Oby mi nie zabrakło wytrwałości

ks. Jacek Pędziwiatr; GN 47/2013 Bielsko-Biała

publikacja 26.11.2013 06:00

O kontaktach z Bogiem, marzeniach, spotkaniach z drugim człowiekiem i górskich wędrówkach z biskupem nominatem Romanem Pindlem, nowym ordynariuszem diecezji bielsko-żywieckiej, rozmawiają Alina Świeży-Sobel i ks. Jacek Pędziwiatr.

Biskup nominat Roman Pindel jeszcze przebywa w Krakowie, ale już udziela naszym czytelnikom błogosławieństwa – czytaj tekst obok alina Świeży-sobel /GN Biskup nominat Roman Pindel jeszcze przebywa w Krakowie, ale już udziela naszym czytelnikom błogosławieństwa – czytaj tekst obok

Ks. Jacek Pędziwiatr: Diecezja bielsko-żywiecka jest bliska Księdzu Biskupowi.

Bp Roman Pindel: Owszem, nawet urodziłem się w Oświęcimiu, choć mieszkaliśmy w Wadowicach. Do liceum ogólnokształcącego też chodziłem w Andrychowie. A po święceniach znowu wróciłem w te strony, bo pracowałem w parafii Świętych Szymona i Judy Tadeusza w Kozach. Ona ma „tradycje biskupie” – jako wikarzy pracowali tutaj wcześniej ks. kardynał Franciszek Macharski oraz ks. Andrzej Wypych, dziś biskup pomocniczy diecezji Chicago.

Alina Świeży-Sobel: A jak i kiedy zaczęła się pasja Księdza Biskupa – biblisty?

To było w szóstej klasie szkoły podstawowej. Mieliśmy na katechezie polecenie, żeby przynieść Pismo Święte. Udało mi się wtedy kupić Nowy Testament. Bardzo szybko przeczytałem wówczas wszystkie cztery Ewangelie i Dzieje Apostolskie. Utknąłem przy Liście do Rzymian. Nie rozumiałem wielu rzeczy. Nie wiedziałem, po co są liczby na początku zdań, że to są wersety, ale odkryłem, że w przypisach są wyjaśnienia do niektórych z nich. I miałem wtedy jedno marzenie: żeby sobie kupić kiedyś takie Pismo Święte, w którym wszystkie wersety będą wyjaśnione. Zupełnie inaczej wyglądało spotkanie z Pismem Świętym w seminarium: nauczyłem się je czytać regularnie, ośmieliłem się robić notatki czy uwagi na marginesie. Nauczyłem się modlić Pismem Świętym. Teraz wiem, że wystarczy przeczytać jedno zdanie na pół godziny. Dla mnie ważne było też spotkanie z odnową charyzmatyczną, gdzie obok studyjnego czytania przyszło czytanie Pisma jako proroctwa. Bardzo pomocne okazały się rekolekcje ignacjańskie.

Teraz z powodzeniem pomaga Ksiądz Biskup poznawać Pismo Święte innym m.in. w czechowickim domu rekolekcyjnym księży jezuitów. Konferencje biblijne Księdza Biskupa cieszą się dużym zainteresowaniem…

Wkrótce poprowadzę chyba jedenastą sesję biblijną pt. „Wiara czy moralność?”. Najkrócej odpowiadając na to tytułowe pytanie: najpierw wiara, z której w sposób naturalny wyrasta w naszym życiu moralność. Jeżeli człowiek wierzy nie tylko w Boga, ale wierzy też Bogu, to chce żyć dobrze i szuka odpowiedzi na pytanie, czego Bóg oczekuje ode mnie. A szukać trzeba w swoim sercu, ale przede wszystkim otwierając słowo Boże, które jest zapisane dla wszystkich ludzi, czytając katechizm, książki, w których znajdują się świadectwa wiary innych ludzi.

Jak ocenia Ksiądz Biskup tę obecność słowa Bożego w życiu dzisiejszego człowieka?

Mam wrażenie, że ono coraz potężniejszym strumieniem dociera do serc Polaków. To można dostrzec nawet na poziomie materialnym: ludzie kupują Pismo Święte, egzemplarz mają w swoim domu, ofiarują dzieciom na bierzmowanie czy Komunię Świętą. Rozwija się ruch biblijny, który opiera się na czytaniu i medytowaniu Pisma Świętego. Do krakowskiego ośrodka salwatorianów „Lectio Divina” przyjeżdżają tysiące ludzi, żeby się nauczyć, jak czytać słowo Boże i jak nim żyć. Ogromną rolę pełnią ruchy, w których słowo Boże ma duże znaczenie: Ruch Światło–Życie, neokatechumenat czy Odnowa w Duchu Świętym. Te ruchy właściwie bazują na intensywnym zapoznawaniu się ze słowem Bożym i odnoszeniu go do swojego życia. To jest może najbardziej widoczne, nieraz wręcz spektakularne, jak słowo Boże potrafi przemówić do konkretnych ludzi. Ono dociera poprzez katechezę, homilię. W seminarium także kładziemy duży nacisk na to, żeby przyszły ksiądz zaprzyjaźnił się ze słowem Bożym i żeby to nie było tylko rutynowe.

Mówił Ksiądz Biskup w jednym z wywiadów, jak wielkim odkryciem były słowa, które jeszcze przed seminarium powiedział Księdzu Biskupowi jego ówczesny proboszcz: „A czy ty wiesz, że Pan wybrał cię na kapłana jeszcze przed stworzeniem świata?”. Teraz można powiedzieć, że wybrał także na biskupa…

Jeżeli człowiek żyje w przekonaniu, że to Pan Bóg chce, żeby tu był i żeby to właśnie robił, to ma zupełnie inną motywację do działania, niż gdyby to polegało na ludzkim wyborze czy jakiejś wygranej. To daje inną siłę, a przy tym wierzę, że Pan Bóg też daje tyle łaski, żebym wiedział, czego oczekuje ode mnie. To lepsze niż jakikolwiek kurs motywacyjny.

A nie obawia się Ksiądz Biskup diagnoz, że rozpoczyna posługę w trudnym czasie?

Nie dramatyzowałbym i nie  kwalifikowałbym w taki sposób. Dla Kościoła czasy trudne były zawsze, a w czasie II wojny światowej czy w okresie stalinowskim było znacznie gorzej niż dzisiaj. Lepiej powiedzieć, że czasy są takie, jakie Pan Bóg daje, i ludzie są tacy, jakich Pan Bóg daje na ten czas.

Przed kapłanem stawia Ksiądz Biskup dwa zadania: ma być pasjonatem i specjalistą od kontaktu z Panem Bogiem...

Ksiądz diecezjalny jest  od kontaktu człowieka z Bogiem. Jemu nie wystarczy, jak mnichowi, kontakt z samym Bogiem. Całe swoje posługiwanie ma tak kierunkować, żeby kontakt z Bogiem każdego, kogo spotka na duszpasterskiej drodze, stawał się lepszy. Jeżeli to będzie spotkanie z niewierzącym, trzeba będzie znaleźć taki kontekst, który pozwoli mu pokazać, że jest Bóg, który się nim interesuje, który go kocha i posłał swego Syna, żeby go zbawić. Jeżeli rozmawiam z człowiekiem, który codziennie spotyka się z Bogiem, będę się zastanawiał, czy mogę pomóc, żeby ten kontakt był bardziej głęboki i intensywny. A może się okazać, że kontakt tego kogoś jest bardziej intensywny niż mój – wtedy będę się zastanawiać, co ja mam zrobić. Nie wykluczam tego…

Jak zdaniem Księdza Biskupa mogą  się do tego dzieła przyczynić media katolickie, na przykład „Gość Niedzielny”?

Rola każdego pisma katolickiego na pewno może być ogromna – i tak też wypełnia ją „Gość Niedzielny”, którego oceniam bardzo dobrze. Gdy sięgam po prasę katolicką, najpierw czytam „Gościa”. Jeśli tylko człowiek tego chce, może się naprawdę o prawie wszystkim dowiedzieć z „Gościa Niedzielnego”, a zwłaszcza poznać problemy społeczne w innym ujęciu, niż to przedstawiają media, które – powiedzmy to grzecznie – ukazują je pod pewnym kątem. „Gość” daje inspirację do kontaktu z Bogiem choćby przez słowo Boże na ciekawie redagowanej stronie biblijnej, poprzez świadectwa ludzi, którzy opowiadają o swoim kontakcie z Bogiem. Ważne jest to, że „Gość” pokazuje Kościół taki, jaki jest, widziany oczyma wiary. Dziś człowiek potrzebuje przypomnienia, że jest w Kościele, a „Gość Niedzielny” pomaga mu się w nim odnaleźć. To jest ogromna wartość.

Czekają Księdza Biskupa nowe zadania, nowa praca. A gdzie będzie Ksiądz Biskup szukał wytchnienia?

Mój ulubiony sposób regenerowania sił to wędrówka przez las, najlepiej górski. Kiedy tak sam wędruję, aż do zmęczenia, przychodzą do głowy nowe pomysły, rozwiązania, których nie udawało się wcześniej dostrzec. W krakowskiej diecezji miałem takie ulubione miejsce w Gorcach. Teraz bardzo się cieszę, że będę bliżej Beskidów, bo już na obrzeżach Bielska-Białej można znaleźć takie miejsca. Kiedyś często bywałem na Hrobaczej Łące, Baraniej Górze czy na Pilsku.

Czego możemy życzyć u progu nowej posługi, o co się modlić?

Prosiłbym o modlitwę o dobre natchnienie, o otwartość na działanie Ducha Świętego – by te spotkania z drugim człowiekiem i rzeczywistością nowej diecezji okazały się inspirujące, by nie zabrakło wytrwałości…

Kleryków umacnia ten uśmiech

Ks. Sławomir Kołata, wicerektor Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie

– Spotkałem biskupa nominata, będąc klerykiem czwartego roku seminarium. Z wielkim podziwem słuchałem wówczas wykładów na temat listów św. Pawła prowadzonych przez – jeszcze wtedy ks. dr. Romana Pindla. Przemawiał z wielką pasją i chętnie go słuchaliśmy. Ważne było i to, że wykład poparty był doświadczeniem wspólnot charyzmatycznych, którymi się opiekował. Nasze drogi zeszły się ponownie w sierpniu 2011 r.; tym razem jako wicerektor odpowiedzialny za formację kleryków diecezji bielsko-żywieckiej współpracowałem z rektorem ks. prof. Romanem Pindlem. I choć dzieli nas różnica wieku, od początku była to współpraca wręcz koleżeńska, pełna serdeczności. Czasami z powodu jego wyjazdów naukowych zastępowałem go w niektórych obowiązkach. Odbierałem to jako nobilitację ze strony swego dawnego profesora. W codziennej pracy naszego zespołu formatorów panowała taka sama przyjacielska atmosfera i otwartość na dialog. Choć ostateczna decyzja należała zawsze do niego, wcześniej ks. rektor Pindel z uwagą słuchał wszystkich opinii. Myślę, że ta atmosfera też formuje kleryków. Na pewno umocnieniem był zawsze jego uśmiech, z jakim witał ich na korytarzu.

TAGI: