Boski Festiwal znów gra

Karolina Pawłowska; GN 35/2013 Koszalin

publikacja 02.09.2013 07:00

Muzyka, energia, wspólnota – tak najkrócej można posumować cztery dni w Trzcińcu koło Czaplinka. Młodzi po raz kolejny udowodnili, że Kościół jest pełen Ducha i… tańczy pogo.

 Na festiwal przyjechało prawie 700 młodych ludzi, głównie z północnej z zachodniej Polski zdjęcia Karolina Pawłowska /GN Na festiwal przyjechało prawie 700 młodych ludzi, głównie z północnej z zachodniej Polski

Na płycie dawnego lotniska wojskowego zaroiło się od kolorowych namiotów. Prawie 700 uczestników festiwalu zjechało się niemal z całej Polski.

Harce pod sceną i adoracja

Jeszcze więcej było ich pod wieczór, gdy rozpoczynały się koncerty. Młodzi przyjeżdżają także z okolicznych miejscowości, bo naprawdę było czego posłuchać. Na scenie amfiteatru przy salezjańskim Domu Młodzieży wystąpiło w tym roku 10 wykonawców. Gwiazdami festiwalu były m.in. Maleo Reggae Rockers i Anastasis. – To lepsze niż gdyby znajomi wyciągnęli mnie w góry! Za rok też będę! I jeszcze przywiozę znajomych – opowiada entuzjastycznie Marta ze Szczecina, dla której to festiwalowy debiut. Taniec zaczyna się od samego rana. Poranny fitness wyciąga młodych z namiotów. – Nie wiedzieliśmy, jak uczestnicy przyjmą tę propozycję, ale okazało się, że przypadła im do gustu. Mało kto nie chce poskakać w rytm muzyki – przyznaje ze śmiechem Piotr Ligocki, świecki organizator festiwalu.

Razem z przyjaciółmi z Ruchu Światło–Życie zadbali, żeby uczestnicy festiwalu nie nudzili się ani przez chwilę. Oprócz koncertów cztery dni wypełniają zabawy sportowe, spotkania i panele dyskusyjne z ciekawymi ludźmi. – W tym roku są to ks. Tomasz Kancelarczyk ze szczecińskiego Bractwa Małych Stópek, psycholog, zespół Full Power Spirit, Sławek Pyrko, małżeństwo dające świadectwo życia, egzorcysta – wylicza Marysia Lichota. Nad komfortem uczestników czuwa rzesza wolontariuszy. Diakonia gospodarcza dba o porządek, ewangelizacyjna – rusza na pole namiotowe, żeby porozmawiać, a diakonia modlitwy – prosi o dobre owoce. „Kiedy masz problem – pytaj pomarańczowej kamizelki” – głoszą napisy informacyjne. „Kiedy masz problem duchowy – szukaj księdza”. Jest ich na festiwalu kilkunastu. Gotowi w każdej chwili do rozmowy i posługi sakramentalnej. Jest jeszcze Ktoś, z kim młodzi mogą pogadać. Do północy w kaplicy adoracji jest obecny Najświętszy Sakrament. Nie brakuje chętnych, którzy chcą pobyć z Jezusem sam na sam.

Kontra dla świata

– Jesteście w Kościele potrzebni i macie swoje miejsce. Gdy jest was dużo, możecie wiele zdziałać – przekonuje młodych ks. Tomasz Kancelarczyk. To głównie po to jest Boski Festiwal. – Ludzie potrzebują doświadczenia wspólnoty. Na festiwalu młodzi mogą poczuć, że jest ich dużo, że razem mogą zrobić coś ważnego i dobrego. Spotykają przyjaciół, którzy podobnie myślą i czują. Dzisiaj, kiedy jest w świecie konkretna nagonka na Kościół, na ludzi wierzących, kiedy młodzi wstydzą się nawet w klasach przed rówieśnikami przyznać do wiary, są ośmieszani, to szczególnie ważne – potwierdza ks. Jacek Grochowski, szef festiwalu, a zarazem wicedyrektor Domu Młodzieży, przy którym odbywa się impreza.

Boski Festiwal to reaktywacja Salezjańskiego Sejmiku Młodzieżowego, który pod koniec lat 80. ubiegłego wieku odbywał się przez 12 lat w skrzatuskim sanktuarium. Jego pomysłodawcą był zmarły przed dwoma laty ks. Kazimierz Lewandowski. Miał być reakcją na profanację krzyża i Biblii na scenie jarocińskiego festiwalu. – Ks. Lewandowski wraz z animatorami Ruchu Światło–Życie chciał stworzyć imprezę dla młodzieży, niekoniecznie wierzącej, podczas której młodzi będą mogli się spotkać i rozmawiać, także o wierze. Chodziło o spotkanie na neutralnym gruncie, na którym sprawa ewangelizacji dokonuje się gdzieś między wierszami. Bo człowiek ma naturalną potrzebę Boga, wpisaną w naturę, choć może jej sobie nie uświadamiać, chociaż może być ona przez grzech głęboko ukryta. Niejednokrotnie ta potrzeba wyzwalała się w uczestnikach pierwszych sejmików. Zjawiała się tam różna młodzież, czasami nawet taka z marginesu, która nie chciała się przedstawiać, bo była w konflikcie z prawem. Ks. Lewandowski wspominał, że po czterech latach i ci ludzie potrafili przyjść do spowiedzi – opowiada ks. Grochowski.

Festiwal reaktywacja

Pomysł reaktywowania skrzatuskich spotkań, choć już w nowym miejscu, spodobał się młodym. Z roku na rok jest ich coraz więcej. – To propozycja katolickiego festiwalu, ale kierujemy ją do wszystkich. Promujemy wartości chrześcijańskie, ale zapraszamy zarówno tych, którzy są blisko Boga, jak i tych, którzy Go jeszcze nie znają – mówi Piotr Ligocki. – Wśród moich rówieśników jest opinia, że katolik to ponurak, który nie wystawia nosa z kaplicy, nie chodzi na imprezy. Pokazujemy, że to ktoś zupełnie normalny, roześmiany, rozbawiony, bo nie da się być innym, kiedy się spotka Jezusa. A potem chce się Nim dzielić z innymi – wyjaśnia Agnieszka z Konina, jedna z ewangelizatorek. – To działa. W ubiegłym roku poznałam chłopaka. Był taki „letni” – ani gorący, ani specjalnie zimny. Spędziłam z nim trochę czasu na festiwalu, rozmawialiśmy dużo, ale specjalnie nie starałam się go na siłę nawracać. Mamy ze sobą kontakt i sama jestem zdumiona, jak wielkie zmiany w nim zaszły. W tym roku znów tu jest i mówi, że dzięki temu, co widział i co przeżył na festiwalu, codziennie na nowo się nawraca. Czy stał się „gorący” nie wiem, ale na pewno nie jest już „letni”. Wciąż szuka, ale złapał odpowiedni kierunek – dzieli się doświadczeniami z posługi na festiwalu.