Zostać katolikiem w Berlinie

Tomasz Kycia

GN 38/2013 |

publikacja 19.09.2013 00:15

W zamieszkanej przez 3,5 mln osób stolicy Niemiec żyje tylko nieco ponad 300 tys. katolików. Co roku jednak kilkudziesięciu berlińczyków przyjmuje chrzest w Kościele katolickim.

Alyana Abitova (z lewej) i Sandra Müller przyjęły chrzest podczas liturgii Wigilii Paschalnej  w tym roku o. andrzej dołęga op Alyana Abitova (z lewej) i Sandra Müller przyjęły chrzest podczas liturgii Wigilii Paschalnej w tym roku

Moi przyjaciele śmieją się, że teraz w każdą niedzielę muszę chodzić do kościoła. Nie muszę. Ja chcę! Cały tydzień tęsknię za tym pięknym spotkaniem z Panem Bogiem we wspólnocie! – mówi pochodząca z Uzbekistanu 29-letnia pianistka Alyana. A Sandra, 26-letnia Niemka, nauczycielka, śmieje się, że „teraz należy do mniejszości”. Podobnie 50-letni reżyser Adam, który przyznaje, że jego życie zmieniło się. – Teraz mimo słabości, z którymi codziennie walczę, staram się świadczyć o Chrystusie – mówi. Wszyscy troje zostali ochrzczeni już jako dorośli w dominikańskim kościele św. Pawła w Berlinie. Adam w Wielkanoc ubiegłego roku, Alyana i Sandra wraz z siedmioma innymi katechumenami w tym roku. Przyjęcie ich do wspólnoty Kościoła podczas liturgii Wigilii Paschalnej to wielka uroczystość dla całej parafii. Pokazuje, że Kościół tu żyje mimo zewnętrznych przeciwieństw. A te są duże.

Ponure statystyki

Według danych episkopatu, tylko w ubiegłym roku z Kościoła katolickiego w Niemczech wystąpiło 118 335 osób. Od 1990 r. apostatów jest rocznie zawsze ponad 100 tys. Szczególnie w zlaicyzowanym Berlinie sytuacja katolików nie napawa optymizmem. Formalnie żyje tu ok. 317 tys. wiernych Kościoła katolickiego. To oznacza – w zależności od tego, czy chodzi o wschodnią, czy zachodnią część miasta – 5 lub 11 proc. mieszkańców. Ale tylko 44 tys. uczestniczy w niedzielnej Mszy św. To niewiele jak na blisko 3,5-milionową metropolię. W miejskim krajobrazie próżno szukać zewnętrznych oznak żywego Kościoła. Rzadko spotkać tu można tłumy w kościołach albo zakonników w habitach w metrze, a większość z 200 świątyń jest na co dzień zamknięta. Tylko do nielicznych kościołów można wejść na modlitwę. Rekolekcje, spowiedź czy adoracja Najświętszego Sakramentu to dla większości berlińczyków egzotyczne elementy życia religijnego. Katolikom nie pomagają też nastroje społeczne. Większość niemieckich mediów po skandalach pedofilskich z 2010 r. przedstawia Kościół katolicki negatywnie albo w ogóle się nim nie zajmuje.

Jak mówi arcybiskup Kolonii kard. Joachim Meisner: Niemcy są krajem misyjnym. A jednak co roku kilkudziesięciu berlińczyków przyjmuje chrzest w Kościele katolickim. Największa grupa przygotowuje się w Dominikańskiej Szkole Wiary, która działa od 5 lat. Kursy rozpoczynają się co roku we wrześniu. – Kandydaci zgłaszają się sami – mówi inicjator tych spotkań o. Thomas Grießbach OP, profesor retoryki i były przeor berlińskich dominikanów. – My im tylko pomagamy w drodze, ale najważniejszą decyzję w życiu muszą podjąć sami – przekonuje.

Trzy drogi do domu

Alyana, Sandra i Adam długo się w życiu naszukali, zanim tę drogę znaleźli. U każdego z nich na początku była tęsknota za Absolutem. Rodzice Alyany są ateistami, ale mama mawiała jej w dzieciństwie, że jest Ktoś, kto jej słucha i kto chce jej dobra. – Jako nastolatka rozmawiałam z tym Kimś, nie wiedząc jeszcze, o kogo chodzi – wspomina dziś Alyana.

Po przeprowadzce do Berlina jako 17-latka zaczęła szukać swojego miejsca w islamie. – To naturalne, ponieważ pochodzę z kraju w większości muzułmańskiego – mówi. Kupiła sobie Koran, ale nie znalazła w nim odpowiedzi na swoje pytania. Zaczęła więc szukać u protestantów. Co niedziela chodziła na nabożeństwa. – Czułam jednak, że czegoś mi w nich brakuje. Więc pomyślałam, że może buddyzm będzie dla mnie dobry – opowiada. Przyjaciele zabrali ją na buddyjskie medytacje. – Podobało mi się, że można się zatrzymać i wejść w głąb siebie. Ale po jakimś czasie brakowało mi tam wspólnoty – mówi. Gdy była na wycieczce w Rzymie, zajrzała z ciekawości do bazyliki św. Piotra. – Nagle poczułam wielki pokój. Poczułam się w domu – wspomina. Po powrocie do Berlina zaczęła szukać katolickiej parafii. Sandra została katoliczką przez swojego chłopaka. Jego rodzice, wypędzeni Niemcy sudeccy, są – jak mówi Sandra – bardzo katoliccy. Jej rodzina ma protestanckie korzenie, ale po wojnie w NRD-owskim Dessau zapomniała o wierze. Za to w rodzinie jej chłopaka obchodzi się wszystkie katolickie święta. – Przez nich zaczęłam chodzić na Mszę, choć na początku nic z niej nie rozumiałam. Później przyjaciele zakładali się, kiedy dam się ochrzcić, ale to tylko mnie blokowało. Chciałam zrobić ten krok sama, a nie pod czyjąś presją – wspomina dziś Sandra. Czytała Biblię i często prosiła swojego chłopaka, by jej coś wytłumaczył. Ale on często odpowiadał: „W to musisz wierzyć, tego nie można wytłumaczyć”. – Kiedyś mówiłam sobie, że nigdy nie dam się ochrzcić. Później: być może, aż w końcu nie mogłam tego wykluczyć – wspomina. Aż przyłapała się na tym, że w rozmowach z niewierzącymi przyjaciółmi broniła Kościoła katolickiego. Adam nie wykluczał swojego chrztu nigdy. Mimo że pochodzi z Polski, nie wychował się w katolickiej rodzinie. Ale jako młody artysta „podglądał” Kościół i ludzi, fascynowała go myśl ks. Tischnera. – Wiedziałem, że kiedyś muszę przyjąć chrzest, ale nie wiedziałem, gdzie i jak. Jestem człowiekiem, który wciąż szuka sobie nowych zajęć – ironizuje – więc nieustannie byłem czymś zajęty. I w pewnym momencie powiedziałem, że muszę to zrobić, bo inaczej umrę, zanim mnie ochrzczą. A chciałbym umrzeć ochrzczony. Momentem zwrotnym była śmierć córki. – Miałem ogromną potrzebę modlitwy. Chyba bym umarł bez Boga w tamtym czasie – mówi ze łzami w oczach.

Lekcje w szkole wiary

Zanim Alyana, Sandra i Adam w Wigilię Paschalną przyjęli chrzest, bierzmowanie i Komunię św., musieli przejść przez ośmiomiesięczną Dominikańską Szkołę Wiary. Na początku katechumenatu, podczas niedzielnej Mszy św., otrzymali egzemplarz Pisma Świętego i... zgodnie z tradycją, nie będąc jeszcze pełnymi członkami wspólnoty Kościoła, musieli wyjść ze świątyni. To ważny symbol dla całej wspólnoty parafialnej: jeszcze nie byli gotowi, by uczestniczyć w Eucharystii. Spotkania w szkole wiary trwały do Wielkiego Postu i odbywały się dwa razy w tygodniu. O solidną wiedzę katechumenów zadbali berlińscy dominikanie. Ich kursy są mieszanką podstawowej katechezy i wprowadzenia w teologię: począwszy od egzegezy biblijnej, przez historię Kościoła po liturgię, podstawowe aspekty dogmatyki, teologii moralnej, a nawet prawa kanonicznego. Na liście lektur znalazły się takie pozycje jak „Podstawowy wykład wiary” Karla Rahnera czy „Wprowadzenie w chrześcijaństwo” Josepha Ratzingera. – Niejeden może nam dziś pozazdrościć tej wiedzy – śmieje się Sandra – teraz jestem na Mszy św. spokojniejsza, wiem, co się na niej dzieje i dlaczego.

W Wielkim Poście rozpoczął się drugi etap katechumenatu: w katedrze św. Jadwigi w Berlinie kard. Rainer Maria Woelki, jako miejscowy biskup, przyjął 71 kandydatów z całej archidiecezji na tzw. bliższe przygotowanie do przyjęcia sakramentów inicjacji chrześcijańskiej. Wśród nich było 9 katechumenów przygotowywanych przez ojca Thomasa. Liturgia w katedrze była dla nich mocnym przeżyciem, bo poczuli, że stają się częścią dużej wspólnoty Kościoła. Ostatnim etapem były zamknięte rekolekcje, które ojciec Thomas zorganizował tydzień przed Wigilią Paschalną w klasztorze benedyktynów w Huysburg koło Magdeburga. Dominikańska Szkoła Wiary to przede wszystkim intelektualne przygotowanie, ale dominikanin często przypominał katechumenom, że wchodzą w osobistą i bezpośrednią relację z Jezusem Chrystusem. – W tym klasztorze znalazłam wielki wewnętrzny spokój – przypomina sobie Alyana.

Być chrześcijaninem

„Adamie, Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” – na te słowa ojca Thomasa Adam czekał przez większość swojego życia. Podczas liturgii Wigilii Paschalnej towarzyszył mu przyjaciel ze szkoły teatralnej, teraz świadek jego chrztu. Żona Adama, widząc go w białej szacie, nie umiała powstrzymać łez radości. Jest chrześcijaninem! – Teraz spływa ze mnie to, czego nie chcę zabierać do nowego życia. Staję się nowym człowiekiem – przypomina sobie ten moment Alyana. A Sandra dodaje, że ojciec Thomas nie szczędził wody: – Podczas szkoły wiary żartował nawet, że chrzest kropelkowy jest nieważny, że trzeba się zanurzyć. – To było głębokie przeżycie, kiedy w środku nocy, po długiej liturgii, podchodzili do nas parafianie i składali życzenia. – Sandra do dziś nie może się nadziwić, że ktoś gratuluje jej bycia w Kościele katolickim. Teraz nadszedł czas świadectwa w codzienności. Z siedmiu jej kolegów z pracy pięciu chce wystąpić z Kościoła. A Sandra właśnie przyjęła chrzest. – W porównaniu z apostołami i ich prześladowaniami żyjemy w absolutnie bajecznych warunkach – mówi o współczesnym wyznawaniu wiary w Niemczech. Nieco trudniej mają Adam i Alyana, którzy wśród przyjaciół artystów zaczynają opowiadać o swoim chrzcie. Całą trójkę łączy to, że nawet kryzysy Kościoła i jego wewnętrzne skandale nie są w stanie osłabić ich wiary: – Jeżeli przyznajemy się do naszej rodziny i nagle okazuje się, że w tej rodzinie są złodzieje, to jest nam przykro. Ale to jest nasza rodzina. Przecież nie zamienisz matki, nawet jeśli coś ukradła – tłumaczy Adam. Teraz, jako chrześcijanin, bardziej świadomie wybiera przedstawienia, które reżyseruje. – Dziś mainstream odrzucił Boga. Dlatego mamy mało dobrych współczesnych tekstów – przekonuje. Adam jest pewny, że dziś potrzeba nam nadziei. – Chciałbym zrobić sztukę o naszych życiowych wyborach. O dobrych wyborach. Chciałbym opowiedzieć, że była kiedyś taka Miłość, za którą ludzie mogli umrzeć. Jestem przekonany, że wszyscy za Nią tęsknimy – mówi. U ojców dominikanów w kościele św. Pawła w Berlinie rozpoczął się właśnie kolejny kurs dla katechumenów. Kościół w Niemczech wciąż żyje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.