Brawo lekarze!

Joanna Bątkiewicz-Brożek

Długo czekałam na te słowa: „My lekarze domagamy się całkowitego zakazu stosowania metody „in vitro”! (…), bo ona „nie leczy niepłodności i jest niezgodna ze sztuką lekarską”.

Brawo lekarze!

Nareszcie! Odetchnęłam z ulgą, czytając List otwarty śląskich lekarzy. Nareszcie to ze środowiska medycznego wyszedł głos sprzeciwu wobec in vitro. Owszem, do tej pory wielu lekarzy mówiło głośno o niegodziwości tego procederu. Dr Tadeusz Wasilewski, ginekolog, który przed 20 lat wykonywał in vitro w pionierskiej w tym względzie w Polsce klinice w Białymstoku, teraz ostrzega: to nieetyczny, niegodny zabieg. Lekarz ten, od kiedy założył pierwszą w Polsce klinikę naprotechnologii, pomógł setkom niepłodnych par. Jego ośrodek, także w Białymstoku, osiąga wyniki znacznie lepsze od niejednej światowej kliniki in vitro. Bez ofiar w ludziach, bez deptania godności dzieci i ich rodziców. Tajemnicą Poliszynela bowiem jest, że pacjenci zgłaszający się do klinik in vitro czują się upokorzeni. Decydują się na proceder in vitro, a jednocześnie przyznają, że to ostatnia rzecz, jaką chcieliby i życzyliby komukolwiek przejść – wiem, bo rozmawiałam z niejedną parą. Ich motywacja, to kwestia skomplikowana i nie chcę tu nikogo oceniać i potępiać. Potępienia godny jest czyn! I tylko czyn.

I o tym napisali śląscy lekarze. Cieszę się, że obok podnoszonych od lat przez Kościół kwestii wokół in vitro, jak oddzielenie prokreacji od aktu seksualnego, aktu małżeńskiego, co „zawsze niesie ze sobą złe społeczne konsekwencje oraz jest szczególnie niekorzystne dla dzieci przychodzących na świat wskutek działania osób trzecich” (tu niezwykle cenna uwaga lekarzy i argument rzadko pojawiający się w debacie o in vitro: oddzielenie aktu seksualnego od małżeńskiego „pociąga za sobą redefinicję ojcostwa, macierzyństwa, wierności małżeńskiej, wprowadzając zamęt w relacjach rodzinnych i niszcząc tym samym fundamenty życia społecznego”!!!), obok przypomnienia iż „procedura „in vitro” jest nieodłącznie związana z niszczeniem życia człowieka w fazie prenatalnego rozwoju” padają te ważne zdania:

Jako lekarze stwierdzamy z mocą, iż metoda „In vitro” nie leczy niepłodności, a umożliwia jedynie „wyprodukowanie” dziecka; co więcej może stanowić ryzyko dla życia i zdrowia matki oraz dziecka. Natomiast powołaniem i obowiązkiem lekarskim jest ratowanie życia i zdrowia. W tym miejscu podkreślamy, że procedura „In vitro” nie ratuje życia ani zdrowia ale je niszczy, co jest całkowicie sprzeczne z etyką lekarską.

Dziękuję więc śląskim lekarzom za odwagę! Dziękuję, że tacy ginekolodzy jak dr Wasilewski, czy dr Maciej Barczentewicz, który prowadzi także znakomitą klinikę leczenia niepłodności w Lublinie, nie zostali sami na placu boju. Że wreszcie jest grupa, duża grupa!, ludzi z tytułem doktora medycyny, którzy mówią głośno i razem: in vitro przeczy etyce lekarskiej!

Spędziłam kilka dni w klinice in vitro w Szczecinie. Rozmawiałam z lekarzami wykonującymi ten proceder. Nie znalazłam w nich ani wyrachowania, ani – jak czasem czytam z żalem – „esesmańskich odruchów”. Przeciwnie, odniosłam wrażenie, że chcą pomóc pacjentom. Kłopot w tym, że nie rozumieją iż wchodzą w nie swoje kompetencje, że także medycyna ma granice. Co gorsza, wydaje im się, że całe środowisko lekarskie popiera in vitro, z drobnymi wyjątkami, które wrzucają do „worka nawiedzonych doktorów”. W przekonaniu invitrowców jedyny sprzeciw wobec tej metody płynie z Kościoła. Słyszą, szanują (wbrew pozorom tak jest, choć może nie u wszystkich), ale robią swoje. Jeśli teraz lekarze, którzy są przeciwni metodzie in vitro – a jest ich naprawdę sporo – wyjdą z cienia, to może wreszcie zacznie się debata nie tylko etyczna, ale przede wszystkim na medyczne argumenty. Debata, w której polegnie strona in vitro, bo proceder ten wypacza medycynę i przeczy jej podstawom.