O wolność i demokrację

Joanna M. Kociszewska

Kto ma prawo działać publicznie? Dla kogo jest miejsce w polityce, zwłaszcza na wysokich stanowiskach? Zapraszamy na subiektywny przegląd prasy.

O wolność i demokrację

Kto ma prawo działać publicznie? Dla kogo jest miejsce w polityce, zwłaszcza na wysokich stanowiskach? Magdalena Środa twierdzi, że takiego prawa nie powinni mieć ludzie religijni. Nie byłoby sensu z tym polemizować, gdyby nie dzisiejsza odpowiedź o. Tomasza Dostatniego ("Gazeta Wyborcza").

O. Dostatni podkreśla, że katolik powinien w każdej sytuacji – także w działalności publicznej - postępować w zgodzie ze swoim sumieniem. Kościół uczy o autonomii indywidualnego sumienia (i nie jest to nowinka, takie poglądy wyrażał Tomasz z Akwinu). Dodaje też, że musimy pamiętać o wychowywaniu swojego sumienia i konfrontowaniu wyborów z nauką Kościoła. Ale dlaczego tam mocno podkreśla rozróżnienie na fundamentalistów i tych, którzy uznają ład i zasady państwa prawa i demokracji? Jak mam rozumieć twierdzenie: uważałbym za sukces gdyby dostrzegła zróżnicowanie, […] a nie widziała wśród wierzących tylko tych których należy odstawić od życia publicznego – używając argumentów, które są co najmniej dyskusyjne. Ktoś powinien jednak zostać wykluczony, czy po prostu niezręczne sformułowanie?

Apeluję: nie wykluczajmy a priori nikogo. Także "fundamentalistów", bez względu na to kogo tym pojęciem uszczęśliwimy. Ani chrześcijańskich, ani ateistycznych. Równowaga demokracji jest bardzo chwiejna i wszelkie sztuczne regulacje prowadzą do wielkich problemów.

W "Dzienniku Zachodnim" ważny temat. Młodzież, alkohol, narkotyki, pornografia i uzależnienia od netu. Problem jest coraz poważniejszy, rodzice go często nie widzą. Niespecjalnie podoba mi się straszenie hasłem twoje dziecko pije i bierze narkotyki, ale statystyki są niepokojące. I nie dotyczy to tylko tzw. rodzin patologicznych.

I jeszcze krótka informacja. Według badania CBOS do dokonania przynajmniej jednej aborcji przyznaje się 4 mln. Polek. Częściej starszych niż młodszych, granica przypada na 35 r.ż. Warto zauważyć: osoby, które mają teraz 35 lat wchodziły w wiek rozrodczy w czasie, gdy zaczęła obowiązywać ustawa ograniczająca dopuszczalność aborcji.

Co jeszcze wiadomo o tych kobietach? Są gorzej wykształcone, niezadowolone ze swojego statusu materialnego… mają poglądy prawicowe i są wierzące. Dziwne? Raczej pocieszające. Najwyraźniej nie czują się potępione, wręcz przeciwnie. I tak być powinno. Żadne zło – choćby największe – nie powinno odpychać od Boga i Kościoła. Każde może zostać przebaczone.