Głupi dla Boga

Klaudia Cwołek; GN 16/2013 Gliwice

publikacja 25.04.2013 09:20

Wielka misja na placu w Zabrzu - w kolejne niedziele wielkanocne przed Platanem głoszona jest Ewangelia. Jak to wygląda?

Ikona Madonny autorstwa Kiko Argüello, założyciela Drogi Neokatechumenalnej Klaudia Cwołek Ikona Madonny autorstwa Kiko Argüello, założyciela Drogi Neokatechumenalnej

Ewangelizację organizuje Droga Neokatechumenalna. – Przed dzisiejszym spotkaniem roznosiliśmy prawie 10 tys. ulotek i ludzie byli zaskoczeni. Mówili nam, że to jest niemożliwe, że katolicy będą głosić coś na temat Boga i tego, jak przeżywają wiarę – przyznaje Kazimierz Frączek, który był katechistą na pierwszej misji 7 kwietnia. – Jednego z naszych braci, gdy wkładał zaproszenia do skrzynek, zaczepił na klatce schodowej mężczyzna i zapytał, czy coś rozdają za darmo.

Z początku nie wiedział, co odpowiedzieć, ale po chwili dodał: „Niech pan przyjdzie na plac Teatralny w niedzielę, tam Bóg będzie rozdawał miłość za darmo” – opowiada. Członkowie Drogi Neokatechumenalnej mówią, jak doświadczyli miłości Boga, jak wiara nadaje sens ich życiu. Nieraz wyznają bardzo osobiste sprawy, o których inni wstydzą się mówić nawet w konfesjonale. Są dziwni? Na pewno inni, znacznie różniący się od przeciętnej rzeczywistości Kościoła w Polsce. – My jesteśmy normalni, choć jesteśmy postrzegani jako zbyt radykalni, ale może to dlatego, że Kościół dopiero budzi się do ewangelizacji – komentuje Kazimierz Frączek. Jest przekonany do tego, co robi, co wcale nie znaczy, że głoszenie Ewangelii na placu miasta nic go nie kosztuje.

Lęk i odwaga

– To jest „umieranie”, od dwóch dni mam rozstrój żołądka, bo to jest rzecz bardzo poważna. Dlaczego to robię? Bo widzę, że Bóg interweniuje w moje życie. Mam szóstkę dzieci (najstarsze ma 22 lata, najmłodsze 9), siódme jest w drodze, dwoje w niebie. Bóg zmienia mnie, przysposabia do tego, że widzę w swojej żonie miłość, której chcę cały czas dotykać – mówi pan Kazimierz przed swoim wystąpieniem. Ma 48 lat, wykłada w Wyższej Szkole Zawodowej w Raciborzu w Instytucie Sztuki, przygotowuje habilitację o sacrum i profanum w Drodze Krzyżowej.

– Jestem artystą, miałem pewne wyobrażenia o sobie, o swojej twórczości, o swoim talencie i zobaczyłem w pewnym momencie mojego życia, że moja sztuka jest moim bożkiem, że ona pochłania mnie i nie nasyca, że jest moją alienacją, że był potrzebny czas weryfikacji i ustawienia właściwie priorytetów. A tak naprawdę jestem powołany do tego, żeby być ojcem. Ale ojcostwa nie można wyssać z mlekiem matki, tego trzeba się uczyć. I rzeczywiście, uczę się być ojcem, bo widzę w moich dzieciach swoje obrazy – to, jaki byłem w dzieciństwie, w okresie dorastania. Droga Neokatechumenalna mi to pokazuje, a Bóg powoli mnie zmienia – z takiego bufona artystycznego... Gdyby nie rodzina, to pewnie ciągle bym nim był – wyznaje.

Żeby głosić Ewangelię na placu, trzeba być bardzo pokornym. – Przecież ja mogę dzisiaj stanąć i nic nie powiedzieć. Zrobię z siebie idiotę. Bo co to znaczy głosić Ewangelię, być głupim dla Boga, no jak ja mogę, kim jestem? – mówi. – Dlatego takie wydarzenie, jak to w Zabrzu, poprzedza solidna modlitwa, nie tylko moja, ale całej wspólnoty, gdyż ja tylko głoszę, a to działanie jest sprawą całej wspólnoty. Dlatego gromadzimy się tutaj wszyscy. Zresztą, na Drodze Neokatechumenalnej nie może być dnia bez modlitwy. Powie to każdy, kto na nią wszedł.

Najważniejsze pytania życia

– Przychodzimy na plac Teatralny, żeby przepowiadać wam, że nic nie jest dzisiaj stracone. Że jeżeli dzisiaj jesteś w śmierci, jeżeli w twoim sercu jest nienawiść, nie wiadomo, w jakim bagnie żyjesz, to Chrystus przychodzi do ciebie i mówi, że z tego wszystkiego może cię wyprowadzić – mówił na rozpoczęcie spotkania Adam Regiewicz, odpowiedzialny pierwszej wspólnoty neokatechumenalnej w parafii katedralnej w Gliwicach. Wytłumaczył też dlaczego ewangelizacja odbywa się akurat przed Platanem. Bo to miejsce wydaje się dzisiaj nową świątynią i centrum, a centrum jest gdzie indziej – w Jezusie Chrystusie.

Pierwsze spotkanie w Zabrzu było próbą odpowiedzi na pytanie „Kim jest dla ciebie Bóg?”. Ustawione były krzyż, ambonka z welonem, a na nim przedstawienie Matki Kościoła (w typie orantki), która nosi w swoim łonie Chrystusa i zanosi modlitwę do Boga, z napisem wokół wizerunku: „Tyś krzakiem płonącym Mojżesza, który nosi Pana i się nie spala”. Przed nimi dywan, a na obrazie obok, w formie plakatu – Madonna – ikona napisana przez Kiko Argüello, założyciela Drogi Neokatechumenalnej. Znajduje się na niej tekst polecenia, by „tworzyć wspólnoty na kształt Rodziny z Nazaretu, które będą żyć w pokorze, prostocie i uwielbieniu, gdzie drugi jest Chrystusem”.

Wielkanocna ewangelizacja zaczęła się od radosnych śpiewów i tańców. Potem były świadectwa. Dojrzały mężczyzna, Marian, opowiadał swoją historię porzuconego dziecka. Mimo że jego życie było piekłem, w wieku 38 lat założył rodzinę; ma żonę, pięcioro dzieci, piękny dom, do którego przygarnął teściów. Później Artur, po czterdziestce, chciał zaświadczyć o miłosierdziu Bożym, opowiadając o swojej ucieczce przed bezsensem w seks. – To była pomyłka, bo im bardziej brnąłem w ten grzech, tym bardziej byłem w nim pogrążony i rzeczywiście dotykałem śmierci, i wtedy zacząłem krzyczeć do Boga: „Ulituj się nade mną, bo ja sam sobie nie poradzę, sam z tego nie wyjdę!”, i wtedy właśnie przyszedł Bóg – opowiadał. Dziś żyje w wiernym małżeństwie, ma czwórkę dzieci i choć razem przeżywają swoje cierpienia i zmagania, to czują obecność i miłość Boga w swoim życiu.

Wiara w każdej sytuacji

Kazimierz Frączek, jeszcze zanim rozpoczął zasadniczą katechezę, podchodził z mikrofonem do ludzi i pytał ich, kim dla nich jest Bóg, jak dotknął ich w życiu. Odpowiedzi były bardzo różne, jak różne były osoby, które przyszły na spotkanie. W katechezie przybliżał postać Jezusa, ale także Abrahama i Hioba, ludzi, którzy nie mieli łatwego życia, znajdowali się w sytuacjach beznadziejnych, a zostali uratowani dzięki wierze. Gdy zakończył, podszedł do niego mężczyzna, alkoholik, i prosił o pomoc, bo ciągle pije i nie wie, co ma robić. Na szczęście na miejscu był obecny „trzeźwy” alkoholik, jeden z braci z Drogi Neokatechumenalnej, od 16 lat niepijący, który wiedział, jak się nim zająć. Następne spotkania ewangelizacyjne zaplanowano na kolejne niedziele, do 5 maja włącznie.

Czym jest Droga Neokatechumenalna?

W pierwotnym Kościele, kiedy świat był pogański, ten, kto chciał zostać chrześcijaninem, musiał rozpocząć katechumenat, będący itinerarium formacji przygotowującej do chrztu. Dziś proces sekularyzacji doprowadził wiele osób do porzucenia wiary i Kościoła: stąd konieczne jest itinerarium formacji do chrześcijaństwa. Droga Neokatechumenalna nie jest ruchem czy stowarzyszeniem, lecz narzędziem w łonie parafii, by na nowo przywieść do wiary ludzi, którzy ją porzucili. Zapoczątkowana w latach sześćdziesiątych XX wieku w jednym z ubogich przedmieść Madrytu przez Kiko Argüello i Carmen Hernández, została poparta przez arcybiskupa Madrytu Casimiro Morcillo, który dostrzegł w tej pierwszej grupie rzeczywiste odkrycie słowa Bożego i praktyczną realizację odnowy liturgicznej, wprowadzanej wówczas przez sobór. Z oficjalnej strony Drogi Neokatechumenalnej: www.camminoneocatecumenale.it.

Spotkania na placu Teatralnym w Zabrzu

21 kwietnia g. 16:00 – głoszenie kerygmatu: nowina o twoim Zbawieniu w Chrystusie Jezusie
28 kwietnia g. 16:00 – kerygmat, głoszenie Ewangelii i wołanie do nawrócenia
5 maja g. 16:00 – Co to jest Kościół? Jakie jest doświadczenie Kościoła? Czy chciałbyś, żeby wspólnota chrześcijańska ci pomagała?