Pamięci umęczonych dzieci

Liwia Purgał

publikacja 05.11.2013 12:20

W czwartek, 7 listopada, w łódzkiej Bazylice Archikatedralnej o godz. 12.00 zostanie odprawiona Msza święta, podczas której zostanie odsłonięta i poświęcona tablica pamiątkowa mówiąca o męczeństwie dzieci z obozu koncentracyjnego - Polenjugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstad. Po Mszy świętej wyruszy modlitewna procesja na miejsce ich kaźni.

Pamięci umęczonych dzieci Wikipedia (PD)

Obóz koncentracyjny dla dzieci (Polenjugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstad), nazywany obozem przy Przemysłowej, utworzony został w Łodzi 1 grudnia 1942 roku na wyodrębnionym terenie żydowskiego getta. Wiele lat po wojnie nikt nie wiedział o istnieniu obozu, często jest tak i dziś.

W 1942 roku Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy sporządził zarządzenie określające, iż powstający obóz ma mieć charakter prewencyjno-wychowawczy. Sprowadzani mieli być tu zatem młodociani polscy kryminaliści. Jednak trafiały tu dzieci z sierocińców, których rodzice przebywali w więzieniach z powodów patriotycznych, takich jak np. współdziałanie z ruchem oporu, odmowa podpisania niemieckiej listy narodowościowej. Dostawały się tu również dzieci, które z głodu próbowały zdobyć pożywienie poprzez żebranie czy drobne kradzieże, np. ziemniaków z transportu.

Obóz przeznaczony był dla dzieci do 16. roku życia; najmłodsze z nich miały nawet dwa lata. To właśnie one, najbardziej bezbronne, mimo opieki starszych dzieci umierały z głodu i wycieńczenia. Nie mogły liczyć przy tym na żadną pomoc z zewnątrz, ponieważ zostały zamknięte i odizolowane od świata. Nadawano im numery, zastępujące ich nazwiska.

Dzieci zmuszane były do pracy; chłopcy pracowali w szewskich warsztatach, gdzie naprawiali obuwie. Fachu uczyli się od żydowskich szewców, przebywających w sąsiadującym z obozem getcie.  Z kolei dziewczynki jeździły do znajdującej się w pobliżu Łodzi Dzierżązni, gdzie wykonywały zawody rolnicze i ogrodnicze. Dzieci również szyły i naprawiały elementy garderoby; praca pond ludzkie siły trwała każdego dnia, często nawet do dwunastu godzin.  

Obozu strzegli przede wszystkim Niemcy z Rzeszy: urzędnicy, członkowie SS, wojskowi, policjanci. Dzieci wielokrotnie karano, zwłaszcza gdy nie były w stanie zrealizować narzuconej im normy pracy, przypadkowo uszkodziły narzędzia lub nie rozumiały poleceń w obcym języku. Najczęstszą formą kary były chłosta i przymusowe ćwiczenia fizyczne, przekraczające siły i możliwości mieszkańców obozu. Co więcej, Niemcy uczyli dzieci donosicielstwa (np. za kradzież żywności), co było nagradzane. W obozie panował głód – niedożywione dzieci jadły wszystko, co udało im się zdobyć – rośliny, owady, zwierzęta.

W listopadzie 1943 roku w obozie wybuchła epidemia tyfusu. Początkowo do chorych przychodził żydowski lekarz, z czasem gdy liczba zarażonych zwiększyła się, dzieci kierowane były do szpitala, mieszczącego się na terenie getta. Co ważne, żadne z dzieci nie zmarło w szpitalu, co pokazuje, z jak wielką starannością i sumiennością lekarze zatroszczyli się o najmłodszych pacjentów, mimo częstego niedoboru asortymentu medycznego.  

Nie wiadomo dokładnie ile dzieci było więzionych w obozie, ponieważ dokumentacja obozowa nie zachowała się w całości. Zakłada się, że przez obóz przeszło ok. 5 tysięcy dzieci, choć literatura podaje niemal dwukrotną liczbę. Do dziś zachowało się pięć murowanych budynków, w których dawniej mieściła się komendantura obozu; drewniane baraki zostały rozebrane przez łodzian 1945 roku.

Arcybiskup Marek Jędraszewski w swoim liście do wiernych nawołuje do licznego udziału w uroczystościach. Zamierza także utrwalić pamięć o śmierci dzieci: „Wielkim moim pragnieniem jest także to, by taka procesja stała się odtąd pieczołowicie strzeżoną łódzką tradycją – by corocznie w okresie związanym ze wspomnieniem Wszystkich Wiernych Zmarłych wyruszał z Katedry i pośród modlitwy zdążał na ulicę Przemysłową pochód młodych, pragnących pamiętać o swoich rówieśnikach sprzed siedemdziesięciu lat”.