Moja droga 
do świętości

Krzysztof Kozłowski
; Posłaniec Warmiński 48/2013

publikacja 10.12.2013 06:00

Jako katolicy nie powinniśmy być bierni. Jesteśmy powołani do działania, świadczenia życiem o nauce Chrystusa. Wystarczy tylko chcieć.


Pana Stefana w podejmowanych inicjatywach wspiera żona Maria. 
– Wiem, że kiedy podejmujemy się czegoś, to wspólne działanie nie tylko sprawia, że wszystko jest łatwiejsze, ale też i zbliża nas do siebie – mówi Maria Krzysztof Kozłowski /GN Pana Stefana w podejmowanych inicjatywach wspiera żona Maria. 
– Wiem, że kiedy podejmujemy się czegoś, to wspólne działanie nie tylko sprawia, że wszystko jest łatwiejsze, ale też i zbliża nas do siebie – mówi Maria

W Polsce Stowarzyszenie Akcja Katolicka zawiązało się w 1930 r., a na jego patrona wybrano św. Wojciecha. W ciągu niespełna 10 lat działalności stała się silnym ruchem skupiającym elity inteligencji katolickiej oraz przedstawicieli środowisk rzemieślniczych i chłopskich. Tuż przed wybuchem II wojny Akcja Katolicka liczyła około 750 tys. członków. Już wówczas święto patronalne organizacji wyznaczono na uroczystość Chrystusa Króla. Po II wojnie światowej ówczesne władze komunistyczne starały się zminimalizować rolę Kościoła katolickiego w społeczeństwie. Mimo licznych wysiłków nie udało się odbudować struktur Akcji Katolickiej. Przełomowe okazało się spotkanie biskupów polskich z Janem Pawłem II, na którym w styczniu 1993 r. papież zaapelował: „Niezastąpionym środkiem formacji apostolskiej świeckich są organizacje, stowarzyszenia i ruchy katolickie. Wśród nich szczególne miejsce zajmuje Akcja Katolicka, która kiedyś w Polsce żyła i przyniosła tyle wspaniałych owoców. Trzeba więc, aby na nowo odżyła. Bez niej bowiem infrastruktura zrzeszeń katolickich w Polsce byłaby niepełna”. I jak to ze słowami świętych bywa, słowa Jana Pawła II okazały się raczej proroctwem niźli życzeniem. Po dwudziestu latach od momentu wypowiedzenia tych słów AK rozwinęła się w Polsce, a jej działania wpisały się już w życie Kościoła. A na Warmii? Stowarzyszenie to ma również swoją powojenną historię…


Wywołać reakcję


– Pewnej niedzieli przeczytałem statut Akcji Katolickiej opublikowany w jednej z katolickich gazet. Pomyślałem, że to jest organizacja dla mnie. Po pewnym czasie zadzwonił do mnie proboszcz i mówi, że przyjedzie do Dobrego Miasta ksiądz, będzie mówił o Akcji Katolickiej, będzie spotkanie. Poszliśmy z żoną. I tak nam zostało – śmieje się obecny prezes Akcji Katolickiej Archidiecezji Warmińskiej Wojciech Ruciński. Na jednym z kolejnych spotkań wybierano zarząd oddziału AK w Dobrym Mieście. Wówczas zaproponowano mu objęcie funkcji prezesa oddziału. – Broniłem się, jak mogłem. Ale… marna obrona była – żartuje. – Bóg wiedział, co jest dobre – dodaje. Już wówczas jako dobromiejski oddział organizowali festyny, podejmowali różne przedsięwzięcia. Tak jest do dziś. I choć musi obecnie łączyć codzienne obowiązki z pracą w AK, nie żałuje swojego wyboru.

– Wiadomo, rodzina jest na pierwszym miejscu. Żona, dzieci, wnuki. Dla nich zawsze mam czas. Oczywiście dochodzą do tego obowiązki związane z pracą. Jestem również radnym. Ale każdy, naprawdę każdy może znaleźć czas i na aktywność społeczną, i na pracę na rzecz innych ludzi. To ubogaca, nadaje sens – mówi Wojciech Ruciński. Wspomina rozmowę z ks. Michałem Tunkiewiczem, kiedy ten namawiał go do objęcia funkcji prezesa Akcji w naszej archidiecezji. – Pomyślałem wtedy, że dobrze, Boże, skoro tak trzeba, jestem. Przyjmuję to z wielką pokorą, ale musisz mi pomóc. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem doskonały, mam wiele wad. I dziś też to tak widzę – mówi Wojciech. Uważa, że ważną rzeczą są podejmowane przez AK inicjatywy, ale w tym wszystkim najważniejsza jest formacja duchowa. – Zawsze podkreślam, że AK to jest moja droga do świętości. Cały czas się nawracam. I kiedy napotykam trudności, wiem, że one po coś są. Szatan miesza, ale z tego musi wyniknąć jakieś dobro. Bo przecież nie organizujemy akcji dla samego organizowania, ale by pomagać, by inni mogli otworzyć swoje serce – podkreśla. Wspomina wentę, której beneficjentem był ośrodek w Kruzach, w miejscowości oddalonej od głównych dróg. – Biznesmen jechał drogą, zobaczył drogowskaz „Kruzy”. Jak później opowiadał, przypomniało mu się, że czytał o tej miejscowości, o jakiejś wencie, że jest tam ośrodek dla osób chorych. Miał trochę czasu. Zajechał. Dzięki jego pomocy wyremontowano tam łazienki – mówi Wojciech. – Bo my przechodzimy formację, aby zrobić akcję i wywołać u ludzi reakcję. Formacja, akcja, reakcja. Bóg tak przez nas działa – dodaje.


Na wsi i w mieście


Oddziały Akcji Katolickiej w naszej archidiecezji działają w parafiach miejskich i wiejskich. Podejmują różne inicjatywy, których celem jest aktywizacja społeczeństwa i świadczenie, że jako chrześcijanie dostrzegamy innych, pochylamy się nad nimi. – W styczniu organizujemy festiwal jasełek. Trwa dwa dni, a bierze w nim udział do tysiąca uczestników. Przeprowadzamy również konkurs szopek. Podejmujemy wiele inicjatyw związanych z osobą Jana Pawła II. Czuwania, nabożeństwa. Czytamy jego dzieła w kościele. Dwa razy w roku pielgrzymujemy po sanktuariach. Organizujemy także pikniki rodzinne. To są nasze akcje. Ale AK jest dla nas również formacją duchową. Msze św., przygotowywanie wybranych tematów na spotkania. To jest nasze umocnienie w wierze – mówi Michał Gojło, prezes oddziału AK przy parafii św. Jerzego w Kętrzynie. – W parafii wiejskiej też można prężnie działać, wspierać proboszcza. Wystarczy się zaktywizować – podkreśla Stefan Ruchlewicz, prezes AK w parafii św. Walentego w Klewkach. – Członkowie AK są aktywni w naszym parafialnym chórze. Od trzech lat organizujemy Konkurs Poezji i Pieśni Patriotycznej. Pomagamy w organizacji festynu… Zawsze, kiedy proboszcz potrzebuje wsparcia, jesteśmy gotowi – podkreśla Stefan. – Nie lubię się chwalić. Ale coś zawsze robimy – dodaje. Jego zaangażowanie w sprawy społeczne wynika z wewnętrznej potrzeby, ale jest też swoistą wdzięcznością wobec Boga i Kościoła, któremu wiele zawdzięcza. – Podczas stanu wojennego byłem pół roku internowany. Siedziałem w Iławie. Powiem szczerze, że resztki zachowanego zdrowia, którego nie udało się im zniszczyć w więzieniu, zawdzięczam Kościołowi. Doświadczyłem wtedy ogromnego wsparcia duchowego i materialnego. Pamiętam, kiedy odwiedził nas bp Obłąk i chodził od celi do celi. Wtedy specjalnie wyłączano światło. A on stawał, stał piętnaście minut, dwadzieścia. A światła ciągle nie było. Kiedy je włączano, on spokojnie podchodził do kolejnych drzwi celi, odwiedzał więźniów. Te wizyty i pomoc… – wspomina Stefan. – Jako katolik powinienem coś robić, działać. A Kościół w wielu momentach naszej historii był ostoją polskości, wartości, które pozwalają nam być Polakami. To się wszystko łączy.


Szansa dla Kościoła


Początek tworzenia Akcji Katolickiej w archidiecezji warmińskiej można przyjąć na 1 czerwca 1995 r., kiedy to abp Edmund Piszcz mianował generalnego asystenta Akcji, ks. Michała Tunkiewicza. Już 20 czerwca tego roku w auli WSD „Hosianum” odbyło się pierwsze spotkanie organizacyjne dla przedstawicieli parafii miasta Olsztyna oraz wszystkich dekanatów, w którym wzięło udział ponad 200 osób. 12 grudnia została powołana do życia Rada Przygotowawcza Akcji Katolickiej Archidiecezji Warmińskiej. 19 czerwca 1997 r. abp Edmund Piszcz z grona Rady Przygotowawczej i Tymczasowego Zarządu Akcji Katolickiej powołał dekretem pierwszych członków Stowarzyszenia Akcji Katolickiej Archidiecezji Warmińskiej. Powołał także, w piętnastu parafiach, pierwszych prezesów parafialnych oddziałów. 24 października Akcja otrzymała osobowość prawną, a 27 stycznia 1998 r. abp Piszcz powołał pierwszego prezesa, którym został Zenon Złakowski. – Szczególnie dla środowiska katolickiego powołanie Akcji Katolickiej było szansą, ponieważ już wtedy odczuwaliśmy negatywną presję laickich antyklerykalnych środowisk na Kościół. Przecież wtedy pojawiły się hasła typu: „Czarni na Księżyc”, a propaganda uliczna wskazała, że głównym wrogiem jest Kościół. Była więc potrzeba zorganizowania środowisk katolików świeckich, którą zauważył Jan Paweł II. On wiedział, że Akcja Katolicka to ogromna szansa dla Kościoła. Bp Jarecki podkreślał, że AK ma być szkołą mężów stanu, a więc ludzi, którzy umieją patrzeć na sprawy społeczne, oceniać je i wyciągać wnioski. Żeby nie uciekać od spraw społecznych – mówi Zenon Złakowski. 


Raz w miesiącu


Każdy z oddziałów parafialnych Akcji Katolickiej spotyka się co najmniej raz w miesiącu, aby oprócz działalności akcyjnej, tej zewnętrznej, odbywały się również spotkania o charakterze formacyjnym. – Są parafie, gdzie nie ma wspólnot, a powołanie oddziału AK pozwoliłoby proboszczowi na uaktywnienie tych, którzy z chęcią podjęliby się działalności społecznej. Zdaję sobie sprawę z faktu, że wiele zależy od księdza proboszcza – mówi ks. Michał Tunkiewicz. Podkreśla, że ojczyzną Akcji Katolickiej ma być parafia, a jej członkowie powinni być wsparciem dla proboszcza. W wielu parafiach tak właśnie jest. – Akcja Katolicka, jako stowarzyszenie posiadające osobowość prawną, ma wiele możliwości działania. Może napisać projekt i wystąpić do urzędu miasta czy gminy o dofinansowanie działań promujących rodzinę, działalność prospołeczną czy kulturalną. Możliwości jest wiele. Kiedy piszemy projekt jako parafia, jest on często wyrzucany do kosza. Ale jeśli roztropny proboszcz zainicjuje powstanie przy parafii jakiegoś stowarzyszenia, którego członkowie wystąpią z projektem, to najczęściej otrzymują na jego realizację pieniądze – mówi ks. Michał.

TAGI: