GPS na życie i śmierć

ks. Roman Tomaszczuk

publikacja 08.11.2013 06:00

Siła gregorianki, pieniądze dla księdza i kontakty ze zmarłymi – o tym mówi ks. Krzysztof Ora.

GPS na życie i śmierć ks. Roman Tomaszczuk /GN Ks. Krzysztof Ora

Ks. Roman Tomaszczuk: Jak to jest z tymi Mszami, czemu jedna nie wystarczy, czasami trzeba aż trzydzieści pod rząd, żeby zmarły cieszył się niebem?

Ks. Krzysztof Ora: Tradycja 30 Mszy św. za zmarłych, tzw. gregorianki, związana jest z papieżem Grzegorzem Wielkim. To on w VI wieku zdecydował, by za jednego ze zmarłych zakonników, którego pośmiertny los był zagrożony (umarł w stanie niewierności co do ślubu ubóstwa) odprawić aż 30 Mszy św. W ostatni dzień ten zmarły ukazał się innemu zakonnikowi i wyznał, że teraz jest już uwolniony od winy. To zdarzenie stało się początkiem tradycji, która istnieje do dzisiaj. Ona wzmacnia sens Mszy św. ofiarowanej za zmarłych. Każda Eucharystia uobecnia dzieło odkupienia, jakiego dokonał Chrystus.

Ofiarując Mszę św. za zmarłego, prosimy Boga, by tajemnica zbawienia, jaka aktualizuje się w liturgii eucharystycznej, stała się udziałem grzesznika, który wyszedł już poza doczesność. Sama prośba o Mszę św. za zmarłego jest najważniejsza. Natomiast 30 Mszy św. to odwołanie się do konkretnej tradycji Kościoła i wyraz wiary w sens i skutek Eucharystii. Decyzja papieża Grzegorza w przypadku zmarłego zakonnika przyniosła mu uwolnienie od konsekwencji grzechu. Warto naśladować tę tradycję. Co wcale nie zmienia faktu, że być może nawet jedna Msza św. odprawiona za zmarłego przyniesienie mu wieczne ocalenie. Na pewno jednak żadna Msza św. się nie zmarnuje – wiele dusz czeka na naszą pomoc. To nie my decydujemy o losie naszych zmarłych. Do nas należy prosić. Kardynał. H. Gulbinowicz opowiadał, że w 1953 roku, kiedy dowiedział się, że zmarł J. Stalin, to zaraz odprawił za niego Mszę św. Uczynił to, bo poruszyła go wiara i miłosierdzie siostry zakonnej, która zapytała: czy ktoś pomodli się za jego duszę?

Są parafie, w których ludzie nie modlą się za swoich zmarłych – są tak nowocześni czy tak nieczuli na potrzeby swoich bliskich?

– Myślę, że należałoby powiedzieć raczej, że nie tyle są parafie, w których nie modlą się za zmarłych, co raczej: są ludzie w parafiach, którzy zapomnieli o tych, którzy już odeszli z doczesności. Myślę, że nie tyle jest to konsekwencja odurzenia nowoczesnością, przejaw jakiejś znieczulicy na pośmiertny los bliskich czy nawet jakiejś specyficznej amnezji tych ludzi, co raczej wyraz stanu ich wiary. Albo nie wierzą w to, że po śmierci człowiek nie przestaje istnieć, albo nie mają wiary lub nie znają sensu i skutku sprawowanej Mszy św. Śmierć jest wydarzeniem, które dla jednych jest absolutnym końcem losu człowieka, natomiast dla innych, dla wierzących w Chrystusa, jest progiem wieczności. Gdy przyjmuje się osobę i orędzie Chrystusa, zmienia się optyka widzenia nie tylko teraźniejszości, ale także przyszłości. Również tej pośmiertnej. Modlitwa za zmarłych lub jej brak to także forma opowiedzenia się za Chrystusem.

A co z pieniędzmi składane przy okazji zamawiania intencji mszalnej?

Przypomnijmy, że pieniądze, jakie przekazujemy kapłanowi za Mszę św., którą sprawował w intencji np. kogoś z naszych zmarłych, nie są ceną, jaką trzeba zapłacić za sakrament. Nie ma odpowiedzi na pytanie: ile kosztuje Msza św.? Eucharystia jest bezcenna. Natomiast kwota, jaką przekazujemy księdzu, to nasz dar, to nasze podziękowanie za jego modlitwę, to także w jakimś sensie nasze uczestniczenie w wydarzeniu tej konkretnej Mszy św. Dodajmy, że w większości wypadków jest tak, że to stypendia (ofiary) mszalne stanowią źródło codziennego utrzymania duchownego. Brak pieniędzy nie powinien być jednak przeszkodą do tego, by prosić księdza o Mszę św. w intencji, na której mi bardzo zależy.

W naszej księgarni diecezjalnej są książki o niezwykłych relacjach z duszami czyśćcowymi – to naprawdę jest możliwe?

Od razu chcę powiedzieć, że choć relacje z duszami czyścowymi to doświadczenie jak najbardziej realne, to jednak niepospolite. Byli i są ludzie, którzy dzielą się swoimi przeżyciami w kontakcie z duszami czyścowymi. Te relacje dotyczą pomocy, jakiej oczekują przebywający w czyśćcu od nas, żyjących. Tak było w przypadku choćby św. Faustyny. W „Dzienniczku” odnotowuje swoje spotkania ze zmarłymi siostrami, które proszą ją o modlitwę. Nie należy traktować tego rodzaju doświadczeń jak scen z filmu grozy. Myślę, że świadomość, iż są spisane świadectwa relacji z duszami czyścowymi, może być bardzo mobilizująca do modlitwy za zmarłych. My naprawdę możemy im pomóc.

Tylko katolicy wierzą w czyściec?

Czyściec jest przedmiotem wiary wyłącznie u katolików. Nie usłyszymy o czyśćcu od braci prawosławnych i protestantów. Nasze wiara w istnienie czyśćca będącego procesem ostatecznego oczyszczenia z grzechów, jakiego Bóg dokonuje w tych wszystkich, którzy zeszli z tego świata i jeszcze takiego oczyszczenia potrzebują ma swoje uzasadnienie biblijne (Mt 5,25n; Mt 18,34n) i wynika z tradycji Kościoła związanej już z początkami chrześcijaństwa.

Masz jakiś sposób na swoje życie, żeby spokojnie umierać i nie tylko nie bać się piekła, ale i w czyśćcu nie spędzić zbyt wiele wieczności?

Pan Jezus dał sposób na życie wieczne. Kiedyś ktoś Go zapytał w podobny sposób: co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Powiedział: zachowuj przykazania. Potem dodał: sprzedaj wszystko, co masz, i pójdź za Mną. To ostatnie polecenie jest kluczowe. Idź za Jezusem. Naśladuj Go. On Cię poprowadzi. To jest GPS ustawiony na niebo.