Moja czterdziesta piąta komunia

ks. Tomasz Horak

Religijnej oziębłości części rodzin nie przemienimy odkładając pierwszą komunię na później. Z doświadczeń wydaje mi się, że raczej ją utrwalimy.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Tyle już lat towarzyszę dzieciom idącym na spotkanie z Jezusem w Komunii świętej. Jako wikary, jako proboszcz, jako katecheta, jako przyjaciel rodziny – bo i tak bywa. A jutro (26 maja) moje parafialne dzieci będą przeżywały tę ważną chwilę. Wciąż aktualny jest temat wieku pierwszej Komunii świętej. Choć decyzja wydają się podjęte – refleksja wciąż jest potrzebna. Był kiedyś taki mały Giuseppe, który nagabywał swojego proboszcza, by ten go do komunii dopuścił wcześniej. Gdy Giuseppe Sarto został papieżem, przybierając imię Piusa X, wydał dekret „Quam singulari” opatrzony datą 7 sierpnia 1910 roku. Wiek pierwszej komunii świętej Giuseppe-Pius ustanowił wbrew ówczesnemu obyczajowi na czas, gdy dziecko zaczyna rozumować, wskazując na 7. rok życia. Powoli i z oporami papieska decyzja przebijała się w życiu Kościoła. Moja mama w dniu jej ogłoszenia miała 10 lat – i następne 4 musiały minąć, zanim poprowadzono ją do komunii. Ja miałem lat prawie 11 – a był to rok 1955. To znaczy 45 lat po ogłoszeniu papieskiego dekretu jeszcze nie wszędzie wszedł on w życie. Jak to rozumieć? Dlaczego i skąd ten opór? A może tylko niezrozumienie? A może jest ktoś, komu zależy, by odciągnąć dzieci od Jezusa?

Niespełna dwa lata temu nie byle kto, bo sam prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, kard. Antonio Cañizares Llovera przypomniał ów dekret papieża św. Piusa X. W rzeczy samej ta papieska decyzja nigdy nie została zmieniona przez Stolicę Apostolską. Kardynał zauważa, że „dziś dziecko zdolność tę osiąga jeszcze wcześniej”. Mam kontakt z dziećmi już piąte dziesięciolecie. Wiem, jak prawdziwa jest opinia kardynała. Ostatnie kilkanaście lat przyspieszyło i pogłębiło to dziecięce dojrzewanie. „Pomimo wcześniejszego dojrzewania dzieci do posługiwania się rozumem, dziś coraz częściej opóźnia się zamiast przyśpieszyć chwilę pierwszej Komunii” – zauważa szef watykańskiej kongregacji. W jego przekonaniu tendencji tej należy się przeciwstawić. Słowa te napisał odpowiedzialny za dyscyplinę sakramentów prefekt watykańskiej kongregacji.

Dodaje do tego taką motywację: „Najmłodsi padają ofiarą kryzysu rodziny. Nierzadko są przedmiotem manipulacji. Żyją w środowisku, które nie pomaga im żyć zgodnie z Bożym zamysłem. W takiej sytuacji nie można opóźniać, lecz przeciwnie – należy przyśpieszać pierwszą komunię”. Oczywiście, i sam kardynał, i każdy duszpasterz zdaje sobie sprawę z potrzeby stosownego przygotowania dzieci. Tyle, że w dobie pedagogicznego perfekcjonizmu chcielibyśmy dzieci przygotować doskonale. Chyba jednak źle definiujemy ową doskonałość przygotowania. I jakbyśmy zapomnieli słów psalmu: „Jeżeli domu sam Pan nie zbuduje, daremnie nad nim rzemieślnik pracuje” (Ps 127). Religijnej oziębłości części rodzin nie przemienimy odkładając pierwszą komunię na później. Z doświadczeń wydaje mi się, że raczej ją utrwalimy. A reforma wieku szkolnego w polskim systemie oświaty? Mój Boże! Przecież to jest opatrznościowa okazja zbliżenia się po przeszło stu latach do pierwszokomunijnego wieku określonego przez papieski dokument. I tak będziemy jeszcze o rok spóźnieni. A dekret papieża Piusa to nie samo zarządzenie – to niewielki, ale treściwy traktat teologiczno-pastoralny. Nie stracił nic na swej aktualności. Polecam jego lekturę.