Droga do seminarium

ks. Zbigniew Wielgosz; GN 20/2013 Tarnów

publikacja 23.05.2013 06:00

Młodzi ludzie, którzy rok temu zdawali maturę, właśnie kończą rok wszechstronnej formacji, czekając na następców.

WSD w Tarnowie - kwitną kasztany na seminaryjnym dziedzińcu zdjęcia ks. Zbigniew Wielgosz WSD w Tarnowie - kwitną kasztany na seminaryjnym dziedzińcu

Wyższe Seminarium Duchowne przy ul. Piłsudskiego 6. Kwitnie wielki kasztan w kamiennym zakolu przed Domem Alumna. Przypomina się czas matur, które właśnie trwają w mieszczącym się obok I LO. Krzysiek Pach i Krzysiek Fejkiel zdawali maturę rok temu. Już wtedy myśleli o przyjściu do seminarium. Wybrali tarnowskie, bo rodzime, swojskie. – Informacji o nim szukałem w internecie, ale najlepszym źródłem byli księża Paweł Król i Leszek Wąchała. To oni pomogli wybrać, bo ich obserwowałem, patrzyłem, jak pracują z młodymi, jak się modlą. Mają różne charaktery i to też pomogło się zdecydować, bo okazuje się, że Pan Bóg nie chce jednakowych – mówi Krzysiek Pach. Jego rówieśnik, też Krzysztof, przeżywał rok temu trudną sytuację. – Zmarła moja mama, ale jakoś odkryłem wtedy Chrystusa i to że On działa w moim życiu. Pewnie stało się to też za sprawą ks. Łukasza Matyki, który w tamte dni pocieszał dobrym słowem, współczuciem, radą. Myślę, że to też pomogło wybrać drogę do seminarium. „Za” były słowa: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii”, przeciw moje niedoskonałości, jednak „za” okazało się silniejsze od „przeciw” – opowiada Krzysiek Fejkiel.

Kapłańskie wzory

Przykład księży podziałał na Bartka Stukusa, który maturę zdawał dwa lata temu i ma już za sobą rok psychologii na UJ. – Byłem ceremoniarzem, opiekowałem się liturgiczną służbą ołtarza w mojej parafii. Widziałem dobrą współpracę wikarych z proboszczem. Widziałem jak wikarzy, a szczególnie ks. Henryk Brdej i ks. Piotr Cebula, pracują z ministrantami, lektorami, młodymi. Zauważyłem, że choć nie mogą założyć rodziny, to są przez ludzi kochani i dla wielu ważni, ale jakoś nie myślałem, żeby pójść w ich ślady – przyznaje Bartek. Na UJ zetknął się z nauką inną niż w szkole i z innym życiem. Studenckim. Nie spodobała mu się jednak psychologia, zwłaszcza ta, która widziała w człowieku maszynę łatwą do naprawienia. Raził go zbytni luz rówieśników w podejściu do tradycyjnych wartości jak honor, przyjaźń, wiara. – Jakby nic w życiu nie było na tyle ważne i wiążące, żeby tego nie zlekceważyć czy złamać – dodaje. W czasie wakacji po I roku psychologii zdecydował. Jest w seminarium.

Zastanów się nad życiem!

Tomek Kołodziejski myśl o seminarium wkładał między bajki, uważając to za coś nierealnego. Chętnie angażował się w działalność parafialnego i diecezjalnego KSM. Znał wielu księży. Maturę zdał 4 lata temu. Zaczął studiować zaocznie prawo, więc mógł dalej działać w parafii. – Wydawało się, że jest super. Studiowałem już 2 lata w Krakowie. Miałem dziewczynę. Jednak ciągnęło mnie w stronę pracy z ludźmi w Kościele, przybliżania ich do Boga. Ciągle odczuwałem jakiś brak. Miałem na przykład mało czasu na modlitwę, choć starałem się być cztery razy w tygodniu na Mszy św. Znajomemu księdzu powiedziałem w końcu, że chyba zakończę studia, a on rzucił: „zastanów się nad swoim życiem”. Więc się zastanowiłem i przyszedłem do seminarium – opowiada. Ale nie od razu. Najpierw, po rzuceniu prawa, zdecydował się przyjść na administrację w Tarnowie. – Stanąłem przed bramą PWSZ i minąłem ją, aż doszedłem do seminarium. Ksiądz rektor przyjął mnie, choć byłem w krótkich spodenkach i podkoszulku – dodaje. Został wpisany na listę kleryków, ale na rozpoczęciu roku się nie pojawił. – Jakoś nie mogłem się zdecydować. Jednak podczas Mszy św. w kaplicy w Wał-Rudzie, po Drodze Krzyżowej śladami bł. Karoliny, patrzyłem na krzyż i usłyszałem słowa: „Co tu robisz? Nie jesteś już tu potrzebny” – mówi. Postanowił wrócić do seminarium, musiał jednak poczekać cały rok, żeby ostatecznie podjąć decyzję.

Spod chóru

Chłopakiem „spod chóru” był Sławek Zaranek. Matura 4 lata temu, studia z filologii angielskiej na PWSZ w Tarnowie. Zagubiony, z niskim poczuciem własnej wartości, z problemami w domu. – Nie byłem areligijny, chodziłem regularnie do kościoła, ale to wszystko było jakieś... bez relacji. Studia były czasem zmian – opowiada. Pierwszą spowodowała piesza pielgrzymka, na której poznał radosnych, otwartych rówieśników. Do drugiej przyczynił się konfesjonał. – Spotkałem w nim księdza, przez którego – jestem przekonany – przemówił do mnie Bóg – wyznaje. Do spowiedzi chodził nawet co tydzień. Ksiądz stał się jego kierownikiem duchowym. Dzięki niemu przeżył spowiedź generalną, która odmieniła jego życie, choć bez wielkiego uniesienia. Zaczął się więcej modlić, regularnie czytać Pismo Święte, lepiej przeżywać obecność w kościele. Zauważył, że zaczęły się poprawiać jego relacje w domu, stawał się coraz szczęśliwszym człowiekiem, bardziej wolnym, pewnym siebie, czującym swoją wartość, radosnym i otwartym. Potem były rekolekcje, pielgrzymki, duszpasterstwo, grupa apostolska. Wtedy też zrodziła się myśl o kapłaństwie i pytanie, czy Pan Bóg nie chce ode niego czegoś więcej. Nie było łatwo podjąć decyzję. – Poznałem dziewczynę, rewelacyjną, cudowną, bardzo rozkochaną w Bogu. Mój kierownik, chcąc pomóc mi rozeznać, co mam robić, polecił odprawić nowennę z prośbą o rozeznanie. Pewnej nocy, leżąc na dachu i patrząc na gwiazdy, modliłem się i pojawiły się słowa z piosenki Wspólnoty Miłości Ukrzyżowanej: „co ważniejsze jest, dać wiele czy dać wszystko”. Chcę dać wszystko – dodaje.

Odczarowywanie

Za sobą mają już 8 miesięcy w tarnowskim seminarium. Mieli jego wyobrażenie dzięki opowieściom księży, kleryków, a nawet byłych kleryków. Czasem coś od siebie dodawali „świeccy” rówieśnicy. – Nie było to zawsze pozytywne. A to, że mury, że zamknięcie, zatrzymany czas, że to taki straszny dom – opowiada Krzysiek Pach. – Ja miałem wizję kleryków jako ludzi zrośniętych tylko z kaplicą i książką. Tacy bez życia – dodaje Bartek Stukus. – Jak zobaczyłem ogrom seminaryjnego gmachu, to się przeraziłem, bo nie cierpię sprzątać – śmieje się Tomek Kołodziejski. Tylko Sławek Zaranek nie miał żadnych wizji i skojarzeń. Wszyscy musieli odczarowywać i budynek, i ludzi. – Starsi koledzy nie okazali się strasznymi kolegami, wręcz przeciwnie, poważnie nas traktują, pomogą w nauce – przyznają zgodnie pierwszoroczniacy. Zachwyca ich uroczysta, doskonale przygotowana liturgia Mszy św. i nabożeństw. Mają też pod dostatkiem ciszy, w której – jak przyznają – odkrywa się swoje wady, ale nie po to, by się nimi dołować, lecz nad nimi pracować. Podkreślają, że wielką pomocą są księża, ojcowie duchowni, kompetentni, przygotowani do pracy z młodymi kandydatami do kapłaństwa. Seminarium, te pierwsze w nim miesiące, to czas „przycierania rogów, kantów”. Taki regulamin… wszystko uporządkowane, zaplanowane. Pobudka wczesnym rankiem i gaszenie świateł, kiedy w domu jeszcze siedziało się przed komputerem. – Ale ja dzięki temu porządkowi poczułem się zdrowszy fizycznie, poprawiła się moja kondycja – mówi Bartek Stukus. Na nudę nie mają czasu. Jak nie zajęcia, to modlitwa w kaplicy. Jak nie modlitwa, to nauka własna. Jak nie nauka własna to prace porządkowe, sprzątanie łazienek w pokojach gościnnych, praca w ogrodzie… Do tego śpiew w chórze lub w kleryckim zespole Bethesda.

Bóg daje wszystko

Ksiądz rektor dr Jacek Nowak często powtarza chłopakom, którzy chcą przyjść do seminarium, ale i klerykom, że Bóg niczego nie zabiera, ale daje wszystko. – Jasne, że z czegoś trzeba zrezygnować. Na przykład z brazylijskiego jujitsu, które trenowałem, ale jest za to siłownia – mówi Krzysiek Pach. – Bardzo lubiłem pływać, mogę to robić także teraz – dodaje Sławek Zaranek. – Nie zerwałem kontaktów z moimi rówieśnikami, nie zamknąłem się w bezpiecznej ciszy. Chcę znać ich problemy, żeby móc potem pomagać – podkreśla Bartek Stukus. Rezygnacja idzie w parze z odkrywaniem nowych możliwości. Na przykład śpiewania i czytania. Bartek lubił czytać, więc może to robić w bogato zaopatrzonej bibliotece literatury pięknej. Należy też do kółka teatralnego. Krzysiek Pach powrócił do „połykania” książek, co zdarzało mu się często w gimnazjum. Polubił też śpiewanie w chórze. Tomek Kołodziejski przypomniał sobie, że kiedyś był fotografem parafialnym, a teraz może zostanie seminaryjnym. On i Krzysiek Fejkiel zostali członkami zespołu Bethesda. – W czasie sesji szykuje się tournée, więc będzie ciekawie – śmieją się. Pierwszoroczniacy mogą też zapisać się do którejś z grup modlitewnych. – Ja włączyłem się w Odnowę w Duchu Świętym – mówi Sławek Zaranek. Wszyscy zaś mają możliwość odwiedzania chorych i niepełnosprawnych w trzech domach opieki społecznej w Tarnowie. – Wręcz brakuje czasu – dodają zgodnie.

O warunkach przyjęcia do WSD w Tarnowie na stronie www.wsd.diecezja.tarnow.pl.