Galeria

Joanna M. Kociszewska

Przed wyjazdem chciałam jeszcze zobaczyć, jaki był wynik kolejnych głosowań. A więc: Galeria Krakowska i ekran TVN24.

Galeria

Wczorajszy wybór papieża oglądałam w biegu, w drodze na krakowski dworzec autobusowy. Przed wyjazdem chciałam jeszcze zobaczyć, jaki był wynik kolejnych głosowań. A więc: Galeria Krakowska i ekran TVN24.

Warto było to zobaczyć, warto było czekać ponad godzinę i wrócić do domu po nocy. Może nawet nie tyle wybór papieża, co ludzi. Biały dym i żółty pasek TVN24 zatrzymywał kolejne osoby. Część usiadła, część stała w przejściu patrząc. Zatrzymywali się ludzie starsi. Młodzi. Ochroniarz. Bezdomny. Nikt go nie odgonił, choć zapach czuć było w całej kafejce.

W ruch poszły telefony. Na chwilę zrobiło się luźniej tylko w momencie, gdy na pasku pojawiła się informacja: papież pojawi się za kilkanaście minut. Ale nie minęło nawet dziesięć, gdy ci sami ludzie wrócili. I stali do końca, ponad godzinę czekając na pojawienie się papieża Franciszka. Za nimi pojawiali się kolejni.

Przed dwudziestą na prośbę klientów muzykę zastąpiono relacją z Watykanu. Mogliśmy wysłuchać pierwszych słów Franciszka i błogosławieństwa Urbi et Orbi. Ludzie nie odrywali wzroku od ekranu w czasie modlitwy. Czy również się modlili? Ruchu warg nie widziałam, ale to jeszcze nic nie znaczy.

Nie widziałam ani wybuchu radości ani reakcji negatywnych. Widziałam zaskoczenie. Zapewne niewielu słyszało kiedykolwiek nazwisko. Do tego to imię. Franciszek? Franciszek?

Galeria   Joanna M. Kociszewska To pierwsze chwile. Na ekranie biały dym i żółty pasek. Niewiele więcej. Ludzie zatrzymują się, patrzą, czekają...

A potem – gdzie się nie ruszyłam, papież. W damskiej toalecie o papieżu rozmawiały panie pilnujące czystości. W busie za plecami młodzi ludzie szukali informacji o Franciszku. Ktoś rozmawiał o tym przez telefon...

Dobrze nie być w domu w takiej chwili. Dobrze było to zobaczyć.