Rodzinny smak Eucharystii

Jędrzej Rams
; GN 28/2013 Legnica

publikacja 25.07.2013 07:00

Czy proste świadectwa pielgrzymów zachęcą do pieszej wędrówki do Matki Bożej Częstochowskiej?


Pątnicy przyznają, że kilkudniowe zmaganie się z własnymi słabościami kształtowało ich spojrzenie na Kościół jako wielką wspólnotę Jędrzej Rams /GN Pątnicy przyznają, że kilkudniowe zmaganie się z własnymi słabościami kształtowało ich spojrzenie na Kościół jako wielką wspólnotę

Tegoroczna Piesza Pielgrzymka Legnicka wyruszy z Legnicy 29 lipca pod hasłem „Wiarą świat posolić”. Dużo o wierze odkrytej na pielgrzymce mówi Jan Budziaszek, członek legendarnych Skaldów. Swoje nawrócenie ku żywemu Kościołowi i Jezusowi zaczął on od przyjęcia na nocleg pielgrzymów, a następnie wyruszył z nimi w niezrozumiałą wówczas dla niego pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę.


Bardzo często, gdy ktoś opowiada o pieszym pielgrzymowaniu, używa pewnych sformułowań, które teoretycznie dużo mówią o ich stosunku do wiary. Są to
m.in. „wszyscy pielgrzymujemy”, „życie to pielgrzymka”, „wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami”, „tam jest cudownie, pięknie, inaczej…”. 
Może pomocne okażą się poniższe świadectwa kilku „starych” pielgrzymów. To osoby, które mają wieloletnie doświadczenie w pielgrzymowaniu z Legnicy do Częstochowy, a więc można im ufać, skoro po pierwszym przejściu chciało im się wracać na pątniczy szlak. Każdemu zadaliśmy pytanie, czy i jak pielgrzymowanie wpłynęło na ich życie. Pytaliśmy też, z czym im kojarzą się słowa „wiara” i „pielgrzymka”. 


Wiara


Radosław Cyman:
– Na pielgrzymki chodzę od dziewiątego roku życia. Nie wyobrażam sobie mojego życia i miejsca w świecie, gdybym nie miał za sobą kilkunastu pieszych pielgrzymek. Gdy byłem młodszy, bardzo zazdrościłem osobom, które przeżyły jakieś spektakularne nawrócenie do Boga. Ja nigdy nie musiałem czegoś takiego przeżywać, zawsze byłem wychowywany „tak, jak należy”, czyli w wierze w Boga. Dzięki pielgrzymce zrozumiałem, że tak naprawdę takie wychowanie w wierze i blisko Pana Jezusa było ogromną łaską. Do tej świadomości dorastałem jednak przez lata. A uświadomienie sobie tej łaski przyszło w trakcie wspomnianych przeze mnie pielgrzymek. Nie wyobrażam sobie mojej wiary bez tych rekolekcji w drodze. Właśnie na nich można odkryć samego siebie czy zrozumieć wiarę w Boga. Można spotkać Boga, idąc, siedząc w lesie, rozmawiając z bratem, siostrą, modląc się z księdzem. Tam bardziej czuje się wspólnotę, o której dużo się mówi w Kościele. Nawet Mszę świętą odbiera się inaczej i później się do niej tęskni, będąc na Mszy świętej w parafii. Ale tamte Eucharystie w lesie pozwoliły mi odkryć, że tak naprawdę chodzi w tym wszystkim o prostotę modlitwy, pomoc drugiemu czy samą obecności z drugim człowiekiem. To jest chrześcijaństwo.


Wspólnota 


Iwona Harazińska:
– Pielgrzymka była dla mnie momentem odkrycia, czym jest wspólnota. Wcześniej, gdy chodziłam do kościoła w niedzielę, nie miałam pojęcia, czym ona jest, na czym się ona opiera, czym może być. Na pielgrzymce może nie tyle przez słowa, ile przez przykład, można zrozumieć jej sens. Można ją zobaczyć, gdy każdy każdemu pomaga, każdy każdego otacza miłością, zrozumieniem. Gdy ktoś dzieli się z drugim ostatnim kubkiem zimnej wody, gdy jeden niesie drugiemu plecak. Wszyscy: świeccy, księża, młodzi i starzy, pielgrzymi i miejscowi – wszyscy jednoczymy się przy jednym stole – ołtarzu. Najmocniejszym wspomnieniem z pielgrzymki są właśnie te momenty Eucharystii. Każda z nich jest taka sama, a jednak inna niż ta odprawiana w kościele. Dlaczego? Gdy idziemy wszyscy razem, przeżywamy wspólnie radości i bóle, pogodę i niepogodę, zmęczenie i odpoczynek i później stajemy wokół ołtarza, i ta Eucharystia ma wówczas taki rodzinny smak. Wówczas czuje się głęboko sens wspólnoty Kościoła. Łatwiej jest później modlić się w czasie Mszy świętej we własnym kościele parafialnym. 


Intencja


Małgorzata Przerywacz:
– Moja wiara i pielgrzymka kojarzą mi się przede wszystkim z wyproszonymi łaskami. Gdy słyszę: „pielgrzymka”, myślę o bardzo, bardzo, bardzo wielu wysłuchanych prośbach. Jestem młodą babcią. W pewnym momencie ciąży mojej córki okazało się, że najprawdopodobniej urodzi chore dziecko. Poszłam więc na pielgrzymkę w ich intencji. Szłam z taką ogromną wiarą! Modliłam się bardzo gorliwie. I okazało się, że dziecko urodziło się zdrowe, obecnie ma już półtora roku. Nic mu nie dolega. Lekarze cofnęli wcześniejsze diagnozy. Gdy myślę o pielgrzymce, to mam też przed oczami tych wszystkich ludzi klęczących i modlących się w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu. Modlą się na pewno w jakichś intencjach. To, co mnie tak bardzo ujęło, to intencje czytane w czasie modlitwy różańcowej. Nagle się okazało, że osoby z mojej parafii, które też pielgrzymują, modlą się za mnie, za moje problemy, za moje troski. Gdy pierwszy raz poszłam na pielgrzymkę, wzięłam ze sobą kilkuletniego syna. On bardzo źle znosił drogę. Szłam taka zmęczona i zrozpaczona i nagle usłyszałam, że wszyscy modlą się w intencji mojej i mojego syna. Wtedy łzy mi popłynęły, czułam się szczęśliwa, że nie jestem tam sama…


Spowiedź


Anna Deńko:
– Na pielgrzymce żyje się w oderwaniu od spraw dnia codziennego. Te wszystkie troski, które wydają się wielkie i praktycznie nie do przezwyciężenia, zostawiasz w domu. Nie myślisz o nich. Ważna jest dla ciebie droga do Matki, ważni są ludzie obok ciebie. Masz dużo czasu na myślenie, na postawienie zasadniczych pytań: dlaczego tu jestem, dlaczego idę, w co wierzę, jak wierzę…? Odpowiedź na niektóre z nich jest natychmiastowa – to Bóg chce, żebym tu była, żebym może pomogła komuś obok mnie. A może to ja sama potrzebuję pomocy? Dla mnie najważniejszym przeżyciem była spowiedź sprzed trzech lat. Było to coś absolutnie fantastycznego, chyba wręcz niemożliwego do opowiedzenia. To było tak niesamowite odczucie, że obok mnie szedł nie kapłan, lecz Jezus. Naprawdę! Czułam jego obecność, miłość, głębokie miłosierdzie, przebaczenie. Polecam każdemu wyruszenie na pielgrzymkę, aby przeżyć takie spotkanie z Jezusem, który zawsze przebacza. Idziesz na końcu grupy z kapłanem i po prostu się spowiadasz. Spowiedź może trwać kilka minut, ale jeżeli potrzebujesz, to nawet kilka etapów.


Rodzinnie


Leszek Michalewicz: 
– Na pielgrzymki chodziłem z żoną. Było to niesamowite doświadczenie wiary. Trudno porównać je z jakimkolwiek innym. Na pieszej pielgrzymce mieszają się różne doświadczenia – trudu, piękna i wielkości całego Kościoła. To, w jaki sposób człowiek buduje wiarę na pielgrzymim szlaku, jest nieporównywalne z żadnym innym moim doświadczeniem. Gdy poszedłem po raz pierwszy, byłem ogromnie zadziwiony tą wielką rzeszą modlących się ludzi. Było tam bardzo dużo radosnej młodzieży. Na apelach wieczornych tańczyli, śpiewali, a w czasie marszu pięknie się modlili.
Halina Michalewicz:
– Inaczej patrzy się na małżeństwo, gdy się idzie na pielgrzymce. Razem się modlimy, razem idziemy, razem przeżywany trudy. To, że idziemy wspólnie, dawało mi uczucie niezwykłej bliskości między nami i Panem Bogiem. Obserwowaliśmy też inne małżeństwa – jak się o siebie troszczą, jak pomagają sobie. Ale było coś jeszcze wspanialszego – widok rodziców z dziećmi. Myśmy też chodzili z córką, później sami, teraz chodzę tylko ja. Każda taka zmiana przynosiła nowe doświadczenia. Coś się traciło, ale i coś zyskiwało. Teraz, gdy wędruję sama, mam więcej czasu na osobiste przemyślenia, a najpiękniejsze chwile to te w czasie przymusowego milczenia w trakcie marszu.