Nie ma takich krasnoludków

Urszula Rogólska; GN 34/2013 Bielsko-Biała

publikacja 27.08.2013 07:00

Zagadka: Byłeś kiedyś pod ścianą. W takich tarapatach, o jakich nie napisano jeszcze żadnej książki. A może napisano, ale ty to sam przeżyłeś. I nagle Ktoś uratował ci życie... Poznajesz człowieka, którego dopadły równie wielkie ciemności. Co robisz...?

„Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii” – powtarzają za świętym uczestnicy kursu „Paweł” zdjęcia Urszula Rogólska /gn „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii” – powtarzają za świętym uczestnicy kursu „Paweł”

Krasnoludek z bajek to taki trochę komandos – robi rzeczy, których wielu ludzi nawet nie odważyłoby się podjąć. Idzie tam, gdzie człowiek nie wejdzie, wyręcza go w sprawach, których człowiekowi nie chce się robić albo które przekraczają jego możliwości. Hm. Krasnoludki jednak nie obsadziły wszystkich życiowych ról człowieka.

– Nie ma krasnoludków od ewangelizacji! – słyszą od ks. dr. Przemysława Sawy, dyrektora Diecezjalnej Szkoły Nowej Ewangelizacji Świętych Cyryla i Metodego, uczestnicy cotygodniowych środowych spotkań w kościele św. Pawła na bielskim osiedlu Polskich Skrzydeł. – Jeśli doświadczyłeś działania żywego, zmartwychwstałego Jezusa w swoim życiu i chcesz, żeby takie doświadczenie było też udziałem każdego spotkanego przez ciebie człowieka, to żaden krasnoludek cię w tym nie wyręczy! Sam musisz iść i ewangelizować – głosić Dobrą Nowinę!

Każą iść się leczyć

Było ich czterdzieścioro, przyjechali z różnych części kraju – najliczniej z południowej Polski, z diecezji bielsko-żywieckiej, katowickiej, ale i z Zalesia pod Warszawą, Płocka, Wrocławia, Częstochowy. Są już członkami wspólnot ewangelizacyjnych, charyzmatycznych, modlitewnych. Przyjechali, bo wiedzą, że trzeba dać z siebie więcej. Pierwszego dnia słowa św. Pawła: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii” trochę, a nawet bardzo ich przerażały.

– Jak mam to robić??? Wstydzę się wyjść do ludzi, nie umiem znaleźć odpowiednich słów, nie wiem nawet, co mam mówić! Przecież Ewangelia to pokaźna książka. Od czego zacząć? Jak nie wystraszyć ludzi, że nie jestem nawiedzony, że ja w to wszystko naprawdę wierzę?! – opowiadają uczestnicy kursu „Paweł”, zorganizowanego przez bielską Diecezjalną Szkołę Nowej Ewangelizacji w salezjańskim ośrodku rekolekcyjnym w Oświęcimiu. Mówią o swoich wahaniach – że ewangelizować to może wykształcony na studiach teologicznych ksiądz albo teolog, ale prosty człowiek świeckiego zawodu...? Dopowiadają: – Znajomi i przyjaciele uciekną albo każą iść się leczyć, szef w pracy już na pewno mnie wyśmieje i zastanowi się, czy nie należy mnie zwolnić.

A po jedenastu dniach... Na pytanie „Która godzina?” odpowiadali „Godzina ewangelizacji!”. Bo już wiedzieli, że nie można czekać na „lepsze czasy”, na „swój większy wzrost w wierze”. Ewangelizować trzeba już, teraz. Odważnie podnosili swoje księgi Pisma Świętego – jedyną broń i największy majątek, jaki mieli. I ze spokojem powtarzali za św. Pawłem: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”!

To nie wystarczy

– Testament Jezusa z kart Pisma Świętego mówi jasno: „Idźcie i czyńcie uczniów”. Nie wystarczy własna praca nad sobą, własna formacja, własne dążenie do świętości. Jeśli naprawdę oddałeś swoje życie Jezusowi, On ci naprawdę uratował życie, to chcesz iść i mówić o Nim innym – mówi Wiola Łakomiec, uczestniczka kursu. – Żadna wspólnota parafialna, modlitewna, apostolska nie będzie się rozwijać, jeśli ludzie, którzy ją tworzą, nie poddadzą się Duchowi Świętemu i nie pójdą do innych, by głosić Bożą Miłość – dodaje Kasia Cieślak. – Żeby nie zepsuć kursu tym, którzy jeszcze w nim nie uczestniczyli, nie możemy opowiadać o metodach pracy, jakimi pracowaliśmy, ale był on dla nas naprawdę czasem wielkich odkryć!

– Chyba mogę powiedzieć, że kurs pozwala odkryć w sobie dary i talenty, o jakich człowiek nie miał zielonego pojęcia – dodaje Damian Indeka. – Duch Święty znajduje sposoby, by wydobyć z nas to, co najbardziej potrzebne, co pozwoli przyciągnąć innych do Jezusa. Przekonałem się też, jak wielką moc ma modlitwa. Nawet w małej grupie każde zajęcia i spotkania zaczynaliśmy od modlitwy uwielbienia albo choćby krótkiej prośby do Ducha Świętego. I wtedy wszystko, co wcześniej wydawało się niemożliwe, znajdywało swoje rozwiązanie.

Głosić, krzyczeć!

– Celem kursu jest uformowanie ewangelizatorów dla nowej ewangelizacji, aby umieli przekazywać w sposób twórczy kerygmat a przez to była ożywiana i rozpalana wiara ochrzczonych oraz aby dawali oni początek nowym ewangelizującym, wspólnotom w swoich środowiskach – mówi Marzena Pietroszek z ekipy prowadzącej kurs. – Żeby ewangelizować innych, trzeba samemu być zewangelizowanym. Czym jest kerygmat? Pierwszym głoszeniem! Bo z greckiego oznacza – głosić, krzyczeć. – Kiedy spotykasz człowieka, któremu chcesz głosić Ewangelię, nie przybliżasz mu całej długiej historii. Czasem masz zaledwie parę minut. I wtedy głosisz to, co najważniejsze: Bożą miłość! – mówią kursanci „Pawła”.

– Mówisz jednak także o grzechu, który jest ludzkim wyborem i barierą. To grzech nie pozwala doświadczać miłości Pana Boga – stąd cierpienia... Ale nie kończysz na tym! Mówisz o wielkim ratunku – o Jezusie, który nas zbawił od zła, ciemności i cierpienia: umarł, zmartwychwstał, został uwielbiony i nadal żyje! Zesłał nam Ducha Świętego, który chce być obecny w naszym życiu, chce nas uzdrawiać, oczyszczać, wzmacniać, dodawać sił i swoich darów. Wspólnota jest najlepszym miejscem, gdzie się tego doświadcza.

– Ale żeby o tym przekonać człowieka cierpiącego, zbuntowanego, rozżalonego często głoszenie tylko samych prawd nie wystarczy... – dodaje Zdzisław Szkucik. – Potrzeba osobistego świadectwa: w moim życiu wydarzyło się to i to, ale zawołałem do Jezusa: „Ratunku!”, „puściłem się poręczy” moich ludzkich zabezpieczeń, obaw. I mogę śmiało mówić: Jezus jest moim Panem i Zbawicielem. Ufam Mu, do Niego należy każda rzeczywistość mojego życia. Każda! I wiem, że gram w najlepszej, zwycięskiej drużynie.

Nie mogę już żyć „po staremu”

Zdzisław Szkucik z Międzyrzecza

– Na kurs „Paweł” czekałem od dwóch lat. Chciałem poznać żywego Boga tak bardzo konkretnie. Wcześniej nie umiałem do tego dojść, bo próbowałem to robić własnymi siłami. W czasie Adoracji Najświętszego Sakramentu, kiedy trwałem w absolutnej ciszy, bez zagadywania Pana Boga moimi sprawami, wreszcie doświadczyłem tej potężnej miłości. I wiem, że mimo upływu moich lat życia, wciąż jestem dla Niego dzieckiem. Wiem, że Bóg mnie kocha codziennie, za darmo; że obdarza mnie taką miłością, jakiej sam nie umiem przyjąć. I w zamian nic nie chce ode mnie! Tylko tego, żebym tę miłość odwzajemniał i mówił o niej innym.

Dzięki kursowi wiem, jak ważna jest moja postawa ucznia Jezusa – tego, który doświadczył miłości Boga. Ona musi pokazywać innym, że Jezus jest moim Panem i Królem. Duch Święty da mi wszelkie potrzebne siły i dary, żebym tak potrafił żyć. Na kursie nauczyłem się, jak z odwagą i pełnym zaangażowaniem głosić wszystkim, że Jezus nas zbawił, zbawia i jest wiecznie żywy. Skoro ogłosiłem Go moim Panem i Zbawicielem, doświadczyłem tej prawdy, to nie mogę już żyć „po staremu”. I powinienem się dzielić za darmo tym, co darmo dostałem.

Robert Pietruczuk z Bielska-Białej

Kurs „Paweł” był dla mnie jednocześnie bardzo trudny i bardzo radosny. Zdobyłem wiedzę, której do tej pory nie miałem, ale i doświadczyłem po raz pierwszy w życiu darów i charyzmatów Ducha Świętego – daru języków i spoczynku w Duchu Świętym. Dowiedziałem się, jak ewangelizować: co i jak mówić innym ludziom, kiedy chcę głosić Ewangelię. Wiem, że najważniejsze jest moje osobiste świadectwo spotkania z Bogiem i Jego miłością. Ja takiej miłości doświadczyłem. Przed laty Bóg uwolnił mnie od alkoholizmu. To jest Jego ogromne zwycięstwo w moim życiu.

Kiedyś bałem się wychodzić z domu nawet do sąsiadów. A teraz nie brakuje mi odwagi, żeby mówić nawet na ulicy o Panu Bogu. Ale to sprawa Ducha Świętego. Wiem, że kiedy się na Niego otwieram, On da mi to, co mi potrzebne. Chwała Jezusowi! Damian Indeka z Ćwiklic Kurs był dla mnie wielkim przeżyciem. Przed nim nie wiedziałem, że tak naprawdę można każdemu człowiekowi mówić o Bożej Miłości, o tym, że Jezus nas zbawił. Wiedziałem, że tak trzeba, ale nie wiedziałem, jak to zrobić! Dziś już wiem, jak Pan Bóg potrafi zrobić wielkie rzeczy w nas, słabych ludziach. Nauczyłem się solidnego warsztatu ewangelizatora, odkryłem w sobie duże zasoby kreatywności, które – jak wierzę – będę potrafił wykorzystać na co dzień, żeby głosić Jezusa Zmartwychwstałego wszędzie, gdziekolwiek będę.