Męczennik mafii

Beata Zajączkowska

GN 21/2013 |

publikacja 23.05.2013 00:15

Czekałem na was – powiedział ks. Giuseppe (Pino) Puglisi, kiedy zbliżali się do niego mordercy. Zginął od jednego strzału w kark, dokładnie w swoje 56. urodziny. To pierwszy ksiądz zabity przez sycylijską mafię, który został ogłoszony błogosławionym.

Ks. Giuseppe Puglisi podczas odprawiania Mszy św. na schodach kościoła św. Kajetana w Brancaccio – dzielnicy Palermo opanowanej przez sycylijską mafię east news/Splash News Ks. Giuseppe Puglisi podczas odprawiania Mszy św. na schodach kościoła św. Kajetana w Brancaccio – dzielnicy Palermo opanowanej przez sycylijską mafię

To dzięki niemu nie stałem się mafiosem – mówi Giuseppe Carini. Większość jego kolegów z podwórka została zabitych lub siedzi w więzieniu. On sam żyje dzięki policyjnej ochronie, ponieważ zeznawał w procesie ks. Puglisiego. Mafia takich rzeczy nie wybacza i wciąż go szuka. W ciągu ostatnich lat dziesięć razy zmieniał miejsce zamieszkania i kilka razy tożsamość. Do prowadzonego przez ks. Pino Centrum „Ojcze nasz” trafił z nudów. – Zostałem, bo ksiądz był pierwszym człowiekiem w moim życiu, który naprawdę mną się zainteresował i niczego za to nie chciał. Zabili go, ponieważ uczył nas lepiej żyć i chodzić z podniesioną głową. Tego żądająca poddaństwa mafia nie mogła mu wybaczyć.

Dzieci mafii

– Najpierw grał z nami w piłkę, a potem całymi godzinami wysłuchiwał tego, co mamy do powiedzenia. Nas, chłopaków z okrytej czarną sławą dzielnicy Palermo, przed którymi wszyscy w mieście uciekali, pytał, jakie mamy marzenia – mówi Vincenzo Caruso. – A myśmy wówczas chcieli zostać jedynie, jak to się mawia w mafijnym slangu, „ludźmi honoru” i piąć się w górę w strukturze cosa nostry. Pokazując ideały Ewangelii i Chrystusa, powoli wydzierał nas z macek sycylijskiej mafii. Zamiast na szkolenia w strzelaniu i rozbojach, zaczęliśmy chodzić do niego. W Brancaccio w ciągu ostatnich lat niewiele się zmieniło. Wciąż jest najbardziej niebezpieczną dzielnicą Palermo. W jej sercu leży parafia św. Kajetana. W 1990 r. swą pracę rozpoczął tam ks. Pino, trzy lata później został zabity na schodach swojego kościoła. Nie lubił, gdy się na niego mówiło „antymafijny ksiądz”. – Ja nie walczę z mafią. Ja tylko głoszę Ewangelię i w ten sposób zmieniam świat, nawet jeśli mi za to przyjdzie drogo zapłacić. Dając ludziom Chrystusa, przywracam im nadzieję – powtarzał do znudzenia.

Dostępne jest 20% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.