Jak umierał ks. Józef Tischner

jdud

publikacja 30.10.2013 09:57

Umieranie ks. prof. Józefa Tischnera, żałoba rodziców, którzy utracili maleńkie dzieci oraz nawrócenia na łożu śmierci – to niektóre tematy najnowszego numeru „Gościa Niedzielnego”.

Jak umierał ks. Józef Tischner

Przeorany [Marcin Jakimowicz]

O umieraniu ks. prof. Józefa Tischnera pisze Marcin Jakimowicz w oparciu o książkę Tomasza Ponikły „Józef Tischner. Myślenie według miłości. Ostatnie słowa”:

Nie mógł już mówić. Gestem przywołał Jarosława Gowina i wręczył mu karteczkę: „Nie uszlachetnia”. „Nie ono dźwiga. Cierpienie zawsze niszczy – pisał schorowany ks. Józef Tischner. – Tym, co dźwiga, podnosi i wznosi ku górze, jest miłość”.

Kamienne misie [Barbara Gruszka-Zych]

– Nigdy nie zapomnę, jak w trzęsących się dłoniach trzymałam zawiniątko z moim dzieckiem, wyjętym z lodówki przez panią doktor – Agnieszka Rajman płacze, wspominając, jak wydawali jej zwłoki martwo urodzonego 13-tygodniowego Filipka. – Miał maleńkie, 12-centymetrowe ciało, a my czuliśmy ogromny ból.

To fragment reportażu Barbary Gruszki-Zych, zawierającego opowieści rodziców, którzy utracili maleńkie dzieci, zmarłe jeszcze przed bądź tuż po porodzie.

Last minute [Marcin Jakimowicz]

O nawróceniach w ostatnich chwilach przed śmiercią pisze Marcin Jakimowicz. Oto jedna z tych historii:

W ateistycznej rodzinie, w której nie padało słowo „Bóg”, zachorował ojciec. Wylądował w ciężkim stanie w szpitalu. Jego syn (wcześniej dzięki świadectwu żony przeżył nawrócenie i stał się gorliwym katolikiem) odwiedził ojca. Ten nie chciał słyszeć o sakramentach. „Tato – prosił przy szpitalnym łóżku syn – nie musisz zaraz zmawiać Różańca czy litanii. Powiedz choć słowo do Jezusa”. Ojciec był twardy jak skała. „Nie musisz nawet nic mówić – nie dawał za wygraną syn – wyobraź sobie, że na tym krześle u twoich nóg siedzi Jezus. Wyobraź sobie, że kładziesz głowę na Jego kolanach. To wystarczy”. Ojcu nie drgnęła nawet powieka. Syn poszedł porozmawiać z ordynatorem o stanie jego zdrowia. I wówczas przybiegła pielęgniarka: „Pana ojciec właśnie zmarł”. Lekarz i rodzina zmarłego weszli czym prędzej do sali. „A co to takiego? Jaka dziwna pozycja – zdumiał się ordynator – nigdy czegoś podobnego nie widziałem”. Chory zmarł z głową położoną na krześle, które stało… przy jego stopach, nie u wezgłowia.

Janczar [Andrzej Grajewski]

Rzekoma „prawda Turowskiego”, skwapliwie nagłaśniania przez dziennikarzy „Gazety Wyborczej”, w istocie jest kłamstwem i manipulacją, a często najzwyczajniej pochwałą łajdactwa. Najbardziej kuriozalna jest teza, że celem jego wyjątkowej misji była troska o bezpieczeństwo Jana Pawła II – pisze Andrzej Grajewski.

O dyplomacie Tomaszu Turowskim zrobiło się głośno, kiedy IPN wytoczył mu proces, oskarżając o kłamstwo lustracyjne, którego dopuścił się w oficjalnym dokumencie składanym w związku ze swoją pracą w MSZ. Sąd Najwyższy uznał, że Turowski wprawdzie kłamał, ale w stanie wyższej konieczności. W tym czasie media ujawniły już szereg informacji na temat biografii człowieka, który posłużył peerelowskim służbom specjalnym do przeniknięcia w środowisko jezuitów, a później szpiegowania Jana Pawła II oraz jego otoczenia.