Trzeba odkręcić butelkę

ks. Rafał Kowalski; GN 37/2013 Wrocław

publikacja 16.09.2013 06:00

Te najbardziej wymyślne oferował Sanderus z „Krzyżaków” Sienkiewicza: kopytko z osiołka, na którym Maryja uciekała do Egiptu, czy pióro ze skrzydeł archanioła Gabriela. – To prawda, że w tej dziedzinie dochodziło do nadużyć, to jednak nie powód, by rezygnować z takiej formy pobożności – mówią teologowie.

Procesja z relikwiami świętych Stanisława i Doroty to kilkunastoletnia tradycja we Wrocławiu  Karol Białkowski /GN Procesja z relikwiami świętych Stanisława i Doroty to kilkunastoletnia tradycja we Wrocławiu

Wynaturzeń było tym więcej, im mniej wykształcony był kler – mówi ks. dr Zbigniew Chromy, adiunkt przy Katedrze Eklezjologii i Sakramentologii PWT we Wrocławiu, który nie ma wątpliwości, że wszelkiego rodzaju nadużycia w kontekście kultu relikwii nasilały się tam, gdzie duszpasterze zaniedbywali naukę Kościoła o kulcie świętych. – To jednak nie oznacza, że relikwie są czymś złym. Oznacza to jedynie potrzebę poważnej katechezy – podkreśla kapłan. Podobne przekonanie rodzi się, gdy w naszym mieście media wspominają o kościelnych uroczystościach, którym towarzyszą relikwie.

Takich w ostatnim czasie we Wrocławiu nie brakowało: wizyta doczesnych szczątków św. Jana Bosco, obdarowanie wielu wspólnot fragmentami czaszki bł. Czesława, peregrynacja relikwii św. Joanny Beretty-Molli, zbliżająca się już kolejna procesja z relikwiami św. Stanisława i św. Doroty, czy coraz większa liczba parafii posiadających cząstkę krwi bł. Jana Pawła II. To nie tylko okazja do modlitwy, ale także dla wielu do złośliwych komentarzy o rzekomym bałwochwalstwie i zabobonach uprawianych przez Kościół.

Potwierdzone przez Boga

– Istnieje przekonanie, że  po Edykcie mediolańskim, związanym z dużym napływem pogan do Kościoła, nastąpiło coś w rodzaju przeniesienia pogańskich praktyk, związanych na przykład z kultem różnych bogów czy herosów, do życia chrześcijańskiego – opowiada ks. Zbigniew, dopowiadając od razu, że oczywiste jest, iż przy masowych chrztach poziom wiedzy religijnej mógł być mniejszy. Jego zdaniem, dużym jednak uproszczeniem jest tłumaczenie, że skoro poganie gromadzili się na dachach nagrobków swoich przodków, by spożyć tam posiłek, nawróceni na chrześcijaństwo gromadzili się na modlitwie przy grobach męczenników. Zwraca przy tym uwagę, że szacunek wobec męczenników oraz swoistego rodzaju kult relikwii w rzeczywistości rozwijał się znacznie wcześniej. – Kiedy prześledzimy opisy ewangeliczne mówiące o zmartwychwstaniu Jezusa, zobaczymy, że Piotr i Jan ujrzeli leżące płótna, tymczasem kolejne opisy mówią już o pustym grobie.

Można zatem przypuszczać, że apostołowie zabrali rzeczy, które miały kontakt z ciałem Jezusa. My dziś wierzymy, i sądzę, że jest to dobrze udokumentowane, iż są nimi Całun Turyński i chusta z Manoppello – tłumaczy. – Poza tym – opowiada ks. Zbigniew – w czasie wykopalisk pod bazyliką św. Piotra w Rzymie odnaleziono cmentarzysko z I w. Natrafiono tam na grób, wokół którego ułożonych było 13 innych grobów. Wpisywało się to w pewien zwyczaj grzebania zmarłych jak najbliżej grobu męczennika. Mieli oni czuwać nad ciałem, a w przyszłości prowadzić człowieka do zmartwychwstania. Zdaniem wrocławskiego teologa, nie można spojrzeć na ten obyczaj inaczej niż na wyraz wiary w ciągłość życia, nawet po przekroczeniu bram śmierci. Historycy Kościoła potwierdzają, że wierzący, przekonani o świętych obcowaniu, bardzo szybko zaczęli zwracać się z prośbami do tych, których wynoszono na ołtarze, by przez ich zasługi otrzymywać od Boga potrzebne łaski.

Na zarzut, że poganie także mieli pomniejsze bóstwa, do których uciekano się z różnymi sprawami, odpowiadają: – Jest jedna różnica – tutaj Bóg potwierdzał sens takiego zachowania znakami i cudami. Ludzie otrzymywali pomoc. Najlepszym przykładem jest św. Augustyn, który początkowo miał ogromne problemy z zaakceptowaniem tej formy pobożności, aż do czasu, kiedy sam był świadkiem odkrycia relikwii Gerwazego i Protazego oraz św. Szczepana, a przy tym świadkiem cudów, które miały miejsce przy ich grobach. Tak rodziła się wiara, że jeśli uciekamy się do wstawiennictwa świętych, większą skuteczność zapewnimy sobie, modląc się przy ich szczątkach czy ponosząc trud pielgrzymki do grobów. – To nic nowego. Wszak Bóg zawsze wybierał miejsca, w których Jego działanie było bardziej odczuwalne – wyjaśnia ks. Z. Chromy, puentując: – Skoro Bóg potwierdza znakami, że warto jest modlić się przy szczątkach męczenników i prosić ich o wstawiennictwo, co nam pozostaje?

Deszcz łask dla pobożnych

Pasterze Kościoła zawsze przypominali wiernym, że czcząc relikwie męczenników, w rzeczywistości wielbią Boga, za którego oni oddali życie. Wskazywano, że kult świętych jest wielbieniem Najwyższego, który dokonał wielkich rzeczy w ludziach. Niektórzy dokonywali rozróżnienia uwielbienia, przynależnego jedynie Jahwe, od czci, wynikającej z szacunku dla – jak to określano – „Bożych zapaśników”. Zwracano przy tym uwagę, że traktowanie szczątków świętych bądź rzeczy, którymi się oni posługiwali, jako amuletu, który sam z siebie ma chronić i zapewniać powodzenie, było i jest zabobonem. – Lubię odróżniać człowieka religijnego od pobożnego – tłumaczy ks. Z. Chromy. – Pierwszy jedynie zewnętrznie spełnia wszystkie elementy kultu: klęka, wstaje, kłania się. Człowiek pobożny robi zewnętrznie to samo, ale on wie, dlaczego to robi, i otwiera się na działanie łaski. To jest zasadnicza różnica.

Zdaniem wrocławskiego kapłana, człowiek, który zatrzymuje się jedynie na warstwie zewnętrznej, jest jak zakręcona butelka podstawiona pod hydrant. – Choćbym wylał tysiące litrów wody, ani jedna kropla nie wpadnie do środka – mówi, dodając, że nie sama obecność relikwii pomaga. – Bez otwarcia serca, zaangażowania i naszej wiary w bliskość Boga sama fizyczna obecność, dotknięcie czy pocałowanie doczesnych szczątków świętych to za mało – zaznacza, podkreślając, że w czasie najbliższej procesji z relikwiami świętych Stanisława i Doroty ulicami Wrocławia można spodziewać się deszczu łask. Wystarczy się otworzyć.

Wiara w ludzkim języku

Ks. prof. Włodzimierz Wołyniec, dyrektor Instytutu Teologii Systematycznej Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu

– Człowiek jest z natury istotą w relacji do innych. Jako osoba każdy z nas żyje w relacji. Potrzebujemy tego, by żyć i rozwijać się. Nasze relacje nie kończą się z chwilą śmierci, lecz trwają nadal, sięgają poza próg śmierci. Często możemy się spotkać z tym, że nawet osoby niewierzące przechowują ze czcią pamiątki po swoich bliskich bądź przypominające im ludzi ważnych, którzy stanowili dla nich wzór lub autorytet. W ten sposób chcą zapewnić sobie pewien rodzaj kontaktu. Niektórzy bez skrępowania mówią, że wierzą, iż bliscy zmarli ich chronią, wspierają czy pomagają w trudnych sytuacjach. W przypadku kultu świętych możemy powiedzieć, że chcemy mieć kontakt z tymi, którzy są nam bliscy, stanowią pewien wzór czy są dla nas autorytetami. Do tego dochodzi wiara w świętych obcowanie i przekonanie, że wspólnie stanowimy jeden Kościół Chrystusowy. To pozwala nam ufać, iż ci, którzy są blisko Jezusa, mogą za nas modlić się i pomagają nam trwać w relacji z Trójjedynym Bogiem, wstawiając się za nami u Boga.