Nadzieja na świeże powietrze

GN 20/2013 Opole

publikacja 22.05.2013 06:10

Jestem przekonany, że papież Franciszek będzie kontynuował drogę „pasterza powszechnego” postulowaną i realizowaną przez Jana Pawła II, którą po nim szedł także papież Benedykt XVI - mówi kard. Walter Kasper, emerytowany przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan. Rozmawia Andrzej Kerner.

Kard. Walter Kasper w Kamieniu Śl. Andrzej Kerner Kard. Walter Kasper w Kamieniu Śl.

Andrzej Kerner: Papież Franciszek podczas pierwszej niedzielnej modlitwy „Anioł Pański” zacytował książkę księdza kardynała o Bożym Miłosierdziu. Jak Ksiądz Kardynał poczuł się w tym momencie jako pierwszy zacytowany teolog i hierarcha współczesny?

Kard. Walter Kasper: Byłem całkowicie zaskoczony, ale wcale nie ukrywam, że bardzo się z tego ucieszyłem. Na kilka dni przed konklawe ukazało się hiszpańskie tłumaczenie mojej książki, a ponieważ przed konklawe i w czasie jego trwania mieszkałem naprzeciw kard. Bergoglia, pewnego dnia mu ją podarowałem. Wynika z tego, że papież czytał ją w czasie konklawe.

Niektórzy ekumeniści uważają, że nowy sposób realizowania posługi papieża jako „pasterza powszechnego” – o czym mówił Jan Paweł II w encyklice „Ut unum sint” – staje się widoczny w postawie ojca świętego Franciszka. Czy Ksiądz Kardynał podziela ten punkt widzenia i te nadzieje?

Jestem przekonany, że papież Franciszek będzie kontynuował drogę „pasterza powszechnego” postulowaną i realizowaną przez Jana Pawła II, którą po nim szedł także papież Benedykt XVI. Aczkolwiek jest to bardzo długa droga i pytanie o to, jak powinna wyglądać posługa biskupa Rzymu, będzie nam towarzyszyło jeszcze przez długi czas.

Papież Franciszek od początku konsekwentnie określa się właśnie jako biskup Rzymu, nie jako papież. Zdaniem niektórych środowisk katolickich to podkopuje prymat papieski. Czy takie obawy są słuszne?

Określanie siebie przez papieża Franciszka jako biskupa Rzymu ma – ekumenicznie rzecz ujmując – ogromne znaczenie. Jest to bardzo ważne dla prawosławia, ale także dla świata luterańskiego ponieważ chodzi tutaj o tytuł, który również oni przyjmują. W żadnej mierze nie osłabia to prymatu papieskiego. Wręcz przeciwnie – rzuca nowe światło na tę posługę. Poczucie, że papież jest przede wszystkim biskupem Rzymu, jest fundamentem dla tej posługi jako takiej. Dlatego w pierwszym przemówieniu papież Franciszek cytował św. Ignacego Antiocheńskiego, że Kościół Rzymu „przewodzi w miłości”. Przypomnę, że kiedyś Jan Paweł II zapytany o to, który z tytułów przynależących papieżowi najbardziej mu odpowiada, również odpowiedział: „biskup Rzymu”.

Czy w czasie kongregacji przed konklawe były podnoszone kwestie ekumeniczne?

Nie mogę na to pytanie odpowiedzieć w szczegółach, ale mogę powiedzieć dość ogólnie, że ekumenia w czasie kongregacji była dla kardynałów czymś oczywistym. Nie było żadnego głosu, który by podważał ekumeniczne dążenia. Nie były omawiane problemy szczegółowe ani też nie podnoszono głosów przeciwnych ekumenizmowi.

Jak Ksiądz Kardynał ocenia stan dialogu z Bractwem św. Piusa X (lefebrystami). Czy to już „koniec gry”?

Trudno powiedzieć. Bractwo dostało do akceptacji dokument, tzw. preambułę doktrynalną, zawierający takie stwierdzenia, które każdy biskup katolicki musi przyjąć jako oczywiste. Do tej pory nie mamy odpowiedzi. Benedykt XVI przekazał sprawę swojemu następcy i prawdopodobnie bractwo zostanie zapytane, czy jej udzieli. Sprawa jednak nie może trwać wiecznie. Chodzi o rzecz oczywistą – akceptację Soboru Watykańskiego II. I tu bractwo musi się wypowiedzieć jasno i wyraźnie.

Mówi się o tym, że ekumeniczny entuzjazm wystygł w ostatnich latach…

Byłbym nieszczery, gdybym temu zaprzeczył. Jesteśmy obecnie w fazie ekumenicznego „jąkania się”. Dokument „Dominus Iesus” spowodował niezaleczone dotąd rany. Do dziś przechodzą mnie ciarki na myśl o atmosferze spotkania katolicko-prawosławnego w Baltimore (2000 r.). Pięć lat musieliśmy pracować nad ponownym nawiązaniem więzów. Stanowiska Kościołów zachodnich rozchodzą się coraz szybciej w kwestiach etycznych, takich jak: aborcja, eutanazja, bioetyka. Ale pewne rozczarowanie oznacza jednocześnie koniec iluzji, że przeszkody uda się usunąć z dnia na dzień.

Jak Ksiądz Kardynał widzi rolę ekumenizmu w kraju takim jak Polska, gdzie katolicy stanowią ogromną większość wierzących?

Jestem w tej sprawie dokładnie tego samego zdania, co abp Alfons Nossol: Polska może być krajem, który będzie pomostem między chrześcijańskim Wschodem i Zachodem. Polska jest w dużym stopniu krajem katolickim, ale jako kraj słowiański może być doskonałym łącznikiem ze słowiańskim prawosławiem. Oczywiście tu trzeba uwzględnić także proces pojednania między narodami – zwłaszcza między Polakami a Rosjanami. Bogu dzięki, to powoli staje się rzeczywistością. Jeżeli Polska będzie szła tą drogą, może spełnić wielkie ekumeniczne zadanie.

Co jest dla Księdza Kardynała obecnie największym znakiem nadziei w Kościele katolickim?

Wybór papieża Franciszka. Po raz pierwszy papieżem został wybrany człowiek spoza Europy, reprezentujący półkulę południową. To pierwszy znak nadziei, świadectwo powszechności Kościoła. Musimy sobie uświadomić, że trzy czwarte katolików mieszka właśnie na południu naszego globu. Z tym faktem możemy wiązać nadzieje i oczekiwać w Kościele pewnej odnowy, świeżego powietrza i świeżej krwi. Po trzecie – następuje ważna zmiana akcentów. Papież Franciszek wyprowadza nas z typowych dla zachodnioeuropejskiego chrześcijaństwa paradygmatów, jak np. sekularyzacja społeczeństw, poprzez mocne podkreślanie, że chce Kościoła ubogich i solidarności z ubogimi.

Dziękuję ks. prof. Zygfrydowi Glaeserowi za tłumaczenie rozmów.