Prowokatole

Łukasz Czechyra; GN 8/2013 Olsztyn

publikacja 01.03.2013 09:30

Nie było braw, bisów i pisków fanek. To nie taki koncert i nie taki zespół.

 Ks. Grzegorz Szczygieł MS tłumaczył, że taka forma Drogi Krzyżowej, mimo że inna od tradycyjnych, może pomóc otworzyć się na spotkanie z Bogiem Łukasz Czechyra Ks. Grzegorz Szczygieł MS tłumaczył, że taka forma Drogi Krzyżowej, mimo że inna od tradycyjnych, może pomóc otworzyć się na spotkanie z Bogiem

Na Warmię przyjechał zespół Daj Spokój z Krakowa. Grupa została założona przez ks. Grzegorza Szczygła MS i jest związana z parafią Matki Bożej Saletyńskiej. W swoich tekstach inspirują się zarówno treściami katechizmowymi, jak i aktualnymi wydarzeniami na świecie. Grają w rytmach alternatywy, rocka i reggae, a „Czopa” (gitarzysta) określa ich muzykę jako „prowokatol” – prowokacja katolicka.

Muzycy tłumaczą, że ludzie często żyją stereotypami, również stereotypami Kościoła, które należy łamać. I tak dla przykładu jeden z ich utworów nosi tytuł „Rzuć kasę na tacę”, a w piosence o sześciu prawdach wiary refren brzmi: „6, 6, 6 prawd wiary jest...”. W repertuarze muzycy mają również znane modlitwy, jak „Aniele Boży, Stróżu mój” czy „Godzinki...” w nietypowych, bo rockowych aranżacjach. Tak samo nietypowy był występ u saletynów w Mrągowie i Olsztynie.

– Kiedy gramy koncerty, śpiewamy teksty czasami naprawdę idiotyczne. Sam jestem zdziwiony, że ta Droga Krzyżowa nam się tak ułożyła – że ma takie głębokie przesłanie w takiej formie – tłumaczył przed występem ks. Szczygieł. – Chciałbym, żeby to nie był koncert, ale po prostu Droga Krzyżowa. Może w takiej innej formie, ale jednak Droga Krzyżowa. Skończy się słowem „Amen” i potem już nie będzie żadnego komentarza. Chciałbym tylko prosić, żeby ktoś – jeśli się otworzy na jakieś zjawisko spotkania Boga, jeżeli Bóg do niego przemówi – potem gdzieś w domu jeszcze do tego wrócił – mówił założyciel zespołu.

Rockowa Droga Krzyżowa połączona z wizualizacjami faktycznie była innym spotkaniem z Chrystusem niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Właśnie słowo „inne” najczęściej padało w komentarzach. – Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem, to było coś całkiem innego. Ale to dobrze, bo czasami trzeba zrobić coś inaczej, na nowo, żeby to, co i tak jest dobre, nam nie spowszedniało. Poza tym tradycyjna forma nie trafia do wszystkich i trzeba próbować również w taki sposób – mówi Krzysiek. – Zespół niby nie przekazał nic nowego, bo przecież każdy z nas nieraz już był na Drodze Krzyżowej, ale taka nowa, inna forma odświeżyła w zasadzie całe misterium. I jeszcze to dobitne „Amen” na sam koniec i nagła cisza – miałam wtedy świadomość, że mimo iż Droga Krzyżowa się dokonała, to jeszcze nie jest koniec – mówi Monika.