Pielgrzymka, która zawstydza

ks. Tomasz Opaliński, ks. Włodzimierz Piętka; GN 24/2013 Płock

publikacja 25.06.2013 07:00

- Nogi mnie bolały, ale wszedłem do kościoła. Bóg zabrał ból - powiedział jeden z 23 litewskich pątników, którzy wędrują do Meksyku.

Pielgrzymi z Litwy w trzecim tygodniu wędrówki wchodzą do Janowa ks. Tomasz Opaliński Pielgrzymi z Litwy w trzecim tygodniu wędrówki wchodzą do Janowa

Przez teren diecezji płockiej: od Janowa, przez Janówiec Kościelny, Wieczfnię Kościelną, Mławę, Szreńsk, Bieżuń, Sierpc i Dobrzyń nad Wisłą, przeszła piesza pielgrzymka z Góry Krzyży na Litwie do sanktuarium maryjnego w meksykańskim Guadalupe. Odległość nieprawdopodobna – 4900 kilometrów, 160 dni drogi od 19 maja do 31 października.

Pięć dni wędrowania przez diecezję płocką wypełniło już trzeci tydzień ich pielgrzymki. Na teren naszej diecezji pątnicy weszli 4 czerwca, zatrzymując się najpierw w parafii św. Rocha w Janowie. Od granic parafii towarzyszyli im jej mieszkańcy, pomagając nieść 60-kilogramowy pielgrzymi krzyż, który dwa lata temu wędrował z pielgrzymami z Litwy do Medjugorje, flagi (między innymi litewską i polską) oraz dwie duże figury: Jezusa i Matki Bożej. W Janowie pielgrzymi zatrzymali się najpierw w kościele na chwilę modlitwy, a potem na obiad, przygotowany dla nich przez parafian w Gminnym Ośrodku Kultury. Skąd pomysł takiej pielgrzymki? – Chcemy uczcić Rok Wiary, 600-lecie chrztu Żmudzi i 20. rocznicę przybycia na Litwę bł. Jana Pawła II – mówi jedna z dwóch osób mówiących w tej grupie po polsku. Przy posiłku języki mieszają się. Słychać: litewski, polski, rosyjski, angielski… Ale najważniejszy jest jednak jeden, którym mówią wszyscy: język wiary i wzajemnej miłości. – A gdzie ten brat z brodą, który z nami szedł? Czemu nie ma go przy stole? – zauważa któryś z parafian. – To brat Eliasz, on idzie o chlebie i wodzie… – To mamy dla niego chleb, upieczony w domu, tu w Janowie… Jeszcze chwila modlitwy w kościele, wspólne pamiątkowe zdjęcie i dalej w drogę, choć zanosi się na burzę.

Młodzi janowiacy biorą z proboszczem krzyż, starsi – figury, żeby choć przez jakiś etap mieć udział w tej pielgrzymce. Ruszają w kierunku Janówca Kościelnego. Tam będzie nocleg. – Ludzie na nich patrzyli i ze wzruszenia płakali. Już dawno nie wiedzieliśmy tak niezwykłych pielgrzymów. Obok eremity, Eliasza jest też 77-letnia kobieta z niesionym na piersiach dużym obrazem, małżeństwo i inni. Łącznie 23 osoby – opowiadał ks. Jacek Lubiński, proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela w Janówcu Kościelnym. – Na początku myślałem, że w tak długą drogę będą szły osoby kondycyjnie przygotowane, a tymczasem zobaczyłem zwykłych ludzi, starszych i młodszych, raczej niezamożnych, którzy szli, bo wierzą. Uderzyła mnie ich wielka radość i spokój, choć zmęczenie drogą było ogromne, przyszli do nas przemoczeni, bo bardzo padał deszcz. Nikt z nich nie narzekał. Spotkaliśmy niezwykle dobrych ludzi, żywych świadków wiary. Parafianie gościli ich w swoich domach przez noc, ale gdy odchodzili, to ze wzruszenia płakali – dodaje ks. Lubiński. Po drodze Litwini rozdawali ulotki wyjaśniające cel i intencje ich pielgrzymki. „Chcemy nauczyć się dziękować i cierpieć…Chcemy przepraszać za grzech odstępstwa od wiary, znieważanie Najświętszego Sakramentu i Matki Najświętszej. Przepraszamy za zabijanie dzieci nienarodzonych, za rozbite małżeństwa i za chłód serca…” – oto niektóre z intencji pielgrzymów.

Pielgrzymi są dobrze zorganizowani. Najpierw prosili biskupa o możliwość przejścia przez teren diecezji płockiej. Potem proboszczowie poszczególnych parafii otrzymali list: „Prosimy o kawałek podłogi, trochę ciepłej wody, chleb i o Mszę świętą”. Po noclegu w Janówcu Kościelnym parafianie, którzy gościli pielgrzymów, przygotowali dla nich śniadanie. Wtedy oni powiedzieli: – Ale najpierw Msza św., bo przecież jest post eucharystyczny. Za pielgrzymami jechał autokar. Przed nimi długa droga: przez Polskę Czechy, Niemcy, Szwajcarię, Francję, Hiszpanię do Portugalii. Gdy dojdą do wybrzeża Atlantyku, autokarem przejadą do Pragi czeskiej, skąd samolotem polecą do Meksyku. Dlaczego z Pragi – bo stamtąd połączenia z Meksykiem są najtańsze. A gdy już będą na miejscu, znowu rozpoczną pieszą wędrówkę aż do Guadalupe.