odwrotnie – tłumaczy ks. Koppel. – W końcu przyszedł do wspólnoty i został animatorem. To pokazuje, że zmuszenie młodzieży do udziału w liturgii przez podpis nie jest drogą do ich nawrócenia. To spotkanie z ludźmi, którzy żyją z Bogiem na co dzień, i życie we wspólnocie prowadzą do tego, że sami zaczynają uczestniczyć w liturgii Kościoła.

Z Duchem Świętym w walizce

Jedną z animatorek prowadzących grupy jest Alicja Pasella ze wspólnoty Mamre, studentka I roku filologii polskiej na UŚ. – Pomyślałam, że warto pomóc, żeby ta młodzież była lepiej przygotowała się do bierzmowania niż ja w ich wieku – mówi, bo dla niej bardziej świadoma wiara zaczęła się wraz z wejściem we wspólnotę. – Staram się mieć z nimi przyjacielskie relacje. Historie biblijne tłumaczę na życie codzienne. Dzielę się własnymi doświadczeniami i pytam o ich życie. Staram się też być w „ich klimatach”, żebyśmy mieli kontakt. Robert Krawczyk jest architektem, razem z żoną należą do SNE. Mają dwóch synów, starszy właśnie zaczyna przygotowanie do bierzmowania. – Kiedy młodszy syn powiedział, że chce sam jechać na narty, i starannie go pakowaliśmy, żeby mu niczego nie zabrakło, uświadomiłem sobie, że podobnie Bóg „pakuje” nas na życie. Daje nam Ducha Świętego i wszystko, co robimy, wynika z tej Obecności. Na spotkaniach chciałbym powiedzieć tym chłopakom, że nie jest ważna ta cała otoczka, ale sama Obecność, która ma przyjść – opowiada. – To są bardzo mądrzy chłopcy. Kiedy już uda się przewalczyć wszystkie żarty i wejść na poważne tematy, wtedy to, co mówią, zaskakuje mnie. Myślę, że nawet ich samych to zaskakuje. Chciałbym im przekazać, że nawet gdyby wszyscy ich opuścili, to Bóg nigdy. Żeby została w nich ta pewność, że On na zawsze czeka – dodaje. W ostatnim roku w Rekolekcjach Spotkania uczestniczyło 700 osób. To 30 turnusów, prawie co weekend. Prowadzą rekolekcje i wprowadzają program „Młodzi na progu” również w innych diecezjach. Zaproszeń jest tyle, że gdyby nie ograniczenia w składzie zespołu, co tydzień prowadziliby jakieś rekolekcje.

To nie bajka o zbawieniu

– Dla mnie gimnazjaliści to najwspanialsi ludzie na świecie. Moim marzeniem jest pracować w gimnazjum – dzieli się Dominika Macha-Kowalska, studentka IV roku teologii UŚ. Od sześciu lat jest związana z tym programem, jej mąż Piotr dołączył później. – W podstawówce dziecko ma poglądy swoich rodziców, w liceum przejmuje zdanie rówieśników, a gimnazjum to przełomowy okres w życiu, kiedy się poszukuje, również autorytetów – zaznacza Dominika. Gra w drużynie piłki nożnej, trenuje w klubach od 9 lat. – Kiedyś piłka była dla mnie wszystkim, potrafiłam grać 12 godzin dziennie. Odkąd poznałam Pana Boga, On jest najważniejszy. Teraz gram zwykle raz w tygodniu, ale mam z tego więcej satysfakcji – takie świadectwo trafia do fanów futbolu – mówi animatorka. Dominika podkreśla, że w małych grupach jest szansa na bliższe relacje. Jeśli widzi, że ktoś ma problemy, rozmawiają po spotkaniu. Chce być bardziej przyjacielem niż nauczającą.

– Kiedyś jedna dziewczyna na spotkaniach ciągle milczała, absolutny mur. W pewnym momencie zaczęła do mnie pisać na portalu internetowym. Zaczęłyśmy rozmawiać – wspomina. – Ta dziewczyna spotkała Pana Boga. Niesamowite jest widzieć osoby, które doświadczają dotknięcia przez Boga i uzmysławiają sobie, że to nie jest tylko taka bajka o zbawieniu, ale że On naprawdę żyje i jest obecny. Niezależnie od tego kim są. Doświadczają ogromu miłości i czasem nawet nie wiedzą, co się dzieje, jak o tym powiedzieć, ale wiedzą, że to jest dobre, bo daje pokój w sercu – opowiada.

Ksiądz Adam Koppel przekonuje, że „Młodzi na progu” to wizja pracy z młodymi możliwa w każdej parafii. – To materiał, który daje oparcie księdzu, żeby iść jakimś cyklem. Nawet jeśli nie ma ani jednego animatora i ani jednej wspólnoty, to może robić ten program sam – mówi. – Dzieląc grupę, powiedzmy 50 kandydatów, na trzy mniejsze, będąc dla każdej z nich animatorem, wyjeżdżając z nimi na rekolekcje. Potem zawsze zostaje część osób, które chcą iść dalej. To są potencjalni kandydaci na animatorów, których dalej może formować, aby mogli prowadzić innych. I w kolejnym roku małe grupy mają już swoich animatorów. W następnym roku podobnie, i tak tworzy się środowisko. 

TAGI: