Zbyt długie milczenie

Andrzej Grajewski

Arcybiskup Kondrusiewicz upomniał się o swego kapłana.

Zbyt długie milczenie

Metropolita mińsko-mohylewski abp Tadeusz Kondrusiewicz wczoraj (19 września) podczas spotkania z wiernymi w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Wilejce pod Mińskiem, zaapelował o modlitwy w intencji zatrzymanego przez białoruskie służby specjalne (KDB) katolickiego księdza Władysława (Uładzisłaua) Lazara, proboszcza z Borysewa, oskarżonego o szpiegostwo.

Metropolita miński powiedział, że śledztwo w sprawie księdza  trwa i nie wiadomo kiedy się skończy, ale jednocześnie wezwał wiernych metropolii mińskiej do modlitwy - jak to ujął - za  „szczęśliwe zakończenie tej sprawy”. To pierwszy gest solidarności biskupa z jego kapłanem, który zaginął w końcu maja br. , a teraz siedzi w więzieniu śledczym KDB w Mińsku.

O sprawie ks. Lazara obszernie w „Gościu” pisała Barbara Gruszka -Zych, która dotarła na Białorusi do jego rodziny oraz wiernych, z którymi pracował. Przedstawia gorliwego kapłana oraz wspólnotę, zatroskaną jego losem. W tej sprawie niepokoiło mnie zachowanie lokalnego Kościoła, który wydał jedynie oświadczenie, że czeka na oficjalne informacje o powodach aresztowania księdza oraz że interesuje się nią nuncjatura apostolska.

Znam abp Kondrusiewicza  jeszcze z okresu jego długiej i owocnej posługi w Moskwie. W latach 90. był opatrznościową postacią dla Kościoła w Rosji, w niezwykle trudnych warunkach tworząc fundament pod jego odrodzenie. Działał ostrożnie, ale nie bał się także  twardo stawiać spraw, gdy chodziło o prawa katolików w Rosji.

Nie był lubiany przez Patriarchat Moskiewski. Kreml także jedynie go tolerował. Jedni i drudzy wysyłali sygnały do Watykanu o potrzebie zmiany na stanowisku arcybiskupa moskiewskiego, aby „dialog mógł być bardziej owocny”. W watykańskich dykasteriach, jak mówią Rosjanie – subtelną aluzję zrozumieli. 

Gdy abp Kondrusiewicz zakończył budowę moskiewskiej katedry oraz budynku kurii, Stolica Apostolska przeniosła go do Mińska. Zastąpił go kapłan włoski, który jest jeszcze bardziej ostrożny i z jeszcze większym respektem podchodzi do miejscowej władzy. W Mińsku abp Kondrusiewcz postawił na długie trwanie reżimu Łukaszenki. Za cenę wycofania się Kościoła z debaty publicznej, uzyskał zgodę władz na budowę nowych kościołów oraz rozwijał duszpasterstwo parafialne.

W czasach pontyfikatu Benedykta XVI był zaangażowany w rozmowy z reżimem o możliwości zaproszenie papieża na Białoruś. Jednak w sprawie ks. Lazara zbyt długo czekał z zajęciem stanowiska. Tym bardziej, że milczenie arcybiskupa w odbiorze społecznym uwiarygodniało zarzuty Łukaszenki, który przecież także nie czekał na wyrok sądu, ale w mediach oświadczył, że ksiądz jest zdrajcą. Dobrze więc, że arcybiskup w końcu wezwał do modlitwy za uwięzionego kapłana.

Mam nadzieję, że także katolicy z Polski podejmą jego apel i ks. Lazar w swym mińskim więzieniu nie będzie już tak samotny.