Czuliśmy się jak apostołowie

Urszula Rogólska; GN 38/2013 Bielsko-Biała

publikacja 30.09.2013 06:00

- Nie mieli przez nas życia. Przechodni pokój, cztery metry na dwa, codziennie pełen młodzieży. Nie rozumieliśmy wtedy myśli ks. Blachnickiego ani zamiarów ks. Salawy, ale on otworzył nam i swój pokój, i swoje serce - mówi Krzysztof Luber.

 Leszczyńscy oazowicze kilku pokoleń postanowili  odrodzić się na nowo Urszula Rogólska /GN Leszczyńscy oazowicze kilku pokoleń postanowili  odrodzić się na nowo

Lata 70. ub. wieku. Wystawialiśmy misterium maryjne. Miałam straszną tremę. Przede mną jedna kwestia. I pamiętam słowo, przy którym zacięłam się i które powtarzałam przerażona chyba z pięć razy: „Jerozolima” – śmieje się dziś Magdalena Gąsiorek. – To pierwszy obraz, jaki mi przychodzi na myśl: początki oazy w parafii Chrystusa Króla w Bielsku-Białej-Leszczynach.

Na chwilę czy na stałe?

– Mój pierwszy obraz: Sidzina Wielka Polanka i pierwsze rekolekcje – opowiada Katarzyna Wojtasik – Siano, lodowata woda ze strumienia, przeciekający dach, dymiący piec, a przy tym wielka życzliwość ludzi, którzy nas tam przygarniali. – Gitara i śpiew w czasie Mszy św. Do dziś, kiedy słyszę dźwięk gitary przy ołtarzu, czuję się radosny jak 40 lat temu – wspomina Krzysztof Luber. – Wspólna modlitwa. Nie wiedzieliśmy, o co w tym wszystkim chodzi, ale od samego początku dużo wspólnie się modliliśmy – uzupełnia Maria Pająk. – Zapamiętałem spojrzenie naszego proboszcza śp. ks. prałata Henryka Noworyty i jego pytanie, kiedy chcieliśmy zagrać na Mszy św.: „A to tak na chwilę czy na stałe?”. Nie lubił prowizorek i tymczasowości. Tę odpowiedzialność chyba każdy z nas – z tej pierwszej dwunastki – nosi w sobie od 40 lat – dodaje ks. Edward Kobiesa, proboszcz parafii św. Maksymiliana Kolbego w Nowej Wsi, a przed 40 laty oazowicz rodzącej się wspólnoty Ruchu Światło–Życie na Leszczynach.

Cała piątka: Magdalena Gąsiorek, Katarzyna Wojtasik, Maria Pająk, Krzysztof Luber i ks. Edward Kobiesa, przyjechała na jubileuszowe spotkanie leszczyńskiej oazy. W latach 80. i 90. byli najprężniejszą – nawet kilkusetosobową – wspólnotą w archidiecezji krakowskiej. Drogowskazem dla wszystkich stały się dziś słowa oazowej Piosenki Roku: „Potrzeba nam narodzić się na nowo, by światu nieść Ewangelię, aby nieść światło Jezusa Chrystusa Pana i Zbawiciela. Więc obudź się i ruszaj, zawierz Mu swój los. Niech cały świat usłyszy Słowo, by narodzić się na nowo...”.

Oaza i kierunek

– To spotkanie pokazało nam wszystkim, że wciąż jesteśmy młodzi i piękni – Kościół jest młody. Bo czy najlepszego przykładu takiej młodości ducha nie dał nam bł. papież Jan Paweł II; też od początku oddany idei ruchu oazowego, zapoczątkowanego przez ks. Franciszka Blachnickiego – mówi Krzysztof Luber. – Zdarza się, że nie widzimy się parę lat, ale mamy telefony, czujemy ze sobą więź. To nie jest tani sentyment. To „na stałe czy na chwilę” zostało zakorzenione w nas przez ks. prałata Noworytę, ks. Stanisława Salawę – pierwszego moderatora – i kolejnych księży. Przenieśliśmy to na życie rodzinne czy na życie w samotności. Wtedy zaprosiliśmy Pana Boga do naszego życia i On nas wciąż prowadzi.

W czasie jubileuszowego spotkania leszczyński kościół wypełniło ponad 250 oazowiczów z małżonkami, licznymi gromadkami dzieci. Nie zabrakło moderatorów, dawniej leszczyńskich wikariuszy i kapłanów, którzy wyrośli w tym środowisku. – Wtedy sami nie zdawaliśmy sobie sprawy, że będzie nam samym dane, żebyśmy w tym dobrym wytrwali – dodaje Magdalena Gąsiorek. – W 1973 roku każdy z nas odpowiedział na krótkie zaproszenie ks. Stanisława Salawy: „Przyjdź na spotkanie”. Nie było salek, kościół był mały, budowa dopiero ruszyła później. – Było nas dwanaścioro. Razem tworzyliśmy coś wówczas dla nas niewyobrażalnego, nowego – mówi Krzysztof Luber.

– Kolejni księża umiejętnie pokazywali nam wartość modlitwy, ale też zwyczajnie uczyli życia. Nauczyli współpracy ze sobą – każdy z nas dojrzewał ze świadomością, że jesteśmy sobie bezwzględnie potrzebni nawzajem. – Jako oazowicze oczywiście pomagaliśmy przy budowie kościoła – opowiada ks. Edward Kobiesa. – Potem nawet jak byłem klerykiem w krakowskim seminarium i przyjeżdżałem do domu, szedłem na budowę. Ksiądz proboszcz Noworyta zawsze mi powtarzał: „Ucz się, bo jak nie będziesz budował, to będziesz remontował”. Od 22 lat jestem proboszczem i faktycznie, gdybym nie znał się na pracy budowlanej (a poznałem ją właśnie wtedy), to by mnie niejeden inżynier z torbami puścił.

Siła wspólnoty

– Siła wspólnoty, która razem się modli, która może na siebie liczyć, jest we mnie od czasów pierwszej oazy – dodaje Maria Pająk. – Wywędrowałam do Zawoi. Mamy tam grupę modlitewną nauczycieli. Jestem przekonana, że i tam prowadzi mnie Duch Święty, a wszystko zaczęło się tu, na Leszczynach. – Spodobała mi się idea jubileuszu i odrodzenia wspólnoty oazowej w naszej parafii przez wszystkie pokolenia. Mam zamiar wrócić – deklaruje Magdalena Gąsiorek. – Zostaliśmy zaproszeni do prowadzenia śpiewu w czasie Mszy św. o godz. 10.15 w drugie niedziele miesiąca. To szansa dla każdego z nas, by na nowo znaleźć swoje żywe miejsce w Kościele. – Oaza młodzieżowa prowadziła mnie potem przez duszpasterstwo akademickie, Domowy Kościół i do Akcji Katolickiej, i w tej wspólnocie włączam się w życie Kościoła, ale zawsze będę się czuł częścią oazy, która może na mnie liczyć – dodaje Krzysztof Luber.

– Tamten duch wspólnoty został we mnie na całe życie – mówi Katarzyna Wojtasik. – Realizuje się on w inny sposób, ale wciąż jestem i chcę być wśród ludzi, których jednoczy Boży Duch – na wykładach w Instytucie Teologicznym, gdzie pracuję, w Akademii Techniczno-Humanistycznej. Oaza ze mnie „wychodzi” wszędzie. Nie sposób oderwać się od takich korzeni. – Jestem z grupy oazowiczów, która tworzyła wspólnotę od roku 1983 – mówi Adam Rakszawski. – Dorastaliśmy w przekonaniu, że trudno jest doświadczać Boga poza wspólnotą. Teraz czujemy wyraźnie, że wspólnota się o nas upomniała, że sam Pan Bóg się o nas upomniał. Mając wtedy 14 czy 15 lat, czuliśmy się jak apostołowie. To było niesamowite doświadczenie żywej wiary, które jest możliwe tylko wtedy, kiedy się samemu idzie między ludzi głosić Ewangelię.

Na nowo

– Ktoś ze starszych oazowiczów odnalazł w kronice zapis, że 20 lat temu zorganizowano 20-lecie oazy w parafii Chrystusa Króla na Leszczynach – mówi Krzysztof Maga, w oazie od 1976 roku. – Wypadało więc przygotować 40-lecie! Była zgoda księdza proboszcza Józefa Jaska, zebrali się starzy oazowicze. Ja wstąpiłem do oazy w 1976 r. Byłem ministrantem, patrzyłem jak przychodzili na Msze św. z gitarami, zaczynali śpiewać inaczej niż to zwykle było w kościele. Po jubileuszowym spotkaniu spodziewamy się, że narodzimy się na nowo – słowa oazowej Piosenki Roku otworzyły nam furtkę. W wielu z nas jest potrzeba odnalezienia swojego miejsca w Kościele. Msze św. w drugie niedziele, piątkowe spotkania i wyjazdowe rekolekcje dla wszystkich, niezależnie od wieku, to nasza propozycja. Mamy zapał, chęci i dajemy się w tym prowadzić Duchowi Świętemu.