Naga prawda

Marcin Jakimowicz

GN 19/2013 |

publikacja 09.05.2013 00:15

O „tych sprawach” z ks. Jarosławem Ogrodniczakiem.

Ks. Jarosław Ogrodniczak (ur. 1969 r)., duszpasterz rodzin, przez 8 lat był odpowiedzialny za dom rekolekcyjny Ruchu Światło–Życie „Emaus” w Koniakowie, mieszka w Katowicach henryk przondziono Ks. Jarosław Ogrodniczak (ur. 1969 r)., duszpasterz rodzin, przez 8 lat był odpowiedzialny za dom rekolekcyjny Ruchu Światło–Życie „Emaus” w Koniakowie, mieszka w Katowicach

Marcin Jakimowicz: Gdy na kazaniu powiedział Ksiądz: „To, co robią małżonkowie w sypialni, jest gestem porównywalnym do Przeistoczenia, gdy kapłan podnosi hostię i mówi: To jest ciało moje”, wierni z niedowierzaniem kręcili głowami: przesadził.

Ks. Jarosław Ogrodniczak: Nie przesadziłem. Komunia małżeńska jest sprawowaniem sakramentu małżeństwa. Czyli wydarzeniem, które… sprowadza Boga. Gdy ksiądz sprawuje Eucharystię, przychodzi Chrystus. Gdy małżonkowie zamykają się w sypialni, przychodzi Chrystus. W sposób realny, sakramentalny.

I spotkał Ksiądz małżeństwa, które zapewniały, że tego doświadczyły?

Spotkałem. Przypominają mi się opowieści dwóch małżeństw o tym, że spotkały Boga w akcie małżeńskim. Jedno małżeństwo z kilkunastoletnim stażem, drugie z dwudziestopięcioletnim. Małżonkowie mówili: doświadczyliśmy obecności Boga w akcie małżeńskim! To było zupełne zaskoczenie. Nie słyszeli wcześniej takich sformułowań, nie czytali podobnych wywiadów. To było ich doświadczenie!

Tyle że adoracja, Msza, spowiedź to strefy czyste – 100 procent obecności Boga. A w to, że małżeństwo jest sakramentem, wierzymy, bo tak naucza Kościół, ale to dla wielu taki troszkę „naciągany” sakrament.

Ja bym nie rozróżniał tego procentowo. Rzeczywiście jest tak, że cała sfera sakramentów, która rozgrywa się w kościele, jest otoczona jakąś transcendencją, zanurzeniem w sacrum. Gdy idziemy w niedzielę do kościoła, odświętnie się ubieramy, ksiądz nakłada szaty liturgiczne, są kadzidło, piękny śpiew. To wszystko jest tak inne od codziennego życia małżeńskiego, od takiej zwykłej harówki, że małżeństwo mimowolnie wrzucamy do worka „profanum”. Cała nasza seksualność (obciążona przecież naszą historią) jest uważana za strefę skażoną, podejrzaną, grzeszną. Zacznijmy od scen z dzieciństwa. Ktoś jako dziecko bawi się w doktora (większość dzieciaków bawi się przecież w doktora) i wchodzi na to rodzic. Jaka jest pierwsza reakcja? Krzyk. Co ty robisz, świntuchu?!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.