Puste miejsce w panteonie

Monika Augustyniak; GN 45/2013 Łowicz

publikacja 15.11.2013 06:00

- Takie spotkania jak dziś zmieniają moje myślenie o świętości, która zawsze kojarzyła mi się z męczeństwem. Dziś widzę, że jest to  przede wszystkim ogromna radość z przebywania blisko Boga - mówi Marta Oskiera.

Podczas Nocy Świętych zebrani adorowali Jezusa Eucharystycznego i prosili Go o świętość dla siebie Zdjęcia Monika Augustyniak /GN Podczas Nocy Świętych zebrani adorowali Jezusa Eucharystycznego i prosili Go o świętość dla siebie

W wigilię uroczystości Wszystkich Świętych po raz pierwszy w diecezji łowickiej odbyło się spotkanie młodych i młodych duchem, którzy uwielbiali Boga w obecności kilkudziesięciu świętych i błogosławionych. Na zaproszenie do uczestnictwa w Nocy Świętych odpowiedziało kilkadziesiąt parafii z diecezji, których przedstawiciele przybyli do Żyrardowa wraz z relikwiami i wizerunkami wyniesionych na ołtarze. Dzięki temu wieczorem 31 października można było wysłuchać krótkich życiorysów świętych, ale też oddać chwałę Jezusowi w Najświętszym Sakramencie przy słowach papieża Franciszka zachęcającego do świętości. Oczywiście, na spotkaniu nie zabrakło radości, śpiewów, tańców i czegoś dobrego na ząb.

Zaradzili chorobie

Wśród prawie 30 świętych przywiezionych z różnych zakątków diecezji nie zabrakło jej patronów – św. Wiktorii i bł. Honorata Koźmińskiego. Przywołanie życiorysów, często barwnych, naznaczonych buntem, nieposłuszeństwem, a potem głębokim nawróceniem, dało podstawę do tego, by szukać w świętych przyjaciół i pomocników w trudnych chwilach. – Bardzo często doświadczamy samotności i niezrozumienia w tym, co przeżywamy. Wydaje nam się, że sami borykamy się z trudnościami – mówił na spotkaniu ks. Paweł Kozakowski. – A przecież ci zapisani w niebiosach to nasi przyjaciele. Bo czego nie mógłby z naszego życia zrozumieć zbuntowany, niewierzący, kochający przed nawróceniem zabawę i kobiety św. Franciszek? Albo bluźniący Bogu przed spotkaniem z Nim bł. Honorat Koźmiński? Czego nie mógłby zrozumieć pochodzący z trudnej rodziny św. Stanisław Kostka lub stojąca przed trudnym wyborem św. Joanna Beretta-Molla? Głupotą jest nieuciekanie się do nich – apelował ks. Paweł. 

O ogromnej potrzebie budowania relacji ze świętymi bez ogródek opowiada Norbert Nagaj. – Kiedy coś idzie nie tak, szturmuję niebo za pośrednictwem świętych. Mój kanon zaczyna się od św. s. Faustyny, ale zawsze modlę się do co najmniej trzech świętych – opowiada tata czterech córek. Szczególnie wyczulony jest na sprawy rodzinne, dlatego urzekają go ci święci, którzy stracili rodziców bądź sami doszli do świętości przez swoje rodzicielstwo. – Bł. Jan Paweł II i sługa Boży kard. Stefan Wyszyński stracili rodziców, św. Monika, matka tysiąca łez, wymodliła nawrócenie swojego męża i syna – mówi pan Norbert. A trudnych chwil w jego życiu nie brakowało.

Około roku temu, podczas odmawianego nad nim egzorcyzmu, jego 1,5-roczna córeczka Rita dostała połowicznego paraliżu. – Na moich oczach podkurczała jej się rączka, opadał policzek i ślina kapała z kącika ust – wspomina tata. – Wiedziałem, że Zły nie chce dać za wygraną i atakuje moją rodzinę. W szpitalu lekarze potwierdzili paraliż. Wtedy rozpoczęliśmy szturm do nieba, również za wstawiennictwem św. Rity. I ta patronka od spraw beznadziejnych nie zostawiła nas samych. Dziś, po wielu modlitwach, moja córka jest zdrowa i nie widać żadnych objawów paraliżu. Dlatego jestem przekonany, że gdy zapraszam świętych do mojej codzienności, oni przychodzą i pomagają mi.

Dzieci od o. Pio

Podczas Nocy Świętych nie zabrakło także relikwii św. o. Pio, który dla Agnieszki i Pawła Porczyków jest najważniejszym z wyniesionych na ołtarze. – Kiedy pojechaliśmy na pielgrzymkę do San Giovanni Rotondo, gdzie po raz pierwszy wystawiono do publicznej adoracji ciało zakonnika, mój mąż czekał na operację wycięcia nerwiaka z kręgosłupa i od 5 lat staraliśmy się o dziecko – wspomina pani Agnieszka. – Już przy relikwiach czuliśmy, że o. Pio po prostu tam na nas czekał. Podczas spowiedzi usłyszałam, że mam się nie martwić o męża i dziecko, bo dziś Bóg rozdaje prezenty. Jak nietrudno się domyślić, po powrocie okazało się, że jestem w ciąży, zaś Paweł operowany był w przeciągu dwóch miesięcy. Gdy przyszłam go odwiedzić, pierwsze zdanie lekarza brzmiało: „Nie mam dla pani dobrych wiadomości”. Okazało się, że nerwiak był bardzo rozległy, wycięto co najmniej dwa nerwy i spodziewano się, że Paweł będzie miał duże ubytki na zdrowiu – opowiada.

Jednak gdy weszła do sali męża, ten przywitał ją zdaniem: „Wszystko będzie dobrze, bo podczas operacji był przy mnie o. Pio. Zejdź do kaplicy, gdzie jest jego wizerunek, i podziękuj mu”. Jak wielkim zaskoczeniem dla lekarzy i pani Agnieszki był moment badania jej męża, gdy okazało się, że wszystkie odruchy są w normie. Dziś pan Paweł jest zdrowym ojcem trojga dzieci – Klary, Franciszka i Antka. – Imiona wybieraliśmy po linii franciszkańskiej, bo jesteśmy przekonani, że dzieci wymodlił nam o. Pio. To dla nas niesamowity święty, do którego uderzamy od razu, gdy my lub ktokolwiek potrzebuje pomocy.

Dla każdego coś innego

To ogromne bogactwo Kościoła, jakimi są tysiące księży, sióstr zakonnych, ale też zwykłych ludzi wyniesionych na ołtarze, sprawia, że każdy może odnaleźć patrona swojego życia i wspomożyciela w trudnych chwilach. Ks. Darek Szeląg podziwia wielu świętych, ale najbardziej cieszył się z obecności bł. Jana XXIII, który od jakiegoś czasu fascynuje kapłana z parafii św. Stanisława w Skierniewicach. – Kiedyś przyśnił mi się ten święty i o coś mnie poprosił. Od tego czasu zainteresowałem się jego życiem. Zaczytując się w jego „Dzienniku duszy”, a także poznając życiorys, jestem pod coraz większym wrażeniem tego pełnego pokoju i posłuszeństwa ojca świętego. Ten, który miał być papieżem przejściowym, stał się papieżem przełomu. A co dla mnie niesamowite – ludzie kochali go, żegnali z płaczem i czuli, że to ich papież. Miał dystans do siebie samego, ogromne poczucie humoru i pogodę ducha. Starałem się o jego relikwie i udało mi się zdobyć fragment jego papieskiej sutanny. Poza tym 3 razy odprawiałem Eucharystię na jego grobie. Jan XXIII jest patronem mojego kapłaństwa – opowiada z zachwytem ks. Darek, który jest również wielkim czcicielem św. Anny. W jego pokoju, obok zdjęcia babci, wisi wizerunek Babci Pana Jezusa. Kapłan jest przekonany, że obok siebie wiszą dwie święte.

Maria Sujka najbardziej przyjaźni się ze św. Antonim. – To dlatego, że wciąż coś gubię – śmieje się pani Marysia. – Już w dzieciństwie mama namawiała mnie do modlitwy za jego wstawiennictwem. Nie pamiętam, ile razy gubiłam portfel z dokumentami. Raz przywieźli mi go do domu policjanci, drugi raz zadzwonili do mamy i sama musiałam się zgłosić do komisariatu. Kiedyś kobieta napisała mi na Facebooku, że ma moją własność, podczas wakacji dwa razy wymodliłam odnalezienie portfela. Od zawsze gubię i odnajduję moje rzeczy. Słowem – przyjaźń ze św. Antonim jest niezawodna – przekonuje. Noc Świętych była też dobrym momentem do tego, by zastanowić się nad własną świętością. Na plakatach, wśród wizerunków wielu wyniesionych na ołtarze, jedno miejsce było puste. Organizatorzy tłumaczą, że czeka ono na każdego, kto chce doskonalić się w miłości do Boga i ludzi.

Dla Marty Oskiery wieczór, w którym był czas na modlitwę, ale też spontaniczną radość, śpiew i taniec, to dowód na to, że świętość nie jest nudna. Jej największym idolem jest Joanna Beretta-Molla. – Większość świętych to księża i zakonnice, a ona była zwyczajną kobietą, żoną i mamą. Jeździła na nartach, modnie się ubierała, kochała taniec. W przyszłości chcę założyć rodzinę i taka święta jest mi bardzo potrzebna nie tylko dlatego, że dokonała heroicznego wyboru między życiem swoim a swojego dziecka, ale też dlatego, że uwielbiała Boga w codzienności podobnej do mojej – mówi pani Marta. Na zakończenie uczestnicy Nocy Świętych usłyszeli piękne słowa bp. Andrzeja F. Dziuby, który przekonywał, że podczas procesji, oprócz kilkudziesięciu świętych w relikwiarzach, szło kilkuset żyjących, którzy odpowiedzieli na zaproszenie Boga do bycia świętymi.