Diakon ze ślubną obrączką

Anna Kwaśnicka; GN 29/2013 Opole

publikacja 02.08.2013 07:00

Żonaci mężczyźni, którzy otrzymali święcenia diakonatu, są nie po to, by zastępować kapłanów, ale by im pomagać.

W dniu święceń dk. Czesław Cebulla służy bp. Andrzejowi udzielającemu Komunii św. Anna Kwaśnicka /GN W dniu święceń dk. Czesław Cebulla służy bp. Andrzejowi udzielającemu Komunii św.

W diecezji opolskiej pierwszymi diakonami stałymi zostali Czesław Cebulla z Dąbrowy, Ryszard Kłoś z Polskiej Nowej Wsi i Rudolf Syga z Otmuchowa. Są mężami i ojcami, dwaj również dziadkami. Dotychczas w Kościele opolskim, tak jak w większości diecezji w Polsce, święcenia diakonatu otrzymywali tylko klerycy przygotowujący się do kapłaństwa. Niemniej diakonat stały to nie nowość, ale powrót do korzeni. W historii Kościoła pierwszych diakonów ustanowili sami apostołowie, o czym czytamy w Dziejach Apostolskich. Diakonat stały jako trwały stopień hierarchiczny został przywrócony po Soborze Watykańskim II, natomiast Konferencja Episkopatu Polski wprowadziła go w naszym kraju w 2001 r.

Żyjemy Kościołem

– Kościołowi się nie odmawia – mówi z przekonaniem diakon Ryszard Kłoś z Polskiej Nowej Wsi. Jak sam podkreśla, wydawało się, że gdy przejdzie na emeryturę, będzie spokojnie zajmował się domem i ogrodem. Droga okazała się inna.

– Pytanie, czy zgodzę się podjąć przygotowanie do przyjęcia święceń diakonatu, usłyszałem gdy ks. proboszcz Stanisław Wąsik zaprosił mnie na plebanię na rozmowę z ks. infułatem Helmutem Sobeczką. Nie odpowiedziałem od razu. Miałem obawy, czy nie jestem za stary, czy podołam nowym zadaniom – mówi, uzupełniając, że nie chodziło o przedkładanie własnej wygody ponad głos Kościoła, ale o mierzenie sił. Po czasie podjął decyzję. Zgodził się, jego żona Maria również wyraziła zgodę, więc mógł rozpocząć 2-letni czas formacji. – Czułem pewność, że to nie jest sprawa wymuszona. W rodzinie zawsze żyliśmy Kościołem – podkreśla.

Ukończył studia na kierunku energetyka, życie zawodowe związał z Elektrownią Opole. Początkowo mieszkał z żoną i synami na jednym z opolskich blokowisk. Z czasem podjęli decyzję o przeprowadzce do Polskiej Nowej Wsi. – Rodzinie potrzebne jest gniazdo, do którego dzieci mogą powracać – wyjaśnia. Studia teologiczne ukończył w Opolu na filii KUL-u. – Zachęcił mnie wikary z parafii katedralnej, do której wówczas należeliśmy. Nie myślałem o pracy w katechezie, ale chciałem ubogacić siebie pod względem humanistycznym – opowiada.

Droga spod chóru do ołtarza

– Jeżeli mam iść za Chrystusem, a powinienem, to wszelkie moje indywidualne potrzeby zostają na boku – mówi wprost diakon Rudolf Syga z Otmuchowa. – W młodości nieraz słyszałem opinię: „będziesz księdzem”, ale we mnie nigdy nie pojawiła się myśl o kapłaństwie. Chodziłem do kościoła, jednak najlepiej czułem się z tyłu, pod chórem. Ukończyłem studia ekonomicznie, zaangażowałem się w pracę zawodową, życie rodzinne. Pierwszy krok spod chóru w stronę ołtarza postawiłem, gdy zachorował najmłodszy syn. Zacząłem się więcej modlić, powierzyłem go Matce Bożej Nieustającej Pomocy – wspomina, dopowiadając, że dziś syn przygotowuje się do kapłaństwa w diecezji Bamberg w Niemczech i w tym roku przyjmie święcenia diakonatu.

– Jeden z kolejnych kroków ku ołtarzowi zrobiłem, gdy ks. proboszcz Emil Ojczyk zadzwonił z pytaniem, czy chciałbym zostać nadzwyczajnym szafarzem Komunii św. To był pierwszy głos wzywający mnie do posługi w Kościele. Zgodziłem się bez zastrzeżeń – opowiada. Po kilku latach na jednym z corocznych dni skupienia usłyszał, że żonaci mężczyźni mogą zostać diakonami. – Poczułem, że to mógłbym być ja. Ale kiedy się zgłosiłem, okazało się, że potrzebne są ukończone studia teologiczne. Zawstydziłem się wtedy i pomyślałem, że to nie moja droga – wspomina.

Po czasie kwestia diakonatu powróciła za sprawą proboszcza z Otmuchowa, który panu Rudolfowi, wtedy już emerytowi, powiedział: „Idź na studia teologiczne do Opola, będziesz pierwszym diakonem”. Zdecydował się. Studia ukończył w 2009 r., ale w kwestii przygotowań do diakonatu znów pojawił się okres ciszy. – Wtedy sam z siebie zrobiłem jeden krok, przedstawiłem się nowemu biskupowi opolskiemu. Przyjął mnie po ojcowsku, ale nie powiedział ani „tak”, ani „nie”. W 2011 r. otrzymałem wezwanie, by zgłosić się na dwuletnią formację – mówi.

To nie obciążenie – to umocnienie

– Już w dzieciństwie ciągnęło mnie bliżej ołtarza. Byłem ministrantem, lektorem. Później przyszedł młodzieńczy czas rozluźnienia więzi z Kościołem. Ożeniłem się, na świat przyszły pierwsze dzieci. Zdecydowałem się na studia teologiczne, szukałem wtedy szerszego spojrzenia na wiarę. Pół roku po obronie dyplomu otrzymałem propozycję pracy w katechezie – opowiada diakon Czesław Cebulla z Dąbrowy, mąż, ojciec czwórki dzieci, przedsiębiorca, katecheta i nauczyciel przedmiotów zawodowych w Zespole Szkół Mechanicznych w Opolu. W parafii zaangażował się m.in. w zespole Caritas, ale propozycji bycia nadzwyczajnym szafarzem Komunii św. nie przyjął.

– Dopiero gdy ks. proboszcz Marcin Bonk zapytał mnie, czy chcę zostać diakonem, pomyślałem, że czas przestać się wymigiwać. Kiedyś kolega przyrównał mnie do Jonasza, który uciekał przed podjęciem odpowiedzialności. W tym porównaniu było wiele prawdy – mówi. – Dobrym czasem były rekolekcje przed święceniami. Dlatego też same święcenia na Górze św. Anny przeżyłem bardzo spokojnie – podkreśla dk. Czesław. Spokojna była również jego żona Adriana, która przyznaje, że najwięcej pytań miała wtedy, gdy dowiedziała się o propozycji, by jej mąż został diakonem. – Kim jest diakon? – to było moje pierwsze pytanie – wspomina Adriana Cebulla.

– Dużo rozmawialiśmy, również ze starszymi dziećmi – dopowiada dk. Czesław. – Dziś jestem diakonem, ale w moim życiu na pierwszym miejscu pozostają obowiązki małżeńskie i rodzina. Kiedy proboszcz zwraca się do mnie z prośbą o podjęcie konkretnego zadania, najpierw pyta, czy nie mam powinności wobec rodziny. Przyjęcie święceń diakonatu to nie tylko obciążenie, jak by to mogło z zewnątrz wyglądać, ale to przede wszystkim umocnienie, to łaska, by móc naśladować Chrystusa sługę – podkreśla.

Diakon – sługa wszystkich

Dekrety, które nowo wyświęceni diakoni otrzymali z rąk biskupa opolskiego, skierowały ich do posługi w rodzinnych parafiach. – Za parafię odpowiada proboszcz i to on decyduje o zadaniach, które jako diakon podejmuję – wyjaśnia dk. Ryszard Kłoś, dopowiadając, że m.in. czyta Ewangelię podczas Mszy św., asystuje celebransowi, kontynuuje pracę w Caritasie, a także z Najświętszym Sakramentem odwiedza chorych. – Trwają wakacje, jest czas urlopów, więc proboszcz prosi mnie o prowadzenie nabożeństw czy też współuczestnictwo w pogrzebach. Pan Bóg daje mi siły, więc jestem do dyspozycji proboszcza – mówi dk. Rudolf Syga. – Bardzo cenię sobie podpowiedzi kleryków pochodzących z naszej otmuchowskiej parafii. Wiem, że jeszcze nie wszystko wykonuję poprawnie, ale dzięki nim się uczę – dopowiada.

Życie liturgiczne w parafii św. Wawrzyńca w Dąbrowie toczy się w trzech kościołach i jednej kaplicy. Kapłan jest tylko jeden. – Dzięki temu, że jestem diakonem, można poszerzyć życie liturgiczne w naszej parafii. Z mocy święceń mogę przewodniczyć nabożeństwom czy błogosławić Najświętszym Sakramentem. Będę służył wsparciem duszpasterskim Parafialnemu Zespołowi Caritas i Liturgicznej Służbie Ołtarza – wyjaśnia dk. Czesław Cebulla.

„Dziadek, dlaczego byłeś farorzem?”

Biskup opolski Andrzej Czaja podczas uroczystości święceń diakonatu, zaapelował do mężczyzn: – Jeżeli ktoś z was ukończył teologię, a proboszcz rozezna, że parafia potrzebuje diakona, to nie chowajcie się, podejmijcie formację. Potrzebujemy rąk do pracy, głów tęgich i serc otwartych. Na co dzień strój diakonów pozostaje świecki, ale do pełnienia funkcji liturgicznych zakładają sutannę z komżą czy albę i stułę albo dalmatykę.

– Po uroczystości święceń na Górze św. Anny, kiedy wnuczek widział mnie w dalmatyce, zapytał: „Dziadek, dlaczego byłeś farorzem?” – uśmiecha się dk. Ryszard Kłoś, dopowiadając, że w parafii podczas uroczystego wprowadzenia proboszcz wyjaśnił parafianom, kim jest diakon i jakie ma zadania. – Wśród osób, które są zaangażowane w parafii, jestem bardzo pozytywnie odbierany – podkreśla dk. Czesław Cebulla, a dk. Rudolf Syga dopowiada: – Ludzie są dla mnie bardzo życzliwi. Otrzymałem wiele gratulacji, życzeń, a także zapewnień o modlitwie.