Rozrabiaki z Limy

Szymon Babuchowski

GN 20/2013 |

publikacja 16.05.2013 00:15

Przychodzą tu z nawykami wyniesionymi ze swoich środowisk. Wydaje im się, że rządzi ten, kto jest silniejszy. Ale mniej więcej po pół roku to się zmienia. Sami chcą modlitwy, często stają się lepszymi misjonarzami od nas.

Lima widziana  z samolotu  od strony  Oceanu Spokojnego Roman Koszowski Lima widziana z samolotu od strony Oceanu Spokojnego

Droga z lotniska do Limy wymaga od kierowcy niemałych umiejętności. Trzeba zapomnieć o przepisach ruchu drogowego. Mało kto przejmuje się kwestią pierwszeństwa przejazdu, samochody zmieniają pasy bez uprzedzenia, zajeżdżając sobie drogę, a najważniejszym elementem wyposażenia auta staje się... klakson. Wiezie nas Luis Garcia – wychowanek Otwartego Domu Księdza Bosko, nazywanego też „domem dla chłopców ulicy”. Ksiądz Ryszard Łach, salezjanin, prowadzący obecnie ten ośrodek, nie lubi tego określenia. Woli mówić o chłopcach „społecznie zagrożonych”. Niepełne rodziny, alkoholizm, narkotyki, kradzieże, przemoc seksualna – to tylko niektóre sytuacje, z którymi stykają się jego podopieczni.

Dwa bieguny miasta

Lima, z której kiedyś zarządzano całą Ameryką Południową, to dziś miasto kontrastów. Z jednej strony zadbane, niemal europejskie centrum, z piękną katedrą zbudowaną na zlecenie Francisca Pizarra, z drugiej – Pueblos Jóvenes (dosłownie: młode wioski), czyli położone na wzgórzach dzielnice nędzy, otaczające miasto pierścieniem. Na tym drugim biegunie królują domy z blachy falistej i ledwie rozpoczęte murowane budy. A pomiędzy dwiema skrajnościami stolicy – przegląd różności, piętrzących się bez ładu i składu. Imponujące, nowoczesne budynki stoją tuż obok totalnych ruin. Znajdziemy w Limie dzielnice, gdzie normą jest ogromna willa z basenem i takie, w których można czuć się bezpiecznie tylko wtedy, gdy taksówka jest zaryglowana od środka. Właśnie przejeżdżamy przez jedną z nich. – To dzielnica złodziei samochodów – pokazuje ks. Ryszard Łach. – Dziesiątki warsztatów, które w ciągu pół godziny rozbiorą twoje auto na części. Tutejsza bieda to niekoniecznie brak środków do życia. Ci chłopcy w ciągu jednego dnia są w stanie zarobić na kradzieżach równowartość nawet 200 euro. Najgorsza jest bieda moralna, niezdolność do wydostania się ze złego środowiska. Wiele osób chciałoby się uczyć, uczciwie zarabiać, gdyby dostało taką możliwość. Ale nie umieją wyrwać się z tego kręgu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.