Co powiedział ks. de Berier?

Uważam Rze

publikacja 26.02.2013 16:46

Słowa o "dotykowej bruździe" komentują chyba wszyscy. Ale czy wszyscy je przeczytali? Publikujemy kontrowersyjny fragment wywiadu, którego ks. Franciszek Longchamps de Berier udzielił tygodnikowi "Uważam Rze".

Co powiedział ks. de Berier? Ks. prof. Franciszek Longchamps de Berier

Ale przecież wielu bezpłodnym małżeństwom [in vitro] daje dziecko…

Tak, ale jakim kosztem i jakie dziecko? Dlaczego patrzymy na in vitro głównie z perspektywy rodziców, a rzadko z punktu widzenia tego dziecka, które przyjdzie na świat? To przecież nie jest przedmiot. My je wprawdzie wyprodukujemy, ale ono jest osobą. Jest podmiotem i spójrzmy na świat jego oczyma. Ja ono się będzie ustosunkowywało do tego, co się zdarzyło? Do tego, czym je obdarzymy?

A czym możemy je obdarzyć?

Na przykład możemy je narazić na poważne wady genetyczne – właśnie przez poczęcie w wyniku in vitro, a nie w naturalnym, ludzkim środowisku. Dopiero co byliśmy przy dyskusji o wadach genetycznych, które są przesłanką do aborcji. Do jej dopuszczalności. Przypomnijmy, że aborcja jest w Polsce zakazana, ale są trzy wyjątki: zagrożenie życia matki, ciąża z przestępstwa i wady genetyczne płodu. Tych drugich nie jest wiele, inaczej w przypadku tych ostatnich. W skrócie: dla dobra dziecka zabijmy je.

Jak to się ma do zapłodnienia pozaustrojowego?

Okazuje się, że są takie zespoły wad genetycznych, które wielokrotnie częściej występują u dzieci z in vitro niż u tych poczętych w sposób naturalny, zwłaszcza cztery takie zespoły: Pradera-Williego, Angelmana, Silvera-Russella oraz Wiedemanna. Dziecko z zespołem Pradera-Williego może mieć na przykład opóźnienie rozwoju mowy, małogłowie, charakterystyczne cechy morfologiczne twarzy. Są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą, że zostało poczęte z in vitro. Bo ma dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych. […]

Ale przecież wady genetyczne występują też u dzieci poczętych w sposób naturalny…

Oczywiście – i o tym mowa, znacznie rzadziej