Jezus. Coach doskonały

Urszula Rogólska; GN 40/2013 Bielsko-Biała

publikacja 07.10.2013 06:00

Pan Jezus ma swój warsztat przy ul. Węglowej 56 w Czechowicach-Dziedzicach. A w nim – dwa narzędzia, które On sam odnalazł: – Bo czujemy się czasem jak śrubokręcik albo młoteczek, których On używa w odpowiednim momencie – mówią Ania i Klaudia.

 Klaudia Seidel (z lewej) i Anna Ochman-Pasternak: – Czujemy się jak narzędzia w rękach Jezusa. On najlepiej wie, którą śrubkę i kiedy poluzować, a kiedy przykręcić. Tylko On ma moc uzdrowić, przemienić człowieka. urszula rogólska /gn Klaudia Seidel (z lewej) i Anna Ochman-Pasternak: – Czujemy się jak narzędzia w rękach Jezusa. On najlepiej wie, którą śrubkę i kiedy poluzować, a kiedy przykręcić. Tylko On ma moc uzdrowić, przemienić człowieka.

Coach, coaching – to ostatnio modne słowo. – A my założyłyśmy firmę coachingową z najlepszym coachem na świecie! – mówią Anna Ochman-Pasternak i Klaudia Seidel.

Odwracamy proporcje

Wikipediowa definicja mówi, że „coaching to interaktywny proces, który pomaga pojedynczym osobom lub organizacjom w przyspieszeniu tempa rozwoju i polepszeniu efektów działania. Coachowie pracują z klientami w zakresach związanych z biznesem, rozwojem kariery, finansami, zdrowiem i relacjami interpersonalnymi. Dzięki coachingowi klienci ustalają konkretniejsze cele, optymalizują swoje działania, podejmują trafniejsze decyzje i pełniej korzystają ze swoich naturalnych umiejętności”. Klaudia i Ania spoglądają na siebie i uśmiechają się: – Znamy metody coachingu, jesteśmy trenerami z wieloletnim stażem. W laickim świecie to jest taka metoda szukania siły i mocy, które są w człowieku. Czasem odwołuje się do jakiegoś absolutu, ale nie zawsze. Nasza metoda pracy czerpie wiele z coachingu i mentoringu oraz doradztwa ale jest czymś pośrednim między nimi, myślimy, że odpowiednia nazwa dla niej pojawi się z czasem. My opieramy nasze działania na zaufaniu Bogu i oficjalnie o tym mówimy.

Niespełna trzy miesiące temu, w salce katechetycznej przy parafii św. Barbary w Czechowicach-Dziedzicach, Ania i Klaudia otworzyły Chrześcijański Ośrodek Rozwoju – COR. „Cor” po łacinie znaczy serce – bo w sercu człowieka, czyli w samej, najgłębszej jego „istocie” znajdują się najpiękniejsze pokłady Bożej mocy i woli działania. Te „złoża” trzeba odkrywać i eksplorować, aby życie nabierało sensu, a trudności udawało się pokonywać i to jest misją naszego Ośrodka. Towarzyszymy naszym klientom w najpiękniejszej i najbardziej fascynującej podróży ich życia – podróży do wnętrza serc.

Nowe życie

Klaudia pamięta doskonale rozmowę z Magdą. – Zaczęła mi się zwierzać, że nie może mieć dziecka. To było paradoksalne, bo ja się zawodowo zajmowałam zupełnie czymś innym – mówi Klaudia. – Ona nie mówiła o tym znajomym. Kosztowne in vitro nie skutkowało, najlepsi specjaliści nie dawali jej żadnych szans. Bardzo cierpiała z tego powodu. Zaczęłyśmy spotykać się regularnie i po przyjacielsku rozmawiać o jej życiu, pragnieniach, motywacjach posiadania dziecka, a przede wszystkim o jej relacji z Jezusem. Te rozmowy, odpowiedzi uzyskiwane na zadawane przeze mnie pytania były dla niej niezwykle inspirujące. Obserwowałam głębokie przemiany, jakie zaczęły zachodzić w Magdzie, jej duchowe dojrzewanie, powrót w kochające ramiona Boga. Pan kierował jej krokami, pokazując te sfery życia, które powinny zostać „uporządkowane”. Później obie zapragnęłyśmy pogłębić więź z Bogiem poprzez rekolekcje, tak trafiłyśmy na wspaniały kurs „Nowe Życie” i rozpoczęła się moja droga w Diecezjalnej Szkole Nowej Ewangelizacji w Bielsku-Białej. Podczas rekolekcji Magda dostała słowo poznania, że będzie miała dziecko. I rzeczywiście – zaszła w ciążę i urodziła zdrowe dziecko! To był cud! Pan Bóg nam pokazał, że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych.

Magda zaczęła mnie namawiać, że skoro w jej życiu moja praca wywołała takie efekty, to powinnam iść z tym do innych ludzi. Też czułam takie powołanie... Na początku tę metodę wyprobowywałam na przyjaciołach – rozwiązywaliśmy po prostu różne problemy. Samą zasadę coachingu znałam. Natomiast nigdy w centrum nie było Chrystusa. I zobaczyłam, jakie efekty można uzyskać, kiedy Bóg wchodzi w życie tych ludzi.

Którędy mam iść?

– Sześć lat temu mój mąż i ja byliśmy takimi chłodnymi katolikami, którzy zamknęli Pana Boga w murach kościoła w niedziele – opowiada Anna Ochman-Pasternak. – Aż pojechaliśmy na rekolekcje, które prowadziła Szkoła Nowej Ewangelizacji z Gliwic. I tam przeżyliśmy mocne poruszenie naszych serc. Uświadomiliśmy sobie, że tak naprawdę żyjemy po swojemu i jesteśmy dla siebie bogiem. Zaczęliśmy zmieniać nasze życie. Podjęliśmy decyzję o rezygnacji z życia w grzechu ciężkim, znaleźliśmy się w Diecezjalnej Szkole Nowej Ewangelizacji w Bielsku. Zmieniało się nasze małżeństwo. Jednocześnie byłam cały czas czynna zawodowo. Od wielu lat pracowałam w biznesie – najpierw prowadziłam własną działalność, potem przeszłam do dużej korporacji na etat, potem inna korporacja mnie „wyciągnęła”. Zajmowałam menadżerskie, dyrektorskie stanowiska. I dawało mi to dużą satysfakcję. Ale w momencie, kiedy się nawróciłam, kiedy zobaczyłam, że to Pan Bóg wyznacza drogę i On ma dla mnie szczególne powołanie, zaczęłam Go pytać, którędy mam iść.

Ania i jej maż Miłosz są rodzicami czwórki dzieci. – Ostatnie dwa lata, które spędzałam w domu z najmłodszym synem, to były dwa lata ciężkiej przeprawy – rozmowy z Panem Bogiem, wykłócania się, zastanawiania, czego ja tak naprawdę w życiu chcę. I gdzieś w mojej głowi rodził się pomysł, że chciałabym pracować z ludźmi, prowadzić ich do Boga. Ewangelizacja stała się dla mnie celem życia. Stanęłam przed decyzją, że tak naprawdę ja nie chcę wracać do mojej poprzedniej pracy. Miałam kilka pomysłów. Klaudię znała z czasów podstawówki. Kiedy zobaczyła ją w SNE, nie kryła zaskoczenia. Wiedziała czym się zajmuje zawodowo i poprosiła ją o poradę. – Okazało się, że nasze pomysły były zbieżne i rozmowa poszła w zupełnie innym kierunku! – kontynuuje. – Już nie na zasadzie, że Klaudia pomoże mi wybrać odpowiednią drogę, tylko że połączymy nasze drogi.

Na fundamencie Biblii

Wymyśliły ośrodek, centrum rozwoju. Będą prowadzić rozmowy z ludźmi, na bazie tych umiejętności, które mają. Klaudia przeszła drogę doradztwa zawodowego i jobcoachingu. Ania, która jest fachowcem coachingu biznesowego, też wiedziała, jak wykorzystać swoje umiejętności. – Chcemy ludziom pomagać zobaczyć, jak wiele talentów dostali od Boga i jak z pomocą Jezusa mogą je wykorzystywać aby polepszyć jakość swojego życia i osiągać zaplanowane cele – tłumaczy Ania. – Bo to Jezus jest najlepszym coachem i to On naprawdę przemienia i naprawia w ludziach to, co po ludzku wydawało się niemożliwe. I jak z pomocą Jezusa mogą pokonać te trudności – tłumaczy Ania. Na indywidualne spotkania do COR-u przychodzą ludzie z najróżniejszymi problemami: tacy, którym brakuje motywacji do działania; którzy chcą rozwijać nowe umiejętności; osoby bezrobotne czy takie, które czują, że praca, którą wykonują nie jest tą wymarzoną. Ania i Klaudia zapraszają osoby, które mają trudności w relacjach, nie potrafią rozwiązać problemów małżeńskich, rodzinnych, wychowawczych, nie radzą sobie ze stresem, nie rozumieją samych siebie; kobiety, które nie mogą zajść w ciążę mimo braku medycznych przeciwwskazań oraz te rodziny, które utraciły dziecko na skutek poronienia. – Nie podejmujemy problemów typowo terapeutycznych, takich jak alkoholizm czy inne nałogi, depresje czy stany lękowe – tłumaczą. – Współpracujemy z psychologiem oraz chrześcijańskim terapeutą i to do nich kierujemy osoby z takimi problemami. Choć ośrodek działa dopiero trzy miesiące, z jego pomocy już korzysta 20 osób.

Jądro problemu

– Osoba, która do nas przychodzi, musi mieć świadomość, że najważniejszą postacią naszego działania jest Pan Bóg. Osoba taka nie musi być wierząca, ale uznaje autorytet Jezusa i fakt, że Pismo Święte nie jest zwykłą książką – mówi Klaudia. – Spotkania są oparte na zaufaniu i my musimy to zaufanie wypracować – dodaje Ania. – Jeżeli nie ma prawdy, nie ma efektu naszej pracy. Sesja coachingu trwa od godziny od półtorej. Coaching polega głównie na zadawaniu pytań. Człowiek sam, odpowiadając na nie, analizuje swoje życia i zaczyna wchodzić w głąb swoich motywacji. Naszym zadaniem jest zaleźć jądro tego problemu. Równie ważne są ćwiczenia, które klient powinien wykonywać codziennie między sesjami w domu. Od systematyczności klienta w dużej mierze zależy skuteczność naszych działań. – Człowiek sam określa z czym do nas przychodzi. Ale w czasie rozmów także Duch Święty działa i wskazuje nam inne rzeczy, które są do przepracowania. Działamy ze świadomością obecności Jezusa między nami. On sam powiedział, że gdzie dwóch lub trzech spotyka się w imię moje, tam On jest pośród nich – mówią.

W obliczu dramatu

– Coach nie musi być psychologiem – mówi Ania. – Spotykam się z ludźmi, którym psycholog czy terapeuta kojarzy się z leczeniem. A oni chcą spotkania z kimś podobnym do nich. Bo coach to osoba, która musi mieć doświadczenie życiowe. Uważamy, że takie mamy. Jesteśmy ukształtowane duchowo. Ja mam doświadczenie w prowadzeniu modlitwy wstawienniczej. Po ludzku patrząc, z wieloma z tych osób nie byłabym w stanie rozmawiać. A jednak kiedy stajemy w obliczu wielkiego dramatu, Pan Bóg tak nas prowadzi, że potrafmy przez tę rozmowę przejść, pocieszyć, poprowadzić dalej. – Naszym marzeniem jest ośrodek, w którym jest dużo aktywności – kurs, warsztaty – mówią Ania i Klaudia. – Cieszymy się z życzliwości ks. Ludwika Dużego, proboszcza parafii św. Barbary, który jest bardzo przychylnie nastawiony do tego, co robimy i wynajmuje nam pomieszczenie. Mamy naszą SNE i wsparcie naszego pasterza ks. Przemysława Sawy – dodaje Ania. I Klaudia, i Ania zrezygnowały ze swojej dotychczasowej pracy. COR pobiera opłaty za swoją pracę, bo to mobilizuje korzystających z pracy ośrodka do rzetelnego udziału w spotkaniach. Ale dziewczyny patrzą realnie – kiedy szuka u nich pomocy osoba bezrobotna, umawiają się, że zapłaci, kiedy dostanie pracę. Każdy pieniądz, jaki dostają, traktują jak własność Pana Boga.