Ja tu jestem tylko woźnym

GN 35/2013 |

publikacja 29.08.2013 00:15

Więzili go hitlerowcy i komuniści. Zmarł 30 lat temu. Niebawem rozpocznie się jego proces beatyfikacyjny.

Ja tu jestem tylko woźnym Wydawnictwo Kontekst Ks. Aleksander Woźny będzie kandydatem na ołtarze. Episkopat zgodził się na rozpoczęcie jego procesu beatyfikacyjnego

Gdy Jan Paweł II spotkał w Rzymie pielgrzymów z poznańskiej parafii św. Jana Kantego, powiedział: „Pozdrówcie ode mnie księdza Woźnego”. Prałat Aleksander Woźny znał Karola Wojtyłę od dawna. W czerwcu 1983 roku koncelebrował z nim Mszę św. podczas wizyty papieża w Poznaniu. Kilka tygodni później zmarł. Dwa miesiące temu Konferencja Episkopatu Polski zgodziła się na rozpoczęcie jego procesu beatyfikacyjnego. By proces ruszył, zgodę musi wydać jeszcze Watykan. – On już od dawna jest dla nas święty – mówią byli parafianie ks. Woźnego.

Spowiednik poważny

„Nie będę spowiadał od wtorku rano do środy wieczorem”; „Jeśli Pan Bóg pozwoli, wrócę w piątek w południe”. Karteczki wiszą na konfesjonale po prawej stronie od ołtarza. W nim spowiada proboszcz Świętego Jana Kantego. – Zawsze stały tam długie kolejki – pamięta ks. Maciej Karol Kubiak, redaktor naczelny Katolickiego Radia Emaus w Poznaniu i „Biblioteki Kaznodziejskiej”, parafianin prałata Woźnego. Jako dziecko był u niego u pierwszej spowiedzi. – Trochę się go wtedy bałem, bo miał opinię poważnego spowiednika – wspomina. Spowiadają się u niego nie tylko poznaniacy. Przy konfesjonale po prawej stronie ołtarza klękają mieszkańcy Bydgoszczy, Katowic, Krakowa, Tarnowa i Olsztyna. Prałat przez 35 lat spowiada kleryków poznańskiego seminarium.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.